Coś niezwykle intrygującego było w jej uśmiechu, w jej mowie i wreszcie w niej samej… Śliczna, zgrabna, zadziorna i może nieco infantylna – tym właśnie zaskarbiła sobie serca przedwojennych widzów oraz te nasze dzisiejsze. Patrząc na Helenę Grossównę mamy wrażenie, że wyprzedzała swoją epokę – nie tylko urodą, ale przede wszystkim swobodą grania.