m. s.
„Światowid”
1 października 1938, nr 40
Praca artystyczna, ze wszystkimi jej osobliwymi cechami, wytwarza dokoła aktorów nimb[1] tajemniczości. Przywykliśmy sądzić, że życie artystów – to życie z jakiegoś innego wymiaru, pełne romantyzmu, pociągającej lekkomyślności, a w każdym razie, że to życie jest odmienne od naszego.
A tymczasem, często się zdarza, że stając oko w oko z rzeczywistością takiego życia – jesteśmy i rozczarowani i zdumieni jego prostotą, surowością i brakiem jakichkolwiek skomplikowań. Tyczy się to przede wszystkim Eugeniusza Bodo.

Bodo jest zawołanym domatorem… Lubi swój dom, ciepło rodzinne, obok kochanej i kochającej matki, gdzie czuje się najlepiej. Bodo nie lubi tańczyć. Wyładowuje swoje pasje w nieszkodliwych, a czasem praktycznych namiętnościach. Był czas, gdy pochłaniało go… wyszywanie dywaników ściennych z różnobarwnych koralików. Potem malował liworem[2] na drzewie, a obecnie pasjonuje się filatelistyką.
Ma nieprawdopodobnie bogatą fantazję, która pracuje bezustannie. Pod tym względem jest fenomenem: nigdy jedna myśl nie absorbuje go całkowicie. Potrafi np. z łatwością bawić się znaczkami, a równocześnie słuchać i rozumieć, co się do niego mówi, i… przemyśliwać do najdrobniejszych szczegółów nowe tematy filmowe.
Bodo ogromnie kocha zwierzęta. W jego domu zawsze jest pies. Ongiś był 60-kilowy Sambo, dziś jest filigranowa ratlerka Basia, która najdotkliwiej odczuwa filatelistyczną namiętność swego pana, który nie ma czasu na pieszczotki i zabawy z nią.
Nieprawdopodobna jest pracowitość tego gwiazdora. Czy dacie wiarę, że Bodo nigdy nie miał tzw. urlopu? Nie było dotąd w jego życiu miesiąca, poświęconego na wyjazd dla odpoczynku, czy kuracji (w tym roku „na siłę” wyrwał się zaledwie na 10 dni do Ciechocinka).
Mówią o nim, że jest „nerwus”, lub „dziwak”. Nieprawda. Gdy wybuchnie, to tylko dlatego, że u innych drażni go banał, ignorancja, brak poczucia odpowiedzialności i indywidualności twórczej. Nawet zawistni muszą mu przyznać trzy ogromne zalety charakteru: dobroć, sprawiedliwość i solidność.
Taki jest „bez szminki” Eugeniusz Bodo w życiu osobistym.
[1] Nimb – otaczające kogoś powszechne uznanie.
[2] Liwor – brokat, który przed wojną robiony był z drobnego, potłuczonego szkła.
Zdjęcie wprowadzające: sesja zdjęciowa z lat 30. Eugeniusza Bodo i Sambo. Fotograf: Jerzy Benedykt Dorys.