Stare Kino

Stanisław Sielański: Mam pełne ręce roboty (1939)

Sielański jest urodzonym komikiem. To jest artysta, który sam doskonale bawi się na scenie – byle miał z czego pośmiać się sam i zabawić innych. A jeśli zdarzy się, że artysta nie potrafi nas rozśmieszyć tak, jak tego oczekiwaliśmy, to na pewno nie jest to wina jego, tylko mało dowcipnego tekstu. Popularny ten artysta potrafi świetnie, inteligentnie dozować zapasy swojego wrodzonego komizmu, dlatego jego role nigdy nie są przeładowane gierkami.

Jest to wielką zaletą artysty-komika, bo jakże łatwo przekroczyć granicę, bo jakże łatwo przekroczyć granicę dzielącą dowcip, komizm od szarży, Sielański potrafi zręcznie omijać te rafy.

W roli kreowanej obecnie przez S. Sielańskiego w Teatrze 8.15, w operetce Baron Kimmel, doskonale możemy się przekonać o prawdziwości naszego twierdzenia. Jako Kwiczołek jest wprost znakomity.

Libretto operetko obfituje w moc zabawnych komicznych pomysłów, które zdolny aktor przerabia i uwypukla doskonale na swój sposób, dodając od siebie najrozmaitsze śmieszne koncepty i warianty.

A nie jest to takie proste, jeśli zważymy, że o wiele łatwiej jest płakać na zawołanie, niż śmiać się.

Takie właśnie uwagi wypowiadamy w rozmowie z Sielańskim. Artysta jest niezwykle skromny. Nie zdarzyło się, choć nieraz rozmawia się z nim na tematy związane ze sceną i filmem – a są to rozmowy „urzędowe”, w redakcji prowadzone – żeby Sielański sam wysunął jakieś niedociągnięcia czy braki, przeszkadzające mu w kreowaniu roli, żeby winił za to kogokolwiek.

– Cóż pan ma zamiar robić po zejściu z afisza Barona Kimmla?

– Mam pełne ręce roboty – odpowiada – ale raczej w filmach niż na scenie. Za kilka dni wchodzimy do atelier z Ja tu rządzę – według powieści Rapackiego Pani majstrowa. Następnie, na początek jesiennego sezonu zaczniemy kręcić – reżyseruje Waszyński – trzy sceny ze Szczepciem i Tońciem. Istnieje nawet projekt, żeby pół filmu nakręcić w Ameryce, rozumie się, jeśli nic nie stanie na przeszkodzie.

– Chyba możemy życzyć panu powodzenia, przecież po kontrakcie nie ma obawy, że się szczęście zapeszy…

Żegnamy miłego aktora, któremu zawdzięczamy, niejeden przyjemnie i wesoło spędzony wieczór w teatrze albo w kinie.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments