H.L
„Kino”
27 lutego 1938, nr 9
Nie wiem, jaka była frekwencja tego czwartkowego południa w warszawskich pensjach żeńskich. Chyba bardzo słaba, sądząc z tłumów pensjonarek, które morzem berecików zalały placyk przed kościołem ewangelicko-reformowanym na Lesznie [w Warszawie – przyp. red.], gdzie brał ślub urodziwy amant filmowy i sceniczny Witold Conti. Wielkie żelazne sztachety nie stanowiły dla tłumów wielbicielek żadnej przeszkody. Rwący potok wezbranej fali dziewczęcej przerwał wszystkie zapory…
Toteż jedynie pod osłoną poważniejszego kordonu policyjnego mogła młoda para oblubieńców opuścić samochód i stanąć przed ołtarzem…
Wyglądali oboje prześlicznie! On, bardziej męski niż kiedykolwiek, potrząsał dumnie jasną czupryną. Pięknie mu było w wytwornym żakiecie z czarnym plastronem i wielką białą chryzantemą w butonierce. Nie mógłby ładniej wyglądać, nawet gdyby brał ślub w amerykańskim filmie… Ona panna młoda znana w kołach towarzyskich stolicy jako „mała Suzy” recte Zofia Halina Margulesówna, córka jednego z najzamożniejszych warszawiaków, dyrektora generalnego zakładów amunicyjnych „Pocisk” – czarująca, zarumieniona przystrojona była cała na popielato Tej barwy welurowa sukienka pantofelki, kapelusz z dużą woalką wspaniała peleryna z lisów polarnych. Ślubu udzielił im ks. Skierski, chór kościelny odśpiewał im ,,Veni Creator”, orkiestra teatru Wielka Rewia, w którym Conti teraz występuje, odegrała im pod kierownictwem dyr. I. Wesby marsza weselnego ze Snu nocy letniej Mendelsona, tłumy wielbicieli żegnały głośnym: „Niech żyje!”.
Świadkami ślubu byli: znany poeta Światopełk-Karpiński oraz p. Zdzisławowa Czermańska, małżonka cenione go artysty malarza i karykaturzysty, starsza siostra panny młodej.
Tak oto ziścił się sen o szczęściu rojony przez tych dwoje już od dawna. Conti kochał się i brał ślub niezliczone na scenie i ekranie, ale na swój ślub życiowy czekał już od wielu, wielu miesięcy. Młodą parę widywano razem już od dawna. Ileż to razy płynęli kajakiem w piękne dni letnie, opaleni na brąz, śliczni, młodzi, piękni! I teraz aż serce radowało się na widok Panny Młodej, mocno trzymającej pod rękę swego oblubieńca świadomej teraz ziszczenia swych marzeń.
Witold Conti (prawdziwe imię i nazwisko jego brzmi Witold Konrad Kozikowski) urodził się w Berlinie, szkołę skończył w Toruniu, po czym wstąpił do klasy skrzypiec konserwatorium paryskiego. Tam go poznał sekretarz bawiącej podówczas w Paryżu Poli Negri p. Leopold Brodziński i uzyskał dlań wielce odpowiednią rolę w polskim filmie Janko Muzykant, w którym Conti mógł spożytkować swe umiejętności skrzypcowe. Ten debiut filmowy był tak udatny, że kariera filmowa Conti’ego była ugruntowana. Okazało się, że ma również dźwięczny głos, zaczął więc występować w komediach muzycznych i operetkach. Ostatnio w teatrze Wielka Rewia. Tam też spędził… swoją noc przedślubną, próba nowej operetki trwała bowiem niemal do rana. Tam również spędzi swój wieczór poślubny. Charakterystyczne, że ta nowa operetka nazywa się… Rozwódka, co jednak – wierzymy w to głęboko! – nie będzie złym omenem dla nowożeńców.
Zdjęcie wprowadzające: Aktor i śpiewak Witold Conti z żoną Suzy Margulesówną wychodzą z kościoła Ewangielicko-Reformowanego na Lesznie. Źródło: NAC