B.
„Kurier Polski”
1936 rok, nr 350
Pp. Fethke i Sądek zgrabnie przerobili komedię Wincentego Rapackiego na film, wyróżniający się pogodnym, choć niewybrednym humorem wśród produkcji krajowej tegoż typu. Film właściwie jest reprodukcją teatru: ani jednego pleneru. Ta zbyt zgęszczona atmosfera samych wnętrz jest bodaj największą wadą Papy.
W zespole wykonawców zabłysła Mira Zimińska, mistrzyni finezyjnej dykcji, w której każdy dźwięk mieni się dowcipem, ironią, parodią… Świetnie spisuje się Stanisław Sielański w roli „famulusa” słynnego tenora, nieźle poczyna sobie Zbigniew Rakowiecki, wzorując się z powodzeniem na Fredzie Astaire, ekscentrycznym tancerzu-amancie z filmów R.K.O.
Ale na czoło obsady nie wysuwa się ani Fertner jako tytułowy papa, ani Brodniewicz jako tenor, bożyszcze kobiet, ani Lidia Wysocka, której szkodzą pewne niefortunne zbliżenia…
Wysuwa się – niespodzianie – Jadzia Andrzejewska, ten kopciuszek filmu polskiego, krzywdzony przez producentów, dających jej byle jakie rólki, lekceważony przez reżyserów, którym się zdaje, że rola charakterystyczna wymaga groteskowej brzydoty…
A jednak żywiołowym, szczerozłotym talentem podbija młodziutka artystka wszystkie serca na widowni, bo publiczność, wiedziona instynktem, czuje tchnienie prawdziwego talentu, lepiej nieraz od fachowców.
To też reaguje spontanicznymi oklaskami na niektóre „zrywy” młodego talentu poprzez krępujące go powijaki i w rezultacie powiedzonko Jadzi: „Jakie to wszystko dziwne” pozostaje w pamięci widzów, gdy wszystko inne rozpływa się i zaciera.
Reżyseria M. Waszyńskiego dobra w początkowych scenach (próba w teatrze), w innych trzyma się na poziomie poprawność.
Zdjęcie wprowadzające: (od lewej) Franciszek Brodniewicz, Stanisław Sielański, Zbigniew Rakowiecki w filmie Papa się żeni. Autor: Jerzy Sten. Źródło: Fototeka/FINA.