Przebłyski filmowe w nowych rewiach (1932)

Liń.
„Kino”

15 maja 1932, nr 20

Lena Żelichowska w najnowszej rewii Bandy.
„Kino” 1932, nr 20

Jak już kilka razy zaznaczaliśmy, każda nowa rewia daje nam moc re­miniscencji filmowych. Wystarczy spojrzeć w nowej rewii Bandy[1] na… Dymszę. Przecież to połączenie Ha­rolda Lloyda (uśmiech i kapelusik), Charlie Chaplina (chód), i Buster a Keatona (łamańce) i… Adolfa Dym­szy (w ogóle), tego z filmu „ułańskie­go”…

Patrząc zaś na Lenę Żelichowską i widząc, jaką z tej tancerki ciekawą aktorkę zrobił reżyser rewiowy Járosy, nasuwa się myśl, jakiego inte­resującego „vampa” zrobiłby z niej zdolny reżyser filmowy. Przy jej drapieżnych oczach, zmysłowych ustach, nogach sarenki i ruchach pan­tery byłaby z niej taka polska Marle­na, że ho, ho… Tyle, że młodsza i świeższa…

Wreszcie, spoglądając na Pogorzel­ską, jako „kuchtę”, przypomniała nam się Helcia Pichcik, niedawna filmowa królowa piękności Grajdołka…

Igo Sym i Aleksander Żabczyński, jako „rywale” na scenie Morskiego Oka.
„Kino” 1932, nr 20

W Morskiem Oku – „morski” obraz zwraca na siebie uwagę przede wszystkim[2]. Zizi Halama i Feliks Parnell, olśniewając blaskiem swych nagich kras, kreślą ruchami giętkich ciał zwiewne linie żyjątek morskich, „gwiazd”, najad, meduz, krzewów koralowych. Gdzieśmy to już wi­dzieli? Na filmie. Tak, na wyświe­canych dodatkach nadprogramowych z cyklu Cuda zatoki neapolitańskiej pięknych zdjęć z akwariów. Po chwili świetlany miraż znika i widzimy na­gle tę samą parę w tańcu „więzien­nym”. Skąd to znamy? Oczywiście z Szarego domu.

Ale największą atrakcją jest „kon­kurs filmowy Morskiego Oka”. Jeden z najlepszych żarcików, oparty na owczym pędzie do gry filmowej mnó­stwa osób, najczęściej zgoła niepowo­łanych. Można się uśmiać do łez z tej parodii nakręcania filmu. Tak mniej więcej musiały wyglądać „ateliers” rozmaitych nabieraczy ze „szkół fil­mowych” i tym podobnych blagierów, żerujących na sympatii, jaką sobie zdobył film i chęci zbliżenia się do jego tajników. „Reżyseruje” tę świetną parodię – Igo Sym. A więc człowiek, który coś o tym wie, jak trudno jest wkroczyć na drogę artysty filmowego i utrzy­mać się na niej. Ma też tam obrazek, ujmujący swym czarującym powabem. Oto treść…

Skecz z Igo Symem i z girlsami w Morskim Oku.
„Kino” 1932, nr 20

Garderoba „girls”. Wiotkie, smu­kłe sylwetki, lśniące paroma kawałka­mi cekinów, stanowiących cały ich strój. Marzą o swym ulubieńcu Igo Symie. Uwydatnia to wizja filmów znanego „gwiazdora”. Wtem – o, dziwo! – marzenie się ziściło. Z ekranu schodzi… Igo Sym we własnej osobie… Gawędzi z tą lub z ową… Ra­mionami nagarnia i tuli… „Girlsiątka” nie wiedzą, czy to sen, czy jawa… Wsłuchane, wpatrzone, oczarowane… Ileż dziewczątek im tego zazdrości! Być co wieczór tak blisko Syma!..

Niejedna zaś przy tym sobie myśli: gdyby tak i mnie kiedyś Igo „zauwa­żył”, ale tak „naprawdę”! Żart na stronę! Małoż to artystek filmowych wyłoniło się z zespołów „girls”? Mnóstwo! Z polotną Lilianą Harvey na czele. Więc może i stąd? Bacz­ność, panie Igo i polscy wytwórcy filmowi!

Razem z Symem występuje w pio­sence Żabczyński. Śpiewają: Kto ma większe powodzenie?, wymienia­jąc własne zalety. A kto Wam się więcej podoba Czytelniczki? Decyduj­cie!

 

[1] Chodzi o rewię Wiosna Bandytów.
[2] Chodzi o rewię Listek figowy.


Zdjęcie wprowadzające: efektowny numer Morskiego Oka pt.: Zaczarowana grota. Źródło: „Kino” 1932, nr 20.

 

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments