Prawo serii ogarnęło teraz światek filmowo-artystyczny. Adolf Dymsza, Witold Conti i Jan Woycieszko na ławie oskarżonych.

 
Prawo serii ogarnęło teraz światek filmowo-artystyczny. Adolf Dymsza, Witold Conti i Jan Woycieszko na ławie oskarżonych.

„Kino”
17 marca 1935, nr 11, str. 6

Wyrok w sprawie Woycieszki, popularnego baletmistrza i tancerza, już zapadł. O co był oskarżony? O niepłacenie alimentów żonie, z którą, dla powodów tylko jemu wiadomych, nie żył już od wielu lat. Sprawa była dość zawiła. Przed obliczem sądu przewinęła się duża galeria osobistości ze sfer teatralnych stolicy, przewód sądowy odsłonił wiele tajemnic i w rezultacie wyrok: trzy miesiące z zawieszeniem. To znaczy: winien. Ale trzeba podkreślić, że Woycieszko, który mógł się łatwo obronić, ujawniając powody rozstania się z żoną, wolał ponieść karę, niż dyskredytować nieżyjącą już zresztą kobietę. To mu się chwali!

Drugi proces – to sprawa Dymszy. Miał zatarg z policjantem na Placu Zamkowym, ale o tej sprawie opowiada naszemu reporterowi sam Dodek na str. 2.

Trzeci z kolei proces – to zatarg popularnego i łubianego Witka Contiego z b. dyrektorem teatru 8.30 Leopoldem Brodzińskim.

O co chodzi powaśnionym stronom?

Brodziński spotkał się z Contim w Paryżu na początku 1930, gdy Witek był młodzieńcem niespełna 21-letnim i rwał się do pracy artystycznej. Brodziński przyrzekł uczynić z Witka wielkiego gwiazdora, a w zamian za to zażądał od niego prowizji w wysokości 25% od wszystkich gaż w przeciągu ośmiu lat.

I rzeczywiście, po powrocie do kraju, za sprawą Brodzińskiego, Conti został zaangażowany do filmu Janko Muzykant. Po tym filmie Conti rozpoczął pracę i starania na własną rękę. Wytwórnie zaczęły z nim kręcić filmy, jako ze znanym już artystą. Obecnie występuje Conti z powodzeniem w Pięknej Helenie.

Brodziński utrzymuje, że wywoził Contiego do Włoch, że kształcił go w śpiewie, że ogółem wydał na niego… 40 000 złotych. Suma dość efektowna, ale czy nie przesadzona? Conti kategorycznie twierdzi, że to nieprawda.

Temida, choć ślepa, wyda niewątpliwie sprawiedliwy wyrok.

 

 

„Kino”
17 marca 1935, nr 11, str. 2

– Cóż to, panie Dodku? – pytam popularnego Antka-Policmajstra – podobno wdał się pan w niebezpieczny zatarg z policją na placu Zamkowym? I podobno byt pan „pod gazem”?

Zasępił się nasz „król humoru”.

– Nie wiem – odparł – co zawiniłem pp. reporterom, że wypisują o mnie takie duby smalone. Niemiłą niespodzianką dla mnie jest również wrogie przyjęcie, z jakiem się spotkałem u niektórych policjantów owej nocy, kiedy zwróciłem się do nich o pomoc przeciw nieostrożnemu szoferowi taksówki. Wracałem wówczas do domu razem z żoną, która, pamiętając wypadek z przed 2 lat wskutek zbyt szybkiej jazdy taksówką, domagała się, by szofer jechał ostrożniej. Kiedy kierowca odburknął mi niegrzecznie, że sam wie, co robi, kazałem stanąć i wezwałem posterunkowego.

– Ja i moja żona – wyjaśniłem – chcemy jechać wolniej, a szofer nie chce się do tego zastosować. Co mam robić?

– Nie jeździć autem, tylko dorożką! – odpowiedział przedstawiciel władzy.

– Jestem przecież komikiem i cenię debry żart – ciągnął Dymsza – ale tym razem nie byłem skłonny do żartów. Wywiązała się utarczka słowna i w rezultacie mam sprawę o obrazę policjanta. Mam nadzieję, że sąd ją rozpatrzy nie tylko ze strony formalnej.

