m.s.
„Kino”
25 grudnia 1935, nr 52
– Proszę, niech pan siada – zaprasza mnie pani Nora, podsuwając dwie poduszki. – Tu będzie nam bardzo przyjemnie i… wygodnie. Strasznie lubię siedzieć na podłodze.
– Pani zechce mi opowiedzieć o najbardziej emocjonującym zdarzeniu z jej życia.
Chwila zastanowienia i:
– Przeżyłam już katastrofę kolejową. O, to było straszne, nigdy tej nocy nie zapomnę. To było w Rosji sowieckiej. Jechaliśmy z rodzicami z Mińska do Saratowa w tak zwanej „tiepłuszce” wagonie towarowym, na którym widnieje „miły” napis „40 osób – 8 koni”. Była surowa zima. I noc. Spaliśmy, otuleni, w co kto miał. To był sen w malignie. Miarowy turkot kół wydzwaniał rytm jednostajny, aż do pęknięcia nerwów. Naraz… Coś szarpnęło wagonem tak gwałtownie i nieoczekiwanie, że siła uderzenia, jakby dużą szczotką zmiotła wszystkich śpiących na podłodze w jedną kupę. Ja znalazłam się pod nią. Ciężar ciał i bagażu przygniótł mnie tak silnie, że byłam bliska uduszenia. W półświadomości słyszałam tak wielki krzyk, jakby wszyscy ludzie całego świata naraz zaczęli wrzeszczeć. A do tego lokomotywa z oddali tak przeraźliwie wyła i płakała.
Czy to nie było dość emocjonujące? Chyba nigdy w życiu nie zapomnę tej nocy.
Długo jeszcze siedziałem… na podłodze i gawędziłem z Norą, wpatrując się w jej czarne oczy, lśniące, jak dwie gwiazdy.
Zdjęcie wprowadzające: Nora Ney. Zdjęcie z planu filmu Uroda życia (1930).