Panu Twardowskiemu grozi sąd i… spalenie na stosie, ale nie za czarnoksięskie sztuczki
„Gazeta Gdańska”
11 marca 1936, nr 59
W Toruniu wyświetla obecnie kino Mars film polski o Panu Twardowskim, który niedawno, poprzedzony wielką reklamą wszedł na nasze ekrany.
Ale nie chodzi nam tutaj o stronę artystyczną filmu, a o uparte pogłoski, które krążą dokoła tego obrazu, a które wyciąga na światło dzienne jedno z pism poznańskich. Chodzi nie mniej nie więcej tylko o pretensje różnych stron do autorstwa Pana Twardowskiego. Otóż co pisze pismo poznańskie:
Premiera w Warszawie odbyła się przed kilkoma dniami i film od razu „chwycił”. Z tą jednak chwilą nastąpił drugi akt całej sprawy. Otóż okazało się, że Panem Twardowskim interesowano się już dawniej, że swego czasu znany Starewicz zrobił w Ameryce film oparty na tym temacie, który ma obecnie otrzymać ilustrację muzyczną, a dalej Pana Twardowskiego zrobiła również przed laty jakaś mała wytwórnia w Krakowie.
Powodzenie Pana Twardowskiego wytwórni Ultra-Film skłoniło właścicieli obu starszych obrazów do podjęcia starań, by i one weszły na ekrany. Grozi nam więc oglądanie aż trzech Panów Twardowskich. Naprawdę, twardy to będzie orzech dla publiczności.
Ale to jeszcze mało! Obecnemu Panu Twardowskiemu, którego scenariusz napisali Gąsiorowski i Anatol Stern grozi… spalenie. Tak, tak! Okazuje się, że w r. 1931 zgłosił się do wytwórni Sfinks niejaki p. Wiktor Dzierzbicki, przedkładając do filmu Pan Twardowski scenariusz, napisany do spółki z p. Edwardem Sobkiewiczem. Scenariusz ten odrzucono, był bowiem na owe czasy dla naszych wytwórni zbyt kosztowny. W Sfinksie pracował wówczas Henryk Szaro, reżyser obecnego obrazu o krewkim szlachcicu. P. Dzierzbicki, nie zrażony niepowodzeniem zastrzegł sobie u jednego z notariuszów warszawskich prawo autorskie do filmu Pan Twardowski i ogłosił to w prasie.
I spotkała go teraz niespodzianka ze strony wytwórni Ultra-Film. Przed prapremierą warszawską zgłosił się więc do producentów, domagając się zniszczenia filmu na podstawie swych praw, tym bardziej że uznał, iż reżyser Szaro zużytkował również pomysły z jego scenariusza przedłożonego swego czasu w Sfinksie. Z tą chwila weszli w grę pełnomocnicy prawni oba stron. Do ugody nie doszło, film idzie dalej, a jedynie do prokuratora wpłynęła skarpa p. Dzierzbickiego przeciwko wytwórni Ultra-Film.
A więc zaistniała kwestia prawa autorskiego. Kto wygra? Nie wiadomo. Ale wydaje się nieco dziwne zastrzeganie sobie praw do rzeczy, będącej legendą, czyli należącej niejako do ogółu. W każdym razie o całej sprawie mówi się dość głośno nie tylko w stołecznym świecie filmowym, tym bardziej, że praw i swoich dochodzą również Ludomir Różycki, kompozytor baletu Pan Twardowski (o tytuł) i jeszcze jakiś muzyk.
Sytuację postanowiła tymczasem wykorzystać jak najśpieszniej wytwórnia Fex-Film i nosi się z zamiarem nakręcenia Pana Twardowskiego jako groteski z Adolfem Dymszą w tytułowej roli i Lopkiem Krukowskim w roli diabła; ktoś inny zamierza wziąć Parnela i jego zespół i nakręcić balet Pan Twardowski jako film taneczno-muzyczny. Czyli na wzór Ameryki – seryjna produkcja wałkowana dokoła jednego tematu.
