Olga Gaertner
11 lutego 2023 roku
W aktorstwie bywa tak, że czasami wybór zawodowy przenosi do historii, ale równie dobrze może upchnąć w głębokiej szufladzie, z której niełatwo się wygrzebać. Czy Leszek Lichota właśnie stanął przed wyzwaniem, które może określić jego karierę?
Wiemy już, że Netflix kręci nowego Znachora na podstawie powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Gdyby pisarz nie zginął w 1939 roku, miałby niewątpliwie więcej do powiedzenia na temat czasów mu współczesnych, ale to jest temat na odrębny artykuł.
Pierwszą ekranizacją Znachora był film z 1937 roku w reżyserii Michała Waszyńskiego. W roli tytułowej wystąpił Kazimierz Junosza-Stępowski. To on właśnie, z melodramatycznej postaci profesora chirurgii uczynił człowieka autentycznego i wartego współczucia, gdy jego bohater zaczyna uzdrawiać mieszkańców. Rafał Wilczur wcześniej stracił pamięć w wyniku pobicia. Miłośnicy starego kina do dziś wzdychają do pięknej Elżbiety Barszczewskiej w roli Marysi Wilczurówny (aktorka grała w filmie podwójną rolę Marysi i jej matki Beaty) oraz Witolda Zacharewicza jako hrabiego Leszka Czyńskiego. Film, szczęśliwie, zachował się do dziś.
Wówczas prasa pisała:
„Zasługa to w pierwszym rzędzie Kazimierza Junoszy-Stępowskiego, który odtworzył rolę tytułową z niepospolitym wczuciem się w klimat powieści i z wielką prostotą, cechującą największe tylko talenty. Proszę porównać Stępowskiego z największymi asami sztuki filmowej – choćby z Harry Baurem i Janningsem – porównanie to nie wypadnie na niekorzyść naszego artysty. I żałować należy, że nazwisko Stępowskiego nie błyszczy na ekranach największych metropolii świata. W porównaniu z grą Stępowskiego bladziej wypadły kreacje całego zespołu Znachora. Na wyróżnienie zasługują: Barszczewska, Ćwiklińska, Węgrzyn, Zacharewicz, Łoziński, Woliński i Buczyńska. Świetny epizod stworzył Woszczerowicz. Całość filmu efektowna i interesująca”[1].
45 lat później, Jerzy Hoffman porwał się na kolejną ekranizację powieści. Reżyser już wcześniej zmierzył się z przedwojenną wersją innego hitu kinowego pt. Trędowata (1976), która spotkała się z ciepłym przyjęciem widzów. Dlaczego więc teraz nie miałoby się udać?
Hoffman zaangażował do roli tytułowej Jerzego Bińczyckiego, znanego już wówczas jako Bogumił Niechcic z Nocy i dni (1977) w reżyserii Jerzego Antczaka. Marię Wilczurównę zagrała wtedy młodziutka Anna Dymna, a hrabiego Czyńskiego Tomasz Stockinger. Znachor okazał się hitem kasowym i do dziś pozostał klasyką polskiego kina.
Od tamtego czasu wiele się zmieniło…
Kilka dni temu media obiegła nader sensacyjna wiadomość. Amerykańska platforma Netflix, która w Polsce wystartowała w 2016 roku, kręci nowego Znachora. Na forach internetowych szum, bunt, niedowierzanie… „Jak można poprawiać arcydzieło?” Niewielu z komentujących wiedziało, że przed Bińczyckim znachorem był Junosza-Stępowski. Doczytali serfując po googlach. Dla nas to dobra wiadomość, bo poznali historię tytułu.
Z niekłamaną przyjemnością czytamy też, jak młodsze pokolenia odkrywają Znachora. Aż dziw bierze, że niektórzy pisząc zawodowo dla portali kulturowych dopiero docierają do Junoszy jako Antoniego Kosiby vel Rafała Wilczura… ba! Że dopiero docierają do Jerzego Bińczyckiego – jednego z najznamienitszych aktorów po 1945 roku!
No, ale przemilczmy… idzie nowe…
Leszek Lichota. Urodzony 17 sierpnia 1977, czyli 5 lat przed realizacją drugiego Znachora. Chłop zahaczył epokowo o legendę, czyli swój chłop. Po raz pierwszy pokazał się szerszej publiczności w serialu Na Wspólnej stacji TVN. Były to lata dwutysięczne. Jego Grzegorz Zięba zwrócił uwagę jako typowy „bad boy”, który w dodatku uwiódł Żanetę (Anna Guzik) i uciekł z kraju pozostawiając żonę i małoletnią córkę. Lichota z serialu szybko zniknął chcąc dalej rozwijać się aktorsko.
Ale od początku. ukończył studia aktorskie w Akademii Teatralnej w Warszawie w 2002 roku i związał swoją karierę zawodową z Teatrem Polskim w Poznaniu. Dotychczas widzieliśmy go w czołowych produkcjach fabularnych i serialowych, m.in.: Świadek koronny (2007), Odwróceni (2007), Kryminalni (2008), Lincz (2010), Boże ciało (2019), Bo we mnie jest seks (2021), Wielka woda (2022).
Znachor Michała Gazdy może okazać się całkowicie nowym otwarciem dla Leszka. Zwłaszcza, że zarówno aktor jak i reżyser dotykają klasyki.
Anna Dymna już skomentowała tę produkcję w rozmowie z rozgłośnią RMF FM:
„Wiem, że Netflix robi nowy film i wokół tego jest straszna burza. Trzymam za nich kciuki, żeby zrobili równie dobry film, który będzie pomagał ludziom zapomnieć o tym, co jest wokół złego. Pozwoli na chwilę wzruszyć się historią. Taka przygoda, jak moja w Znachorze – z tą ekipą, i z tym filmem – daje człowiekowi radość życia nawet w najgorszych momentach”.
Stare-kino.pl trzyma kciuki za Leszka Lichotę i pozostałych aktorów. Już teraz, po komentarzach w mediach społecznościowych, widzimy, że nie będzie łatwo zmierzyć się z legendą. Niemniej, znając możliwości aktorskie Leszka Lichoty wierzymy, że postać Rafała Wilczura jest w dobrych rękach.
[1]„Kino” 1937, nr 41.
Zdjęcie wprowadzające: Leszek Lichota jako prof. Rafał Wilczur/Antoni Kosiba w filmie Znachor. Prawa do zdjęcia: materiały prasowe platformy Netflix.