Julian Tuwim
„Teatr”, wydawnictwo Towarzystwa Krzewienia Kultury Teatralnej w Polsce
1936, nr 3 (28)

Żołnierz królowej Madagaskaru (1940)
fot. Zbigniew Czajkowski
źródło: nieokreślone / FINA
Propozycja „napisania na nowo” starej farsy St. Dobrzańskiego Żołnierz Królowej Madagaskaru przyszła w jak najbardziej sprzyjającym tej pracy okresie: od wielu miesięcy wertowałem pękate roczniki „Kuriera Warszawskiego”, „Kłosów”, „Kolców” i „Muchy” z tych właśnie czasów, oglądałem nieprzeliczone ilości karykatur Kostrzewskiego i Mucharskiego, rozczytywałem się w pamiętnikach i powieściach z lat 1850–1890, a u nielicznych już dziś gawędziarzy zbierałem ustne informacje o potocznym życiu tej kłosowo-kolcowej Warszawy, raczej Warszawki, bo o niej, codziennej, ulicznej, kawiarnianej i teatralnej, ogródkowej i literackiej zamierzałem napisać coś w rodzaju ni to powieści, ni to kroniki obyczajowej, a ozdobić chciałem ten staroświecki reportaż samymi „fotogramami” i rycinami z ówczesnych pism. Materiały te nadal gromadzę – i gdy mi czas pozwoli zestawię z nich kiedyś panoramę Warszawy w kolorach żółtawych, wyblakłych, biało-kawowych i niewyrażalnie szarych, jak fotografie z tego okresu i wzruszające ryciny z ówczesnych „Tygodników Illustrowanych” i „Kłosów” – „Światowidów” ojców naszych i dziadków.

i Tadeusz Fijewski
Żołnierz królowej Madagaskaru (1958)
fot. Zbigniew Czajkowski
źródło: FINA / WFDIF
Z wielką więc ochotą zabrałem się do Żołnierza Królowej Madagaskaru, farsy z wielkimi tradycjami teatralnymi, bo to podobno był „szlagier” pierwszej klasy, zawsze z powodzeniem wznawiany. Ja tej sztuki nigdy nie widziałem, ani nie czytałem, ale od starych autorów słyszałem zawsze, że „ho-ho!” – i rzeczywiście: naiwna, prymitywna w budowie, lecz zabawna i zgrabnie zbudowana, oczywiście z tym zastrzeżeniem, że gdyby w owych czasach były telefony — cała sztuka nie miałaby już absolutnie żadnego sensu, nawet by się nie zaczęła, bo Kamilla zatelefonowałaby do Mąckiego, zamiast mu różowy liścik do domu posyłać. Tak samo mama Mącka nie pchnęłaby biednego Mazurkiewicza za kulisy, lecz zadzwoniła by tam po prostu… I w ogóle, na każdym kroku, myślimy sobie: po co ci ludzie tak pędzą i ganiają? Czyż nie łatwiej zatelefonować? Ale w tym właśnie sęk, że telefonów albo zupełnie jeszcze w Warszawie nie było, albo kilkanaście aparatów (w „Kłosach” roku 1885 co tydzień czytamy o paru nowych abonentach).
Wspomniałem o Mazurkiewiczu… Czcigodny pan mecenas z Radomia nie dostał się wprawdzie do literatury, sztubacy nie piszą wypracowania na temat „krzywej uczuć Mazurkiewicza” i nieznajomość „charakterystyki” p. Saturnina nie staje na przeszkodzie otrzymaniu matury — a przecież nie lada zrobił karierę bohater naszej sztuki! Stał się przysłowiowy! Żyje do dziś w starodawnym powiedzonku: „Bój się Boga, Mazurkiewicz!”, znanym starszemu pokoleniu jak Polska długa i szeroka.

spektakl Żołnierz królowej Madagaskaru (2018)
źródło: Teatr Polski
Ten okrzyk komicznej rozpaczy radomskiego mecenasa przeprowadziłem czerwoną nicią przez jego zabawne przygody. Rozprowadziłem je na siedem obrazów, gdy oryginał ma ich trzy: w mieszkaniu Mąckich, za kulisami i w numerze hotelu Europejskiego. Sceny na dworcu w Radomiu, w handelku warszawskim oraz przedstawienie ogródkowe dopisane są przeze mnie, akt zaś oryginału, dziejący się za kulisami, rozbiłem na dwa obrazy: za kulisami i w garderobie Kamilli. Z farsy Dobrzańskiego pozostawiłem zresztą sam tylko przebieg akcji, „stawiając” większość ról inaczej, niż to autor zrobił: za całą afrykańską awanturę między Kaziem i ojcem, za poetyczność Sabiny, za „Lilię Radomską” i dużo innych cech charakterystycznych poszczególnych postaci — biorę winę na siebie, nie obciążając nią autora. To samo ze stroną muzyczną sztuki. Oryginał nie ma żadnych piosenek. Dobrałem je ze starego repertuaru estradowego, z dawnych operetek i wodewilów, wspólnie z p. Tadeuszem Sygielyńskim[1], któremu za pomoc i rady serdecznie dziękuję. Dla zachowania stylu epoki pozostawiłem większość tekstów śpiewanych w stanie nietkniętym — niech posłużą tematem do rozważań nad ówczesnym a dzisiejszym poziomem librett i słów do piosenek.
Dzieje Żołnierza Królowej Madagaskaru nie są mi dostatecznie znane. Tak zwana „prapremiera” odbyła się we Lwowie; w roku 1883 sztuka była grana w Warszawie, ale już jako wznowienie. Wznawiano ją po tym mnóstwo razy.
Stanisław Dobrzański (1848–1880), syn Jana, publicysty, był lwowianinem, aktorem trup prowincjonalnych, a także krakowskiej i poznańskiej, wreszcie dyrektorem teatru lwowskiego. Drugą popularną jego sztuką jest Złoty cielec. W 16 roku życia redagował pismo humorystyczne „Sowirzał”[2], w roku 1867 wszedł do redakcji „Gazety Narodowej” (G. Korbut, Literatura polska, tom IV, str. 222).
[1] Chodzi o Tadeusza Sygietyńskiego.
[2] Chodzi o czasopism „Sowizrzał” wydawane w 1865 roku we Lwowie pod redakcją Kornela Pillera.
Zdjęcie wprowadzające: Artyści za kulisami po 80 przedstawieniu w 1937 roku Żołnierza królowej Madagaskaru Juliana Tuwima w Teatrze Letnim. Stoją od prawej: dyrektor Teatru Letniego w Warszawie Janusz Warnecki, kompozytor Tadeusz Sygietyński, Mira Zimińska i Mariusz Maszyński. Prawa do zdjęcia: domena publiczna / Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny – Archiwum Ilustracji / Szukaj w Archiwach (NAC).