Czy na tym zyska rozwój polskiej produkcji filmowej – śmiem wątpić!
Tytuł Pan Twardowski nie może być niczyją własnością
„Ilustrowany Kuryer Codzienny”
7 czerwca 1936, nr 157
Z Warszawy donosi (Pm): Sąd okr. rozpatrywał sprawę, która ma rozstrzygnąć prawa do tytułu utworów pod nazwą: Pan Twardowski.
Sprawa powstała wskutek skargi, wniesionej przez Wiktora Dzierzbickiego przeciwko reż. Henrykowi Szaro oraz wytwórcy filmowemu Norbertowi Hochmanowi[1]. P. Dzierzbicki napisał kiedyś scenariusz pt.: Pan Twardowski i złożył odpis u rejenta, przy czym wpadł na oryginalny pomysł uzyskania „patentu”, zastrzegając sobie prawo do tytułu Pan Twardowski w akcie notarialnym!
Tymczasem niedawno temu reżyser Szaro i przemysłowiec filmowy p. Hochman wyprodukowali artystyczny film pt.: Pan Twardowski na podstawie scenariusza pp. Gąsiorowskiego i Anatola Sterna. Wówczas p. Dzierzbicki wystąpił do sądu przeciw producentom o naruszenie prawa autorskiego, przez użycie tytułu Pan Twardowski.
W charakterze świadka zeznawał m.in. sen. Wacław Sieroszewski, który stwierdził, że sam kiedyś napisał książkę pod tym tytułem oraz scenariusz, gdyż każdy może korzystać z legendy ludowej, a nikt o tego rodzaju tytuł nie może mieć pretensji. Zresztą sen. Sieroszewski przeglądał przedtem scenariusz p. Gąsiorowskiego i nie widział przeszkód w realizacji tego scenariusza. Również przesłuchany w charakterze świadka p. Józef Relidzyński stanął na gruncie, że tytuł Pan Twardowski nie może być uważany za niczyja własność. Sprawa została przerwana do dnia następnego.
Epizody z dzieł Mickiewicza i Kraszewskiego uważał za swoje…
„Ilustrowany Kuryer Codzienny”
8 czerwca 1936, nr 158
Z Warszawy donosi (Pm): Sąd okr. ogłosił w sobotę wyrok w procesie o prawo autorskie do tytułu Pan Twardowski.
Sąd uznał, że historia o Twardowskim i sam tytuł tej historii oparty jest na legendzie ludowej.
Jeszcze przed skarżącym p. Dzierzbickim było wiele utworów o tym tytule, a nawet były robione przed kilkunastu laty dwa filmy pod tym tytułem. W skardze swojej p. Dzierzbicki powoływał się na to, że w filmie, wyprodukowanym przez reż. Szaro i przemysłowca filmowego Hochmana użyto pomysłów i fragmentów, zawartych w scenariuszu napisanym przez p. Dzierzbickiego przed kilku laty. Obrońca jednak oskarżonych adw. Henryk Koral wskazał, że fragmenty te, które miał w swoim scenariuszu p. Dzierzbicki, a którym podobne znalazły się również w filmie, były zaczerpnięte z… Kraszewskiego i z Mickiewicza, a wiec nie może rościć sobie do nich pretensji żadna ze stron.
Z tych wszystkich względów sąd uniewinnił oskarżonych, zasądzając od p. Dzierzbickiego opłaty sądowe.
Z ramienia oskarżyciela powództwo wnosił adw. Kwiatkowski, który domagał się zasądzenia od oskarżonych 50.000 zł odszkodowania i 10.000 zł tytułem pokutnego. Wobec wyroku uniewinniającego sąd pozostawił powództwo bez rozpoznania.
[1] Norman Hochman był właścicielem kin Pan i Capitol oraz szefem Wytwórni Enha-Film. Prawdopodobnie był również szefem Ultra-Filmu i producentem Pana Twardowskiego.
Zdjęcie wprowadzające: Franciszek Brodniewicz i Elżbieta Barszczewska w filmie Pan Twardowski. Źródło: „Kino” 1935, nr 49.