Cis.
„Gazeta Gdańska”
30 lipca 1936 roku, nr 172
W środę 22 bm. przybyła do Torunia ekspedycja filmowa, aby rozpocząć zdjęcia plenerowe do nowego polskiego filmu Ludzie Wisły. Scenariusz osnuty na tle głośnej powieści – reportażu Boguszewskiej i Konarskiego – Wisła, daje pewną rękojmię, iż obraz wypadnie zadowalająco. Nie uprzedzajmy jednak wypadków, aby się nie rozczarować.
Korzystając z obecności ekspedycji w Toruniu, udałem się nad Wisłę, gdzie odbywają się zdjęcia, aby zrobić wywiad z filmowcami.

ROZMOWA Z REŻYSERAMI
Już z daleka widać aparaturę dźwiękową zainstalowaną, na jednej ze stojących przy brzegu berlinek. Przy aparacie sztab techniczny, operatorzy i reżyserzy panowie Aleksander Ford i Jerzy Zarzycki.
Szybko zawieramy znajomość.
– Jaki będzie temat filmu? – rzucam pierwsza pytanie.
– Woda, woda i jeszcze raz woda, Panie redaktorze. Główną bohaterką filmu będzie królowa rzek polskich Wisła.
– Kto z aktorów bierze udział w filmie?
– Zespół jest nie duży. W rolach pierwszoplanowych ukażą się na ekranie Ina Benita i Jur Pichelski, nie jest również wykluczone, że uda nam się pozyskać Jaracza.
– Jak przedstawia się dalsza obsada?
– W filmie wezmą udział panie: Stanisława Wysocka, Maria Trojan, Halina Zawadzka, p. dyrektorowa Bracka z Teatru Ziemi Pomorskiej, oraz p. Kazimierz Jeneval.
– Jaka wytwórnia produkuje film?
– Nie weszliśmy w kontakt z żadną wytwórnią. Pan Ford i ja (reżyser Zarzycki) jesteśmy sami producentami.
– Od kiedy rozpoczęły się zdjęcia?
– Nakręcanie filmu rozpoczęliśmy w ub. środę w Toruniu. Przez tydzień kręciliśmy zdjęcia plenerów w mieście i nad Wisłą. Dziś powracamy do Warszawy, jednak za dwa tygodnie powrócimy znowu do stolicy Pomorza.
– Czy akcja filmu rozgrywa się tylko w Toruniu?
– Nie. Terenem zdjęć będzie cale niemal koryto Wisły. Większość jednak plenerów, zwłaszcza jeśli chodzi o zdjęcia w mieście, zrobiliśmy w Toruniu.
– W jaki sposób dobrano zespół?
– Przez długi czas zastanawialiśmy się nad wyborem wykonawców. Dużo było kandydatek i kandydatów, w końcu jednak wybraliśmy Inę Benitę i Pichelskiego. Dlaczego tak się stało, zobaczy Pan redaktor sam. W tajemnicy zdradzę, że nasz Jur Pichelski to urodzony „wodniak”.

PICHELSKI URODZIŁ SIĘ NA WODZIE
Korzystam z przerwy w zdjęciach i idę do małej restauracyjki nad Wisłą, gdzie odpoczywa Ina Benita i Jur Pichelski. Benitę odwołują niestety do zdjęć, wszczynam więc rozmowę z jej partnerem.
Pichelski grał już w Szpiegu w masce, gdzie zwrócił uwagę prawdziwie męską urodą.
– Czy podoba się Panu Toruń? — rozpoczynam rozmowę.
– Jestem w grodzie Kopernika wprost zakochany. Znam zresztą Toruń doskonale, podobnie jak wszystkie miasta i osiedla położone nad Wisłą.
– Skąd ta znajomość nadwiślańskiego krajobrazu?
– Jestem panie redaktorze urodzonym „wodniakiem”. Urodziłem się bowiem nad Wołgą. Ojciec mój był mechanikiem okrętowym, następnie zajmował stanowisko inspektora technicznego, ostatnio zaś był kierownikiem stoczni okrętowej Vistuli w Warszawie. Bracia moi po dziś dzień pracują jeszcze w Vistuli. Zjeździłem Wołgę i Wisłę od źródeł do ujścia. Woda to mój żywioł, który ukochałem nie mniej jak sztukę, nie mniej jak teatr.
– Czy długo jest Pan już na scenie?
– Ósmy sezon po skończeniu państwowej szkoły dramatycznej w Warszawie. Dwa sezony byłem w Wilnie u Zelwerowicza, dwa sezony w Poznaniu u Szczurkiewicza, obecnie zaś jestem od 6 lat w TKKT w Warszawie, występując przeważnie u Szyfmana w Teatrze Polskim.
– Czy odpowiadają Panu obecne warunki pracy?
– Jestem nimi zachwycony. Cały czas jesteśmy na wodzie. Z Warszawy przyjechaliśmy statkiem Vistuli, która otacza nas specjalną opieką. Zdjęcia odbywają się przeważnie na Wiśle. Dzień spędzam na berlinkach, tratwach i łodziach. Jestem w swoim żywiole.
– Czy odpowiada Panu rola?
– Żyję nią wprost, gdyż jestem w tym filmie sam sobą.
– A pańska partnerka? Jest Pan z niej zadowolony?
– Iną Benitą jestem zachwycony, mało tego, jestem w niej wprost zakochany.
– ???
– O, nic poważnego, Panie redaktorze, jestem żonaty i zakochany w swej małżonce, która przybyła zresztą ze mną do Torunia.
Rozmowę z sympatycznym artystą przerywa wejście Iny Benity, która ukończyła właśnie zdjęcia.

Ludzie Wisły
źródło: Fototeka
INA BENITA ZACHWYCA SIĘ ZABYTKAMI TORUNIA
Dla stałych bywalców kinowych, lna Benita jest dobrze znaną sylwetką ekranu. Widzieliśmy ją w Puszczy, Przybłędzie, Hance, Jego ekscelencji subiekcie, Dwóch Joasiach, Jaśnie panu szoferze i innych filmach.
– Czy lubi Pani pracę filmową?
– Czy lubię? Kocham film.
– Czy więcej od teatru?
– Tego bym nie powiedziała, zwłaszcza, że scena pomaga mi bardzo przy nagrywaniu filmów.
– Czy pracowała Pani chętnie z Eugeniuszem Bodo?
– Owszem, jednak praca była bardzo nerwowa. Obecne warunki odpowiadają mi bardziej. Mimo, że wstajemy niemal codziennie o godzinie drugiej w nocy, pracując prawie bez odpoczynku do późnego wieczora, jestem zachwycona samą metodą pracy. Przed każdą sceną odbywają się wspólne narady z reżyserami, którzy nam niczego nie narzucają pozwalając aktorowi swobodnie wygrać to co czuje.
Śpimy często tylko 3 lub 4 godziny, mimo to nie jestem zmęczona. Czuję się na wodzie doskonale. Lubię przyrodę i życie cygańskie, jakie teraz pędzimy.
– A Toruń się Pani podoba?
– Jest naprawdę piękny. Zachwycają mnie przede wszystkim zabytki historyczne. Ratusz, kościół św. Jana, Panny Marii, św. Jakuba, Dwór Mieszczański i ruiny Zamku Pokrzyżackiego, zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Przepięknie urządzone Bydgoskie Przedmieście podobało mi się bardzo. Żadna stolica europejska nie powstydziłaby się tak urządzonych plantacji.
– Co Pani sądzi o filmie polskim?
– Zdaje mi się, że robi postępy. Przyznam się zresztą szczerze, że wolę o tej sprawie nie mówić.
Rozumiem doskonale miłą artystkę, która w skromnej sukience i opalona „na murzynkę” robi przemiłe wrażenie.
FILM ZOSTANIE SKOŃCZONY W LISTOPADZIE
Ekspedycja przygotowuje się do odjazdu.
Zamieniam jeszcze kilka stów z reżyserem Zarzyckim.
– Kiedy Panowie ukończą film?
– Sądzę, że 15 listopada będzie już zupełnie gotowy do wyświetlania.
– Czy będzie dużo zdjęć w atelier?
– Prawie żadne. Cała niemal akcja rozgrywa się na plenerach.
Żegnam sympatycznych filmowców z przeświadczeniem, iż Ludzie Wisły będą należeć do kategorii udanych obrazów polskiej produkcji filmowej.
Zdjęcie wprowadzające: Jerzy Pichelski i Ina Benita na fotosie z filmu Ludzie Wisły (1938). Źródło: FOTOTEKA/FINA.