Każda jego rola była po brzegi wypełniona nie tylko wielkim talentem aktorskim, ale przede wszystkim wdziękiem. On sam, w wywiadach podkreślał, że nie jest gwiazdą… a jednak zapisał się historii II RP jako jeden z najlepszych komików. Ziuta Heyman rozmawiała z Michałem Zniczem przed rozpoczęciem zdjęć do Panienki z poste restante. Krótką rozmowę opublikowało „Kino dla Wszystkich” w 1934 roku.
– Do mnie po „wywiad”? Przecież nie jestem żadnym „gwiazdorem” filmowym – mówi znakomity komik Michał Znicz.
– O, to się pan grubo myli, albo jest pan szalenie skromny. Ukazał się pan na filmie od niedawna, ale zdobył pan sobie całe tłumy wielbicieli. Proszę, niech mi Pan opowie, kiedy zobaczymy pana znowu na ekranie?
– Bardzo szybko. Nakręcam obecnie 2 komedie: Co mój mąż robi w nocy?, gdzie gram główna rolę męską i Panienka z poste restante. Plenery tego filmu robione będą zagranicą, to też w pierwszych dniach lipca opuszczę Warszawę na 6 tygodni. Wyjazd ten i moja nowa rola niezmiernie mnie pociągają. Gram rolę bogatego, amerykańskiego przemysłowca i powiem Pani szczerze, że będę miał prawdziwą okazję tzw. „wygrania się”.
– Czy praca w filmie pociąga pana?
– Bardzo, ale ma jeden poważny minus – jest nieprawdopodobnie ciężka i absorbująca. Zdjęcia zabierają moc czasu, pozatem nie ma ciągłości w nakręcaniu ich i dlatego aktor nawet nie zdąży się wczuć dostatecznie w daną rolę. Ostatnio pracowałem w filmie bez przerwy. Jestem zaledwie rok w Warszawie, a już mam w dorobku 4 filmy. Są to: Pieśniarz Warszawy, Kocha, lubi, szanuje i 2 obecnie nakręcane.
– Czy teatr bardziej pana pociąga?
– Myślę, że tak. Tam mam bezpośredni kontakt z publicznością i odczuwam jej nastrój i stosunek do mnie. To jest dla mnie bardzo ważne.
Qui Pro Quo
Warszawa 1929