Mirela Tomczyk
13 grudnia 2018 roku
Coś niezwykle intrygującego było w jej uśmiechu, w jej mowie i wreszcie w niej samej… Śliczna, zgrabna, zadziorna i może nieco infantylna – tym właśnie zaskarbiła sobie serca przedwojennych widzów oraz te nasze dzisiejsze. Patrząc na Helenę Grossównę mamy wrażenie, że wyprzedzała swoją epokę – nie tylko urodą, ale przede wszystkim swobodą grania.
Postacie, które kreowała były jednakowo sympatyczne, ale każda z nich – jakże inna… Kim była? Jak potoczyły się jej losy po wojnie? I wreszcie jakie miejsce zajmuje Helena Grossówna w polskiej kinematografii?
Gdy matka Heleny Grossówny, Waleria z Winiawskich, wychodziła za mąż za Niemca Leonarda Grossa, rzeźnika i handlarza bydłem, miała już dwie córki z poprzedniego małżeństwa. Helenka urodziła się w Toruniu 25 listopada 1904 roku, a kilka lat później przyszedł na świat jej brat Bronek. Matka, po siedmiu latach powtórnego małżeństwa, znów owdowiała i rodzina zaczęła borykać się z problemami finansowymi. Gdy tylko Helena osiągnęła wiek 15 lat i mogła podjąć pracę zawodową, zatrudniła się jako uczennica w branży konfekcji męskiej (firmie kapeluszniczej). Po trzech latach została ekspedientką i zaczęła zarabiać. Ale marzenie o scenie nie dawało jej spokoju.
Na pytanie dziennikarza „Kina” z 1935 roku, jak się zaczęła jej kariera, odpowiedziała: „Sama nie wiem, jak to się stało. Wiem tylko, że bardzo chciałam. Gdy skończyłam pensję, poszłyśmy w kilka koleżanek do teatru, gdzie właśnie wybierano do baletu, chóru i figuracji. Byłam mała i zdaje się, że nie wywarłam dobrego wrażenia, gdy nagle ujrzał mnie reżyser Zdzitowiecki, zainteresował się i powiedział: «Ta mała ma coś»… I wkrótce zadebiutowałam, a jakże!…”.
Debiutowała na scenie w grudniu 1924 roku, statystując w Księżniczce czardasza Imre Kálmána. „X Muza” z 1937 roku tak opisywała początki kariery Heleny Grossówny: „Umiłowanie tańca pociągnęło ją do teatru, gdzie z zapałem statystowała, a gdy któraś z zawodowych aktorek zaniemogła, zastępowała ją, partnerując między innymi śp. Witoldowi Rolandowi w jakimś egzotycznym tańcu. Potem reż. Zdzitowiecki, podówczas kierownik Operetki Miejskiego Teatru w Toruniu, zwrócił uwagę na wdzięk, dystynkcję i nerw sceniczny młodziutkiej statystki. Polecił ją opiece baletmistrza i szybko «mała Helcia» (tak nazywała ją publiczność) wybiła się na jedną z solistek baletu”.
Helena nie miała żadnego przygotowania scenicznego, ale szybko zaczęła nadrabiać braki w wykształceniu, pobierając lekcje tańca i śpiewu. Najpierw skończyła roczny kurs tańca, a w 1926 roku szkołę baletową przy Teatrze Miejskim, w którym tańczyła przez kolejne dwa sezony. Występowała również poza Toruniem, m.in. w Bydgoszczy i Grudziądzu.
W domu nie przyznawała się, że tańczy i śpiewa w teatrze. Jej matka, która po raz trzeci wyszła za mąż, dowiedziała się o tym przypadkiem od sąsiadki.
Helena Grossówna dosyć szybko się zaręczyła i za namową ówczesnego narzeczonego, Jana Gierszala, biznesmena i mecenasa sztuki, który otrzymał propozycję administrowania posiadłością Poli Negri pod Paryżem, wyjechała z nim na początku 1928 roku do stolicy Francji. Uczęszczała tam na kursy baletowe do znanej szkoły Marii Rutkowskiej, Matyldy Krzesińskiej (faworyty ostatniego cara Mikołaja II) i Bronisławy Niżyńskiej (siostry Wacława Niżyńskiego).