Należy dodać, że Dymsza nieraz występował na korzyść Rodziny Policyjnej, że darzył zawsze sympatią naszych dzielnych i taktownych stróżów bezpieczeństwa i cieszy się w ich szeregach wielką popularnością.

 

 

Wśród naszych gwiazd

„Czas”
8 marca 1935, nr 66

W rb. ujrzymy o jeden film z Dymszą mniej. Znakomity ak­tor został skazany za awanturę z policjantem na pl. Zamkowym na tydzień aresztu.

 

 

Jak się robi w Polsce karierę filmową?
Proces b. sekretarza Poli Negri przeciw Witoldowi Contiemu

„Dziennik Poznański”
1935, nr 54

Warszawa, 5.III. — B. dyrektor teatru 8.30, p. Brodziński, wystąpił do Sądu Grodzkiego przeciwko aktorowi filmowemu, Witoldowi Contiemu-Kozikowskiemu, skarżąc go, iż aktor nie dotrzymał umowy.

W r. 1931 pomiędzy dyrektorem a Contim stanęła umowa, według której aktor filmowy zobowiązał się wypłacać Brodzińskiemu 25 procent od swoich dochodów za występy. W owym czasie Conti był początkującym adeptem sztuki filmowej i Brodziński, jako osobisty sekretarz Poli Negri, posiadający dużą praktykę, zobowiązał się popierać go i dopomagać przy uzyskiwaniu ról w filmach polskich. Brodziński dopomagał finansowo młodemu aktorowi, który skończył we Włoszech szkołę śpiewu. Umowa zawarta była na 8 lat i przez pewien czas artysta dotrzymywał jej, później jednak zerwał z Brodzińskim i nie wypłacał mu przyrzeczonej prowizji.

Jak wiadomo, Conti po raz pierwszy zagrał większą rolę w filmie Janko Muzykant. Było to w okresie, kiedy aktor płacił prowizję Brodzińskiemu.

Powództwo wytoczone przez dyr. Brodzińskiego dotyczy na razie prowizji od honorarium, jakie pobrał Conti za występ w filmie Rok 1914. Ponieważ otrzymał on wynagrodzenie w kwocie 3 000 zł Brodziński żąda 750 zł dla siebie.

Razem z wniesieniem pozwu dyrektor wystąpił o zabezpieczenie go, którego udzielił sąd w ten sposób, że nałożono areszt na gażę Contiego w Teatrze Letnim, gdzie obecnie występuje aktor w roli Parysa w operetce Piękna Helena.

Wczoraj odbyła się rozprawa sądowa, na której adwokaci Contiego wystąpili z powództwem wzajemnym przeciwko dyrektorowi, żądając rozwiązania umowy z mocą wsteczną. Adwokaci powołują się, że umowa jest niemoralna i przez prawo zakazana. Albowiem w danych warunkach jest zawarta na okres zbyt długi, przez co zbliża się do umów, zawartych na całe życie. Tego zaś rodzaju umowy, które jedną ze stron niewolniczo oddają w ręce drugiej, są sprzeczne z dobrymi obyczajami. Zdaniem obrońców, okres 8 lat w karierze artystycznej jest bardzo duży i krępuje każdego artystę.

Z drugiej strony obrońcy artysty wytaczają też i innego rodzaju zarzuty, dowodząc, że p. Brodziński nie wykonał należycie umowy, jaka go wiązała z Contim, nie pomagał mu w wybiciu się i zaledwie kilka razy umieścił o nim notatki w prasie. Takie postępowanie p. Brodzińskiego, zdaniem obrońców, nie wpłynęło na poprawę jego sytuacji w filmie. Twierdzą, że gdy Conti przestał współpracować z Brodzińskim, dyrektor usiłował mu szkodzić i przeszkadzać w dalszej karierze artystycznej, ośmieszał go i obniżał jego godność jako aktora.

Sąd ogłosi w tej sprawie postanowienie w najbliższy poniedziałek.

 

 

Sprawa o „niewolniczy” kontrakt

„Gazeta Polska”
1935, nr 64

W sądzie grodzkim toczyła się wczoraj sprawa cywilna pomiędzy b. dyrektorem teatru 8.30 Brodzińskim, a aktorem Witoldem Conti.

Brodziński „odkrył” przed kilku laty Contiego w Paryżu i uważając go za przyszłą „gwiazdę” filmową postanowił lansować na rynku polskim.

W r. 1931 zawarty został kontrakt, mocą którego Brodziński miał wprowadzić Contiego do świata artystycznego, protegować go i reklamować, a w zamian za to Conti miał mu wypłacać 25 proc. od swoich zarobków w przeciągu lat 8-miu.

Początkowo umowa była dotrzymywana ze stron obu. Brodziński postarał się o zareklamowanie swego pupila, a Conti wypłacił mu umówioną część ze swego honorarium za występ w roli tytułowej filmu Janko Muzykant. Później Conti uniezależnił się i nie chciał płacić.

Brodziński wytoczył mu powództwo o czwartą część zarobku, jaki Conti uzyskał przy realizacji filmu Rok 1914. Pretensje jego Sąd zabezpieczył na poborach pozwanego w Teatrze Letnim, gdzie obecnie Conti występuje jako Parys.

Wczoraj w sądzie grodzkim rzecznicy Contiego wystąpili przeciw Brodzińskiemu z powództwem wzajemnym za niedotrzymanie umowy i niesłuszne wypłacenie 25 proc. z wynagrodzenia Contiego za występ w filmie Janko Muzykant. Zdaniem ich Brodziński niedostatecznie reklamował Contiego, a w dodatku dyskredytował go i usiłował przeszkodzić w objęciu roli Parysa w Teatrze Letnim.

Dalej strona pozwana powołuje się na kodeks Napoleona – który tego typu umowy uważa za niewolnicze i unieważnia. Sąd ogłosi wyrok w przeciągu tygodnia.

 

 

Witold Conti i jego impresario. Zgoda na 25 procent

„Dzień Dobry”
1935, nr 268

Zaciekły spór między p. Leopoldem Brodzińskim i aktorem Witoldem Contim na tle zawartej między nimi umowy prowizyjnej, przyjął niespodziewany obrót.

Brodziński był w posiadaniu umowy z p. Witoldem Contim, jako jego impresario, przy czym miał zagwarantowane 25 procent od wszystkich kontraktów i zarobków aktora. P. Conti nie wypłacił jednak prowizji p. Brodzińskiemu za udział w filmach, które nagrywał. P. Brodziński więc wystąpił do sądu o przypadającą na jego rzecz sumę 750 zł, z kwoty pobranej przez artystę za nagrywanie filmu pt. Rok 1914. Po przesadzeniu tej sprawy, p. Conti musiałby również zapłacić czwartą część swoich wszystkich innych zarobków.

Ze swej strony p. Conti wystąpił do sądu okręgowego, domagając się uznania posiadanej przez p. Brodzińskiego umowy za niemoralną, jako dającą p. Brodzińskiemu udział w cudzych zarobkach, bez żadnej z jego strony pracy.

Żale p. Contiego narobiły wiele szumu.

Wczoraj był w sadzie wyznaczony termin na badanie świadków, wskazanych przez obie strony, a mających ustalić na wniosek p. Brodzińskiego, iż p. Conti „kosztował go majątek”.

Obie strony zrzekły się jednak badania świadków, bowiem doszły do porozumienia i zawarły akt polubowny, mocą którego zakwestionowana przez p. Contiego umowa zostaje uznana za ważną i przedłużona do 1-go stycznia 1939 r.

Brodziński otrzymuje nadal 25 procent od wszystkich kontraktów i do chodów artysty, filmów, koncertów, występów itp. w całej Europie.

 


Zdjęcie wprowadzające: Witold Conti i Adolf Dymsza w filmie Janko Muzykant. Prawa do zdjęcia: domena publiczna / zasoby FINA.

 

Like
2
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments