Mieczysława Ćwiklińska nie lubi kina (1932)

(m.s.)
„Express Poranny”
14 marca 1932, nr 74 + dod. „Express Filmowy”

„Express Poranny” 1932, nr 74 + dod.

Z trudem dostałem się do garderoby znakomitej artystki.

Pani Ćwiklińska uśmiecha się we­soło.

– Wywiad dla „Expressu Filmowego”? Widziałam wasz dodatek. Bardzo mi się podoba. Tematy w nim poruszone żywo mnie interesują. Słu­cham.

– Pani stosunek do sztuki filmo­wej? 

– Nijaki. Zwykły, prosty widz z tłumu. I to bez szczególnego entuzjazmu.

– Powody?

– Nie jestem konserwatystką i nie potrafiłabym się zasklepić jedynie w murach sztuki teatralnej. Ale cóż po­radzę, że jestem bardzo wymagająca. W erze filmu niemego interesowałam się tą sztuką żywiej, niż dziś. Cho­ciaż i wówczas miałam szczególnie nastawienie do niej. Nie przeczę, że stosunek mój był może zbyt subiek­tywny. Nic na to nie poradzę, że pra­cując tyle lat na scenie utrwaliła się we mnie myśl, że wszelka sztuka, mająca jakikolwiek związek z aktor­stwem musi przede wszystkim za­wierać dynamikę żywego słowa. W miarę, gdy sztuka filmowa dojrzewa­ła i urastała do poziomu sztuki god­nej tej pięknej nazwy, zaczęłam się powoli przekonywać do niej i moje zainteresowanie rosło z dnia na dzień. Miałam nawet w tym okresie kilka propozycji zagrania w polskich fil­mach, ale żadna mnie nie frapowała i dlatego mój czynny udział pozostał tylko w aferze rozmów.

– A dziś? Przecież film już prze­mówił.

– Otóż to: przemówił. Ale jak? Wydaje mi się, że nie ma takiego ak­tora na świecie, którego „mowa” z głośnika poprzez ekran mogłaby za­dowolić choćby w najmniejszym stop­niu. Gdy słyszałam pierwsze filmy dźwiękowe, a raczej mówione zosta­łam przerażona. Dziwiłam się tym, którzy mieli odwagę twierdzić, że „ekran zbliżył się do sceny”. Liczy­łam jednak że technika filmów dźwiękowych przejdzie swój naturalny rozwój i kiedyś stanie na wysokości zadania i dlatego od czasu do czasu sprawdzam stopień ewolucyjny. Bar­dzo mi przykro, że jeszcze dziś film mówiony nie może zadowolić moich najskromniejszych wymagań. Widzia­łam jeden z polskich firnów mówio­nych… To ma być „teatr ze wszystkimi możliwościami kinowymi”? Nie, jeszcze nie! Moje wynurzenia, zdaje się zaoszczędzą panu trudu zapyta­nia mnie czy zamierzam grać w pol­skim dźwiękowcu.

Znów uśmiechnęła się bardzo przy­jaźnie i wyszła na scenę aby święcić zasłużone triumfy.

 


Zdjęcie wprowadzające: fragment zdjęcia portretowego Mieczysławy Ćwiklińskiej. Źródło: Archiwum Państwowe w Warszawie. 

 

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments