
Nie żyłam samotnie
Wydawnictwo Artystyczne i Filmowe (1985)
Warszawa, październik, wieczorem.
Więc właśnie wyjechałam. Co mnie czeka? Któż to wie?!… Bardzo się martwiłam, bo przypomniałam sobie, że zapomniałam zabrać rurki do włosów. Wprawdzie można kupić inne, ale tamte zostawiłam na gazie, a gaz właśnie zapomniałam zakręcić. Ale za to zapomniałam zakręcić kurek w łazience, więc przynajmniej nic nie grozi.
Sycylia, listopad, rano.
Otóż jestem na Sycylii. Jest to mała wysepka zaraz za Włochami i zaczyna się od Messyny, słynnej z trzęsienia ziemi. Bardzo byłam ciekawa tego (trzęsienia). Niestety trzęsienie ziemi tutaj już nie występuje, bo podobno dawało deficyt, więc dyrekcja zbankrutowała i mają tu teraz zrobić zrzeszenie ziemi. I rzeczywiście.
Sycylia, listopad, po południu.
Jeszcze nie zmrużyłam oka, bo dotychczas bardzo mnie moskity pogryzły. Ale tylko dlatego, że na łóżkach są muślinowe siatki od moskitów, i jak który moskit wejdzie pod siatkę, to już nie może trafić, żeby wyjść, i całą noc gryzie z samych nudów. Może dzisiaj się wyśpię.
Sycylia, listopad, wieczorem.
Bardzo się dzisiaj wyspałam. Prawdziwa wyspa. Zaraz po śniadaniu byłam na spacerze. Tutaj jest bardzo dużo kaktusów, które się na skałach i urwiskach marnują bez doniczek. Sycylia bogaty kraj.
Sycylia, grudzień, wczesnym rankiem.
Sycylia bardzo bogaty kraj. Nawet dziś na ulicy znalazłam lira. Pomarańcze rosną tutaj na drzewach, jak u nas jabłka. A „makaroni” bardzo trudne jedzenie. Żeby makaroni dawali na szpulkach, to by było łatwo odwijać i jeść. Na talerzu trudno rozplątać. Te całkiem długie makaroni nazywają się szpagatti – od polskiego słowa szpagat.
Ta Ormina[1], grudzień.
W tej Orminie bardzo przyjemnie. Jest nawet grecki teatr, ale już stary i bardzo zniszczony. Trzeba zrobić remont. Już napisałam do Tuwima, żeby mi prędko przerobił jaką starą grecką sztukę, to bym pograła[2].
Tamże.
Byłam z wycieczką w Syrakuzach. Syrakuzy bardzo bogaty kraj. Poznałam osobiście jednego starego Włoskiego. Powiedział, że się nazywa Archimedes. Powiedział, żebym mu dała punkt oparcia, to poruszy ziemię. Chciałam się obrazić, ale nie wiedziałam, jak po włosku. Po drodze była Etna. Nic ciekawego, zwyczajny wulkan.

domena publiczna / Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny – Archiwum Ilustracji / zasoby NAC
Tamże.
Wieczorem wyszłam na spacer na brzeg. I weszłam na skałę nad morzem, żeby się trochę zadumać. Ale potknęłam się i wpadłam do wody. Jeden mnie wyratował, ale nie miałam pieniędzy, więc mnie znowu wrzucił. Ale było ciemno i nie wiedziałam, gdzie brzeg, a gdzie pełne morze. Rano zobaczyłam, że brzeg był bardzo blisko, więc wyszłam i po drodze do hotelu wyschłam.
Warszawa, rano.
Już przyjechałam. Mój ulubiony i znany fotograf, Adolf Dymsza (Mazowiecka 12), był jak na złość na dworcu i powiedział, że jego znajomi przez cały czas widzieli mnie w Otwocku. Nieprawda. Na dowód, że byłam na Sycylii, załączam moją fotografię z tej Orminy.
Mira Mazowiecka 12, Zimińska Ziemiańska. Artystka Qui Pro Quo.
P.S. Aha, byłabym zapomniała, rurki się nie przepaliły, bo woda zalała mieszkanie.
[1] Taormina, żartobliwie zwana przez Mirę Zimińską Tą Orminą.
[2] Żartobliwy pomysł zagrania jakiejś sztuki w teatrze greckim w Taorminie, wyrażony przez M. Zimińską w jej pamiętniku z podróży na Sycylię, T. Boy-Żeleński skwitował równie żartobliwie w recenzji programu Qui Pro Quo pt. MSZ, czyli pamiętaj o mnie (premiera 18 stycznia 1929 roku).
„Z początkiem sezonu zdawało się, że wszystko chwieje się w posadach: Ordonka żegna się z Warszawą publicznie i prywatnie, Zimińska zakłada własny teatr w Taorminie, Dymsza się żeni, Krukowski się żeni, p. Tacjanna wycofuje swoje girlsy – słowem, trzęsienie ziemi! I znowuż w styczniu wszyscy są razem, weseli, uśmiechnięci, zgodni. Kochana stara buda stoi mocno w miejscu”.
T. Boy-Żeleński, Pisma, t. XXIII, cyt. wyd., s. 484
Zdjęcie wprowadzające: fragment wspomnień Miry Zimińskiej Nie żyłam samotnie wydanych w 1985 roku.