Michał Pieńkowski
23 kwietnia 2020 roku
Moralność pani Dulskiej uważana jest dziś za pierwszy polski film dźwiękowy. Jednak czy rzeczywiście tak było? Czy premiera Moralności pani Dulskiej słusznie traktowana jest jako początek polskiego kina dźwiękowego? Okazuje się, że nie jest to takie oczywiste.
Wszystko zależy od tego jak zdefiniujemy pojęcie „film dźwiękowy”.
Rok 1930 bez wątpienia był przełomowy, bo to właśnie wtedy pojawiły się pierwsze polskie filmy dźwiękowe. Każdy z nich wnosił coś nowego i był kolejnym krokiem w drodze od kina niemego do dźwiękowego. W tamtym prekursorskim okresie każda nawet drobna innowacja, była wielkim krokiem naprzód.
Filmów, które mogłyby dziś konkurować o miano pierwszego polskiego dźwiękowca jest co najmniej kilka. Zobaczmy jak z kolejnymi z nich rozwijało się zjawisko filmu dźwiękowego w Polsce:
2 stycznia 1930 – Halka
Był to właściwie film niemy, jednak podczas wyświetlania w niektórych kinach wybrane sceny były udźwiękawiane przy pomocy płyt gramofonowych. Były to zwykłe komercyjne płyty z ariami opery, dostępne w sklepach muzycznych. Metoda ta z dzisiejszego punktu widzenia była raczej chałupnicza, jednak mimo swego prymitywnego charaktery jest dziś ciekawym etapem rozwoju kina dźwiękowego. W jednej z recenzji napisano, że z realizacją tego filmu lepiej byłoby poczekać rok czy dwa, aż byłoby można zrealizować go jako film dźwiękowy z prawdziwego zdarzenia.
W takiej postaci, w jakiej widzimy ją obecnie, Halka ma wyraz dość niezdecydowany: obok fragmentów, potraktowanych kinowo, w pewnym wyczuciem wartości czysto optycznych, przejawiają się inne, nierównie liczniejsze o cechach fotografowanej opery. Bohaterowie upozowani na odpowiednim tle, poruszają ustami, a głos z za ekranu śpiewa „szumią jodły”, albo „I ty mu wierzysz”.
B., Przed ekranem: Halka, „Kurier Warszawski” 1930, nr 110.
18 stycznia 1930 – Kult ciała
Film powstał w dwóch wersjach: niemej i dźwiękowej. Chociaż nakręcony został w większości w Warszawie (część zdjęć zrealizowano także w Wiedniu) i w większości miał polską obsadę, w Polsce wyświetlana była wyłącznie jego wersja niema. W wersji dźwiękowej dystrybuowany był tylko zagranicą. Dlatego też przez większość historyków nie jest zaliczany do polskiego kina dźwiękowego.
29 marca 1930 – Moralność pani Dulskiej
Był to pierwszy polski film wyświetlany w postaci dźwiękowej. W pierwotnym zamyśle był jednak niemy i powstał jako film niemy. Dopiero na późniejszym etapie produkcji, kiedy zdjęcia były już ukończone i trwał montaż filmu, zapadła decyzja o jego udźwiękowieniu.
Gdyby film planowany był jako dźwiękowy, informacja byłby na tyle sensacyjna, że zapewne już od samego początku byłoby to podkreślane we wszystkich zapowiedziach. Tymczasem pierwsza wzmianka prasowa o Moralności pani Dulskiej jako o filmie dźwiękowym ukazała się dopiero 12 lutego 1930 roku.
Jeśli wierzyć recenzjom, warstwa muzyczna filmu sprawiała wrażenie skleconej naprędce składanki różnych melodii. Krytyk muzyczny Mateusz Gliński napisał:
Materiał dźwiękowy filmu jest mozaiką fragmentów muzycznych najróżnorodniejszych stylów i bardzo nierównej wartości. Obok walca z Casanovy, do którego dokomponował Różycki nowe pendant, łudząco podobne do oryginału, znaleźć można pieśni ludowe, tańce, fragmenty operowe, ba, nawet kilka popularnych szlagierów jazzowych Golda. […] Dobór fragmentów i ich zastosowanie bardzo często kłócą się z elementarnym poczuciem logiki. Synchronizacja też budzi poważne zarzuty.
Gliński, Filmy dźwiękowe, „Muzyka” 1930, nr 4, s. 254.
Wprawdzie film reklamowany był jako „Pierwszy polski film dźwiękowo-śpiewny i mówiony”, jednak śpiewy były jedynie elementem tła muzycznego (a nie piosenkami śpiewanymi przez bohaterów filmu), a nieliczne wypowiadane kwestie zapewne były raczej swego rodzaju efektem dźwiękowym niż dialogami. Dziś nie sposób tego ocenić, bowiem ścieżka dźwiękowa do filmu zaginęła, przez co Moralność pani Dulskiej jest znana jedynie w postaci niemej.
