Afera z filmem polskim. Wykonawcy nie otrzymali ani grosza zapłaty
„5-ta Rano”
13 marca 1933, nr 72
W swoim czasie p. Zofia Dromlewiczowa zamieszkała w Warszawie przy ul. Królewskiej 29 oraz p. Natan Frenkiel, lokator domu przy ul. Jerozolimskiej 43, postanowili zabawić się w producentów filmowych. Zaangażowali aktorów, muzyków, personel techniczny i owocem wysiłku był wyświetlany niedawno w Warszawie film pt. Puszcza. Ale oto wykonawcy filmu Puszcza zwrócili się do Dromlewiczowej i Frenkla po przyrzeczone im honoraria.
Producenci oświadczyli, że posiadaczem filmu jest p. Emil Kac, zamieszkały Zielna 16 i że do niego należy się zwrócić w sprawie wypłacenia należnego im wynagrodzenia.
P. Kac nie poczuwa się do obowiązku zapłacenia honorarium wykonawcom, gdyż ich nie angażował i wobec nich się do niczego nie zobowiązywał. Wykonawcy nie otrzymali za swą pracę ani grosza. Wobec tego wnieśli skargę o oszustwo.
Puszcza oszustów. Wierzyciele nie mogą znaleźć wytwórców filmowych
„Echo”
30 marca 1933, nr 89
Warszawa, 30 marca. Pisaliśmy już o aferze wytwórców filmu Puszcza, w wyniku której poszkodowani zostali wykonawcy tego filmu. Kilkanaście osób, którym wręczono w zamian zapłaty bezwartościowe weksle, złożyło skargę do sądu pracy, pozywając wytwórców, niejaka Zofię Dromlewiczową i jej wspólnika, Natana Frenkla. Na liście skarżących figuruje m.in. Nina Grudzińska, gwiazdka filmowa Ina Benita i szereg innych.
Wczoraj sprawa znalazła się na wokandzie sądowej, nie doszło jednak do rozprawy, bo okazało się, że Frenkiel zbiegł do Gdańska, zaś Zofia Dromlewiczowa nie może być odszukana w Warszawie, gdyż ukrywa się przed wierzycielami.
Tymczasem wychodzą na jaw nowe szczegóły afery. Podobno Frenkiel ma na sumieniu nie tylko sprawę Puszczy, ale i mniej artystyczną, choć niemniej kolidującą z prawem, sprawę upadłości przedsiębiorstwa bławatnego przy ulicy Gęsiej. Frenkiel miał wystawić na kilkaset tysięcy weksli ze swoim podpisem, a później odmówił płacenia, oświadczając, że podpisał to inny Natan Frenkiel.
Sąd postanowił, w razie niestawienia się pozwanych na nowy termin rozprawy, zarządzenie sprowadzenia pod przymusem.
Puszcza przed sądem pracy
„Kino dla Wszystkich”
1933, nr 15
Na tle niezapłacenia należności za pracę artystyczną i techniczną przy filmie Puszcza wytoczona została przed sądem pracy sprawa przez współpracujących przy tym filmie aktorów przeciwko finansistom tego obrazu, pani Zofii Dromlewiczowej i p. Frenklowi.
W prasie codziennej rozniosły się na marginesie tej sprawy pogłoski, jakoby p. Frenkel, obawiając się surowej kary uciekł z Polski zagranicę, i że pani Dromlewiczowa ukrywa się przed sądem. Pogłoski te są nieprawdziwe. P. Frenkel przebywa w Warszawie i wyjeżdżał tylko na kilka dni za interesami na prowincję, zaś pani Dromlewiczowa również bawi w stolicy.
Bagienko polskiej produkcji filmowej. Jak się realizuje filmy polskie
„Dziennik Poznański”
23 września 1933, nr 219
Warszawa (Tel. wł.). Sąd pracy Warszawa II rozpatrywał wczoraj ciekawy proces, który odsłonił niezbyt piękne kulisy naszej rodzimej produkcji filmowej.
