List do redakcji: Maria Malicka

JULIUSZ LUBICZ LISOWSKI
Warszawa

„Polityka”
14 listopada 1992, nr 46

Gdy byłem ostatnio w Krakowie u Marii Malickiej, która niedawno ode­szła na zawsze, a z którą łączyła mnie zawsze wielka przyjaźń i którą uważa­łem za największą polską aktorkę dwu­dziestolecia, poprosiłem ją o odpowiedź na pytanie: dlaczego grała w czasie okupacji i dlaczego nawiązała stosunki z oficerem Wehrmachtu? Zastrzegłem się, że jeżeli chce niech nic nie mówi, ale powiedziałem, że mam wywiady z wieloma aktorkami i aktorami, i przymie­rzam się do wydania ich drukiem.

Odpowiedziała: ,,Z miłości. Ko­chałam Zbyszka Sawana, który przed samą wojną porzucił mnie dla Lidii Wysockiej, pozostawiając samą z dzie­ckiem. Oficer Wehrmachtu wyciągnął go z Oświęcimia, także uratował życie wielkiemu reżyserowi Leonowi Schil­lerowi i znakomitemu aktorowi Stefa­nowi Jaraczowi. Byłam wtedy, przed pół wiekiem, młoda i ładna, jakże ina­czej mogłam mu podziękować. A znowu mając lat czterdzieści wiedziałam, że Dama Kameliowa czy nawet Ma­dame Sans Gene to są role, które za kilka lat będą nieaktualne. Przymie­rzałam się nawet, jak wiesz, do pracy U Aktorek, ale propozycja Romana Niewiarowicza, aby zagrać w Komedii Głupiego JakubaKazimierzem Ju­noszą-Stępowskim była nie do odrzuce­nia, zwłaszcza że oboje wiedzieliśmy, ze KOMEDIA, prowadzona zresztą przez węgierskiego Żyda, Horwatha, była skrytką AK. Kiedyś to wyjdzie na jaw. Zresztą mam dewizę: nigdy się nie tłumacz, niczego nie żałuj…”.

Po wojnie, Maria Malicka nie dopu­szczona do grania w Warszawie przez żonę premiera Cyrankiewicza[1], była ulubienicą Krakowa. Zawsze ubóstwiała ją publiczność. Wiele razy była u córki w Long Island, ale nigdy nie mogła zdecydować się na pozostanie w Sta­nach. Tu jest mój kraj, tu jest moja ojczyzna. Tu jest teatr polski. Bo wbrew temu, że liczyła na granie do roku 1944, grała jeszcze długie lat czterdzieści, bar­dzo rozmaite role, bardzo rozmaite sztu­ki. Kończąc naszą rozmowę powiedziała mi po prostu: „Zapłaciłam wysoką cenę za człowieka, którego tak bardzo kocha­łam, za jedynego, którego kochałam. Ale nie żałuję tego, tak jak zresztą niczego, co zrobiłam w życiu…”[2].

 

[1] Chodzi o Ninę Andrycz, która była najprawdopodobniej zazdrosna o sławną i uwielbianą koleżankę ze sceny teatralnej.
[2] Należy zauważyć, że Juliusz Lubicz Lisowski spisał tę wypowiedź Marii Malickiej z pamięci, po kilku latach, i nie musi ona być w 100% zgodna z tym, co usłyszał od aktorki. Lisowski mógł włożyć w usta Malickiej słowa, których nie wypowiedziała, ponieważ na swój staromodny, niezdarny sposób, próbował ją usprawiedliwić. 

 


Zdjęcie wprowadzające: Małżeństwo Maria Malicka i Zbigniew Sawan podczas pobytu w Kaliszu (1935). Źródło: Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny – Archiwum Ilustracji / NAC.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments