Kino R. 8, 1937 nr 3
(autor: Józef Steiner)
Dwie najnowocześniejsze sztuki: film i radio – zetknęły się ze sobą po raz pierwszy.
To był wielki dzień w atelier! Już od samego rana zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Zajęci gorączkową pracą przy zdjęciach ludzie filmu zrazu nie zwracali na nic uwagi. Tego dnia zresztą było dużo roboty. Rozrzucone po olbrzymiej hali dekoracje, zapełniały się na przemian aktorami: kręcono „całą parą”.
Mechanicy o rozwichrzonych czuprynach i zasmarowanych twarzach, latali jak opętani, kamera dźwiękowa ryczała potężnymi klaksonami, z powodzeniem imitując autobus na jakiejś ruchliwej ulicy.
Główny bohater – Jaśnie pan szofer – Eugeniusz Bodo przebiera się co chwila przechodząc dziwne metamorfozy od zwykłego szofera do wytwornego pana w smokingu. Ina Benita tańczy w garderobie „maquillage”, a reżyser Waszyński krzyczy: „Na co czekamy? Tu przecież można oszaleć! Jedziemy dalej!”
W ten rozgardiasz wpada nagle wieść: podobno dziś ma odbyć się transmisja do radia!
Z początku byli wszyscy zaskoczeni. Stary „cerber” u wejścia oświadczył wręcz reporterowi radiowemu, że żadna transmisja nie była przez. p. reżysera angażowana i w ogóle nie gra w tym filmie, więc nie ma po co tu stać”…
Potem poszło już raźniej. Założono kable i ustawiono mikrofon. Utworzyły się wnet dwa tereny arcyciekawej pracy: na dole tłum ludzi filmu dokoła reżysera; na górze obok garderób, skomplikowane aparaty i druty inżynierów z Polskiego Radia, którzy ze słuchawkami na uszach odbierają audycję próbną.
Na „planie” w dekoracji znalazł się nowy „ktoś”. Stanął wyniośle rozparty na trójdzielnej podstawie, błyskając w świetle jupiterów metalem swej sześciokątnej twarzy. To mikrofon radiowy – gość na terenie atelier…
Filmowcy obchodzą go dookoła i próbują oswoić się z tym nowym „panem” obecnej sytuacji.
Korzystamy z okazji i gdyby nigdy nic referujemy radiosłuchaczom przebieg pracy atelier. W pewnej chwili korzystając z przerwy w zdjęciach mjr. Recheński zaprasza do mikrofonu reżysera Waszyńskiego. Ten potentat i kacyk wytwórni filmowej traci jakoś kontenans wobec mikrofonu i ku radości swoich pracowników, przyznaje się skromnie radiosłuchaczom, że „ma ogromną tremę”. W parę minut później jest już w swoim żywiole i grzmiącym głosem dyryguje zdjęciami.
Transmitujemy fragment piosenki Bodo pt. „Tylko Ty”. Wars kierujący orkiestrą spisuje się dzielnie: sceny nie trzeba powtarzać. Potem idą w pauzie błyskawiczne wywiady z bohaterami filmu; dokonuje ich kolega redakcyjny red. Szczęsny (maluczka trema była, prawda?), a bezpośrednio potem mikrofon przenosi na falę eteru głos Bodo – do akompaniamentu fortepianowego Warsa i Pommersa na cztery ręce. Kilka objaśnień dla radiosłuchaczy, kilka wspaniałych efektów filmowo-dźwiękowych i następuje stereotypowe: „wyłączamy nasze mikrofony”…
Zdjęcie wprowadzające: Kino R. 8, 1937 nr 3
Pisownia tekstu zredagowana