Dwanaście krzeseł
St. H.
„Kino”
22 października 1933 roku, nr 43
Nazwać go można właściwie filmem „słowiańskim”: pomysł scenariusza zaczerpnięto z powieści rosyjskiej, noszącej ten sam tytuł, zrealizowano go zaś wspólnymi siłami polsko-czeskimi. Prawdopodobnie dzięki współpracy czeskiej, mamy nareszcie polską komedię bez bogatej jedynaczki, ubogiego konkurenta, papy-pantofla i mamy-Ksantypy. I to już jest wiele, gdyż tamte osoby doszczętnie nam się znudziły i z prawdziwą przyjemnością przenosimy się do innego środowiska.
Przygody czeskiego fryzjera i polskiego antykwariusza w poszukiwaniu jednego z 12 krzeseł, w którym pewna dobra ciocia umieściła 100.000 dolarów – tylko w ogólnej koncepcji przypominają treść wspomnianej wyżej rosyjskiej powieści. Przygody te miejscami są bardzo zabawne, miejscami zaś mogłyby być zabawne, gdyby reżyserzy zadali sobie więcej trudu. Niektóre epizody są „puszczone” i poszczególne ogniwa filmu nie są ze sobą połączone filmowo, lecz traktowane jako oddzielne scenki. Wartość ich komizmu jest rozmaita: czasem utrzymana w stylu fars amerykańskich, czasem, niestety w stylu Romea i Julci (scena spirytystyczna – zwykłe błazeństwo, niewyzyskane filmowo). Pewną oryginalnością odznacza się epizod, w którym Burian z Dymszą nie mogą się porozumieć w żadnym języku, aż wreszcie porozumiewają się przy pomocy… gwizdania. Groteskowość takiego pomysłu jest istotnie zabawna.
Największą atrakcją tej czesko-polskiej spółki są, oczywiście, Burian i Dymsza. Oni to głównie skupiają na sobie uwagę widza. Burian, jak zwykle zdradza pewną predylekcję do przedłużania dialogów i monologów, co wpływa na osłabienie tempa filmu, zwłaszcza na początku. Dymsza – jak zwykle – najlepszy jest tam, gdzie jest swym własnym reżyserem, nie oglądając się na niczyje wskazówki. W całości film ten ma zadatki na lepszy niż jest. Widocznie dwóch reżyserów na jeden film to za dużo. Publiczność jest pewnie innego zdania, gdyż bawi się bardzo szczerze.
B.
„Kurier Warszawski”
7 października 1933 roku, nr 277

źródło: Fototeka/FINA
Film ten jest pierwszą próbą produkcji mieszanej polsko-czeskiej. Scenariusz osnuto na popularnej rosyjskiej powieści Pietrowa. Jest ona dobrym materiałem do przeróbki filmowej, gdyż pogoń za majątkiem, ukrytym w jednym z 12 krzeseł, rozprzedanych różnym osobom pozwala rozwinąć akcję w przestrzeni i urozmaicić ją różnymi widokami. Niestety, nie umiano wyzyskać należycie tych atutów.
Scenariusz uległ widocznie różnym przeróbkom i zatracił właściwą linię. Nagięto go do dwóch ról popisowych: Vlasty Buriana jako spadkobiercy, który dziedziczy skarb w krześle i Adolfa Dymszy jako antykwariusza, który bierze udział w pogoni za skarbem. Burian wyróżnia się temperamentem, Dymsza – ekscentrycznością.
Komik czeski jest rozpętany, polski jego partner – powściągliwy, ale jego pozorny chłód i spokój zawiera niekiedy więcej humoru niż hałaśliwa szarża. Najlepszą sceną w filmie jest rozmowa między Czechem i Polakiem w języku… ptasim. Dymsza i Burian porozumiewają się gwizdaniem.
Reżyseria wspólna M. Waszyńskiego i M. Fricza wypadła dość nierówno. Niektóre sceny są puszczone, inne – przewlekłe. P. Pogorzelska w roli prezeski sierocińca jest źle obsadzona i nie ma nic do powiedzenia. Ilustracja muzyczna W. Dana zasługuje na uznanie. Technika zdjęć na poziomie europejskim. Strona dźwiękowa – bez zarzutu.
Zdjęcie wprowadzające: Adolf Dymsza i Vlast Burian na fotosie do filmu 12 krzeseł. Źródło: Fototeka/FINA