K.Cz.
„Kino”
3 maja 1936 roku, nr 18
Korzystam z przerwy między I a II aktem komedii Koko, aby odwiedzić Brodniewicza za kulisami i zapytać o najbliższe plany filmowe.
Popularny „Pan Twardowski” jest, jak zwykle, w świetnym humorze. Męczące zdjęcia w atelier, próby, gra w teatrze nic chyba nie zdoła pozbawić go tej radości życia, tryskającej z każdego słowa i spojrzenia.
– Kręcimy obecnie Małego marynarza (inaczej: Serca na kotwicy) – odpowiada Brodniewicz. – W pierwszych dniach maja rozpoczynają się zdjęcia do Trędowatej, w lipcu kręcę Wierną rzekę, gdzie gram rosyjskiego oficera. Jak Pani widzi, nie próżnuję. Poza tym mam szereg propozycji, tak, że nie wiem wprost czy podołam temu wszystkiemu.

Źródło: Fototeka/FINA
– Czy nie męczy Pana taka rozmaitość ról, odtwarzanie krańcowo innych typów? Thorn w Czarnej Perle, Rostalski w Dwóch Joasiach, Twardowski, ordynat Michorowski?
– Przeciwnie – mówi z ożywieniem Brodniewicz – lubię rozmaitość w filmie i na scenie. Przecież gdybym grywał role mniej więcej jednakowe, byłoby to zbyt nużące zarówno dla mnie, jak dla publiczności.
– A z jakiego z dotychczasowych swoich filmów jest Pan najbardziej zadowolony? – pytam podstępnie, chociaż z góry wiem, jaka będzie odpowiedź. Jakoż intuicja mnie nie zawodzi:
– W Twardowskim miałem największe pole do popisu… – odpowiada Brodniewicz.
– Jeszcze jedno pytanie: nawiązując do ankiety „Kina”, jaką powieść polską chciałby Pan zobaczyć na ekranie?
– Doprawdy, trudno mi powiedzieć; tyle jest pięknych powieści. Chciałbym, aby sfilmowano Trylogię, ale oczywiście, gdyby twórcy stanęli na wysokości zadania. W przeciwnym razie lepiej nie filmować.
Zdjęcie wprowadzające: Franciszek Brodniewicz na fotosie z filmu Dwie Joasie, „Kino” 1936, nr 18.