Z powództwem o sumę 3900 złotych wystąpił dr. inż. Henryk Zagrodziński przeciwko największej wytwórni filmowej w Warszawie D’Alben Studio. P. Zagrodziński został zaangażowany przez francuskiego żyda Halperna, który w rok po przybyciu do Polski przybrał nazwisko D’Alben, na stanowisko kierownika działu dźwiękowego. P. Zagrodziński miał otrzymać po 600 złotych miesięcznie i 300 złotych od każdego filmu.
Kiedy po upływie kilku miesięcy wytężonej pracy, Halpern nie myślał wcale o regulowaniu należności, p. Zagrodziński wystąpił do sądu o wypłacenie wymienionej sumy.
W odpowiedzi na skargę Zagrodzińskiego Halpern wystąpił z powództwem wzajemnym na sumę 5000 złotych, twierdząc, że skarżący stale demolował mu urządzenie, narażając na olbrzymie straty.
Na poparcie tych faktów Halpern powołał świadków w osobach reżyserów Lejtesa, Ordyńskiego i p. Dromlewiczowej, która zajmowała się finansowaniem polskiej produkcji filmowej.
Tymczasem świadkowie ci, miast „pogrążyć” p. Zagrodzińskiego, – omówili obszernie horrendalne stosunki, panujące w branży filmowej.
Świadkowie oświadczyli, że „Halpern nie jest ani fachowcem, ani przemysłowcom, ani finansistą”. Filmem zajął się zupełnie przypadkowo.
Studio przy ul. Wolskiej, rzekomo własność Halperna, jest zorganizowane w ten sposób, że żaden ważniejszy obiekt nie należy do Halperna. Sale i hale operacyjne są własnością Joska Świecy, aparatura do udźwiękowienia firmy wiedeńskiej Scenoplion itd. Filmy w większości wypadków były produkowane w ten sposób, że poszukiwało się finansistów, którzy za cenę umieszczenia ich nazwisk jako realizatorów lub pomocników operatorów, dawali poważne sumy, jako pożyczkę. W ten sposób namówiono p. Dromlewiczową na sfinansowanie filmu Puszcza, na który dała ona 100 000 złotych. Na zwrot tych pieniędzy p. Dromlewiczowa czeka do dziś dnia.
Niepochlebnie również wyrażali się świadkowie o filmach wyprodukowanych na własną rękę przez D’AIben Studio. Z jednym z takich filmów Dzikie Pola, udźwiękowionych przez pozwaną wytwórnię wydarzył się formalny skandal na premierze. Okazało się wtedy, że w momencie kiedy na ekranie bohater oświadczał się, rozlegało się szczekanie psa itd.
Po tak kompromitujących Halperna zeznaniach sąd zasądził w całości powództwo Zagrodzińskiego, oddalając niczym nie udowodnione pretensje wzajemne właściciela D’AIben Studio. (M).
Polskie „Hollywood” przed Sądem Pracy
„Robotnik”
22 września 1933, nr 342 = nr 5486
Przed dwoma dniami w sądzie pracy Warszawa II znalazł się proces niezwykle ciekawy a rzucający jaskrawe światło na stosunki, panujące w polskim przemyśle filmowym, przemyśle, opanowanym i prowadzonym w przeważnej części nie przez fachowców, ani też przemysłowców ale przez korsarzy przemysłowych, żerujących na łatwowierności ludzkiej i pchających nie naprzód lecz wstecz młody przemysł filmowy polski. Sąd pracy, pod przewodnictwem sędziego Grabowskiego, rozpatrywał mianowicie sprawę największego studium filmowego w Warszawie mieszczącego się przy ul. Wolskiej pod nazwą D’Alben Studio, przeciwko któremu wystąpił b. pracownik studia, p. dr Henryk Zagrodziński.