3 września 1930 – Tajemnica lekarza
Film zapowiadany był hasłem „Pierwszy film 100% mówiony”. Rzeczywiście, był to pierwszy film z dialogami w języku polskim. Nie jest jednak uważany za polski film dźwiękowy, bowiem został zrealizowany za granicą. Grupa polskich aktorów wraz z reżyserem Ryszardem Ordyńskim została zaproszona do Paryża, by tam zrealizować Polską wersję nakręconego rok wcześniej amerykańskiego dramatu The Doctor’s Secret. Film miał więc polską obsadę (w rolach głównych wystąpili Maria Gorczyńska, Kazimierz Junosza-Stępowski, Zbigniew Sawan i Ludwik Solski), ponieważ jednak był produkcją amerykańską, zrealizowaną przez wytwórnię Paramount Pictures, on także nie przez wszystkich jest zaliczany do polskich filmów dźwiękowych.
Głosy aktorów nie zawsze brzmiały czysto. Sawan huczał, jakby mówił z beczki. Stępowski i Gorczyńska miejscami seplenili. Jedynie Solski był znakomity. […] Ilustracji muzycznej nie było.
P., Z kinoteatrów, „Rzeczpospolita” 1930, nr 248.
18 października 1930 – Niebezpieczny romans
To pierwszy wyprodukowany w Polsce film, który od samego początku powstawał już jako film dźwiękowy. Zrealizowany został z dużym jak na tamte czasy rozmachem: do głównej roli zaangażowano niemiecką aktorkę Betty Amann, a całość powstała w czterech wersjach językowych: francuskiej, niemieckiej, angielskiej i oczywiście polskiej. Już w trakcie jego produkcji prasa donosiła o scenach 100% mówionych, czyli zawierających dialogi, nagrane od razu w czterech językach.
Dziś trudno się do tego odnieść, bowiem w zachowanej niemieckiej wersji filmu nie pojawia się ani jedna scena z dialogami. Nie ma w niej również większości z zapowiadanych w prasie piosenek. Możliwe, że zapowiedzi prasowe pisane były nieco na wyrost, niewykluczone jednak, że zachowana kopia filmu jest po prostu niekompletna.
31 października 1930 – Na Sybir
To prawdopodobnie pierwszy polski film, w którym pojawiły się namiastki dialogów. W jednej ze scen (kiedy policja organizuje nalot na spiskowców) padło kilka pojedynczych słów, a nawet krótkie, urwane zdania. Z dzisiejszej perspektywy ciężko nazwać to dialogiem, jednak w czasach raczkującego kina dźwiękowego mogły one robić duże wrażenie.
Ilustracja oparta jest niemal całkowicie na skarbnicy polskich melodii ludowych, zawiera wszakże wyłącznie kompozycje oryginalne, specjalnie dla tego filmu skomponowane. Na Sybir, wzorem dźwiękowców zagranicznych, będzie tez posiadał własny „motyw przewodni”, przewijający się przez cały film w najrozmaitszych postaciach, zależnie od nastroju momentu.
Dużą część filmu zajmują sceny dźwiękowo-śpiewne, jako to: chór cygański, chór zesłańców, „mazur kajdaniarski”, kolędy, pieśni ludowe, oraz mnóstwo efektów dźwiękowo-szmerowych, specjalnie opracowanych przez reżysera H. Szaro.Synchronizacja filmu Na Sybir, „Nowy dziennik” 1930, nr 233.
8 listopada 1930 – Janko Muzykant
Janko Muzykant był kolejnym filmem, w którym pojawiały się tylko niektóre elementy dźwiękowe. Cały film miał ilustrację muzyczną skomponowaną przez Grzegorza Fitelberga i Leona Schillera. Z jednej strony był „gorszy” od Na Sybir, bowiem nie pojawiły się w nim żadne dialogi (zarówno rozmowy postaci, jak i narracja przedstawione były w postaci plansz z napisami), jednak z drugiej strony pojawiła się z nim istotna innowacja: piosenki wykonywane przez bohaterów. W kilku scenach bohaterowie śpiewali. Największą atrakcją był występ Ewy na scenie teatru Morskie Oko (śpiewała piosenkę o ptaszkach), poza tym śpiewali także Lopek, Florek i oczywiście Janek. Wprawdzie film został nakręcony w Warszawie, jednak całą jego warstwę dźwiękową nagrano w Berlinie.
O ilustracji muzycznej Janka Muzykanta napisano:
Dopełnili dzieła Grzegorz Fitelberg i Leon Schiller piękną ilustracją muzyczną oraz Konrad Tom dowcipnymi tekstami piosenek. Jeśli następne polskie dźwiękowce pójdą po tej samej linii wytycznej, co świetny Janko Muzykant, wówczas będziemy mogli śmiało stanąć do walki o zdobycie rynku europejskiego.
„Kino Dla Wszystkich” 1930, nr 26.
W kolejnych miesiącach powstawały następne polskie filmy, w których warstwa dźwiękowa była coraz bogatsza i coraz bardziej urozmaicona, nadal jedna miały one w sobie bardzo dużo z kina niemego. Dopiero w 1933 roku weszły na ekran pierwsze filmy, które można nazwać dźwiękowymi w dzisiejszym rozumieniu: z dialogami, scenami muzycznymi, piosenkami wykonywanymi przez bohaterów – i bez plansz z napisami. Jak widać „dojście kina do głosu” trudno określić jako jeden konkretny moment – był to złożony i trwający kilka lat proces. Warto przyjrzeć się filmom z tego bardzo ciekawego, przejściowego okresu… lub przynajmniej temu, co po nich zostało.
Zdjęcie wprowadzające: reklama z „Ilustrowanej Republiki” 1930, nr 94.