Dr Zagrodziński został zaangażowany w styczniu 1932 roku przez wytwórnię D’Alben Studio, będącą własnością niejakiego p. Halperna, w charakterze kierownika działu dźwiękowego. Miał on otrzymywać 600 zł miesięcznie oraz po 300 zł dodatkowo za każdy zmontowany film. P. Zagrodziński pracował w studio do 15 października 1932 roku i przez szereg miesięcy bezskutecznie upominał się o wypłacenie mu pensji. Gdy, zniecierpliwiony bezowocnością swych nalegań na własne żądanie opuścił zajmowane stanowisko, zaległość jego wynosiła 3.900 zł. Wobec tego, iż р. Наlреrn w dalszym ciągu nie reagował na żądania zapłaty p. Zagrodziński zwrócił się do Sądu Pracy,
Ciekawa i obfitująca w sensacyjne momenty rozprawa ciągnęła się przez 7 godzin, w ciągu których przed kratkami przesunęło się kilkunastu świadków, rekrutujących się z tzw. branży filmowej. Pan Halpern chcąc i tym razem uchylić się od zapłacenia pracownikowi, zgłosił powództwo wzajemne, w wysokości 5 tys. zł twierdząc, że dr Zagrodziński naraził go na szkody i straty przez świadome i umyślne niszczenie i demolowanie studio oraz odmawianie klientów.
Z zeznań świadków, sprowadzonych przez p. Halperna dla udowodnienia powyższych okoliczności, prócz stwierdzenia nieprawdziwości zarzutów p. Halperna, wynikało, iż stan przemysłu filmowego w Polsce jest wręcz rozpaczliwy. Okazało się, że twierdzenie o opanowaniu tej gałęzi przemysłu przez aferzystów i niefachowców jest zupełnie słuszne, co gorzej – ujawnione zostało, że „przemysłowcy” ci przystępują do produkcji, nie mając ani kapitałów, ani też finansistów stałych, lecz liczą jedynie na naiwność tego czy innego osobnika, chcącego utracić kilkadziesiąt lub kilkaset tysięcy.
I tak np. okazało się, że w studio, będące jakoby własnością p. Halperna, zarówno sale jak i hale należały nie do p. Halperna lecz do niejakiego Joska Świecy, aparatura dźwiękowa też nie była własnością p. Halperna, lecz firmy wiedeńskiej Telenophon, a kapitały na produkcję dawali ci, którzy chcieli uwiecznić swoje nazwisko na ekranie.
O staranności, z jaka odnoszono się do produkcji filmowej w D’Alben Studio, – świadczy wymownie fakt, ustalony w czasie przewodu sądowego, a znany uprzednio z prasy, iż film Dzikie pola wystawiono w Colosseum bez próbnego wyświetlania go w wytwórni po zmontowaniu. Rezultatem tego było, że film znalazł się na ekranie nie zsynchronizowany, to znaczy, że dźwiękowość nie była dopasowana do akcji np. aktor pił wodę, a jednocześnie film śpiewał, co wywołało głośny skandal na premierze.
Zbadani w charakterze świadków reżyserzy filmowi Ordyński, Lejtes, Dromlewicz, zeznali, iż dosłownie każdy z filmów, wychodzących z tej „wytwórni”, był sfinansowany przez kogo innego.
Na jednym z obrazów wytwórni pt.: Puszcza p. Dromlewiczowa, którego reżyserowała i finansowała – straciła 100 tys. zł.
W ciągu kilku lat istnienia wytwórni wyszły z niej, jak wiadomo, filmy: Puszcza, Dzikie pola, Rok 1914 i ostatnio Pałac na kółkach – z których ani jeden nie osiągnął należytego poziomu artystycznego poza przedstawieniem anormalnych stosunków w studio, wcale nie stwierdzili aby p. Zagrodziński świadomie niszczył urządzenia w studio i naraził przez to p. Halperna na straty. Okazało się przeto, że sprytny Halpern, nie chcąc płacić wynagrodzenia za pracę, skonstruował sobie fikcyjne powództwo wzajemne.
Sąd pracy odrzucił powództwo wzajemne Halperna, zasądzając całkowicie powództwo p. Zagrodzińskiego w wysokości 3900 zł oraz koszty sądowe w wysokości 705 zł.
W imieniu dr. Zagrodzińskiego występował tow. adw. Kopankiewicz.
Zdjęcie wprowadzające: Ina Benita i Andrzej Karewicz w jednej ze scen filmu Puszcza.