Był to wyjazd pełen nowych doświadczeń w życiu przyszłej gwiazdy polskiego kina, ponieważ pierwsze słowa w języku polskim, jakie oficjalnie zarejestrowano na filmowej taśmie dźwiękowej padły właśnie z jej ust. A stało się to w podparyskim studiu filmowym amerykańskiej wytwórni Paramount, gdzie wówczas kręcono sceny do polskiej wersji filmu Tajemnica lekarza. Helena Grossówna zagrała nie tylko w epizodzie, ale wystąpiła też w zwiastunie filmu w numerze tanecznym z Jerzym Glińskim. Według ustaleń filmoznawcy dr. Krzysztofa Trojanowskiego było to w czerwcu 1930 roku. Tę niewielką-wielką rolę dostała dzięki protekcji Poli Negri.
Z zespołem artystów polskich, który zorganizowała i finansowała Pola Negri, Grossówna jako solistka jeździła z występami po Francji i Włoszech. Na uroczystości imieninowej Ignacego Paderewskiego w Morges zespół wykonał szereg polskich tańców. We Włoszech tańczyła również z zespołem rosyjskiego baletu Rasputinej (córki Rasputina).
W sierpniu 1928 roku we Francji Helena Grossówna i Jan Gierszal pobrali się. Poznali się, gdy Helena pracowała w sklepie z konfekcją męską w domu towarowym Stefana Kałamajskiego w Toruniu. Jan Gierszal był jednym z twórców polskiego teatru w Toruniu i administratorem Teatrów Pomorskich. Ich ślub odbył się w kaplicy przypałacowej Rueil-Seraincourt, gdzie państwa młodych pobłogosławił monsinior Collson. Było tak cicho i spokojnie, że żaden płomień świecy się nie przechylił, co według przesądów wróżyło im długie i szczęśliwe życie… Niestety, Gierszal podczas wojny zginął w obozie koncentracyjnym. Ale ówczesną chwilę szczęścia zwieńczył obiad weselny w pałacu Poli Negri w Seraincourt.
Gdy aktorka w 1930 roku sprzedała swój pałac, młode małżeństwo wróciło do Polski. Helena Grossówna zaczęła występować w teatrach toruńskich, a w sezonach 1931–1933 pracowała jako primabalerina w Teatrze Wielkim w Poznaniu. W 1933 roku była baletmistrzem Teatru Zdrojowego w Ciechocinku. W 1935 roku wróciła do Poznania, gdzie wystąpiła w operetce Yacht miłości na scenie Teatru Nowego. Z tym spektaklem objechała Polskę. Gdy pojawiła się w Warszawie, aby odwiedzić znajomych, Wojciech Ruszkowski namówił ją na przeprowadzkę i podbój Warszawy.
„W filmie. Po stokroć razy wolę grać w filmie, chociaż to takie «niebezpieczne». Nie będę panu powtarzała komunałów o tym, jako by się bardzo chciało «poprawić» każdą «gierkę», kiedy się widzi samego siebie na ekranie i kiedy jest już za późno. Mnie idzie o coś innego: po prostu ja się boję siebie na ekranie. Nie poznaję własnego «ja». Nigdy jeszcze nie byłam obecna na premierze własnego obrazu… Dopiero parę dni potem, otoczona gronem przyjaciółek, prowadzona prawie siłą – idę obejrzeć swoje ekranowe odbicie” – zwierzała się Grossówna dziennikarzowi „Kina” w 1937 roku.
Krótka notka z IKC z 1934 roku informowała o nowym zjawisku w kinie: „Producenci filmowi w Ameryce i na zachodzie Europy rzucili obecnie nowe hasło: temperament. […] Produkcja tegoroczna w Polsce przyjmuje również hasło «temperamentu». Polską «miss temperament» będzie zdaje się w nadchodzącym sezonie filmowym Helena Grossówna, gwiazda operetki, która obecnie przechodzi do pracy filmowej”.
Bogdan Brzeziński w „Światowidzie” z 1939 roku pisał pełen zachwytu: „O wielu artystkach pisze się w ogłoszeniach reklamowych, że jest «ulubienicą publiczności». Helena Grossówna jest naprawdę ulubienicą publiczności – i zasłużyła na ten tytuł w zupełności. Występuje na ekranie stosunkowo niedawno. Ale w tych piętnastu filmach, które dotychczas w krótkich odstępach czasu z nią «nakręcono», potrafiła udowodnić, że jest artystką wszechstronną, posiadającą własny styl, a jednak w każdym filmie – inną… Umie doskonale mówić, wdzięcznie się poruszać, umie śmiać się i smucić, potrafi ślicznie śpiewać i – tańczyć. A za taniec należy się p. Grossównej osobny wieniec laurowy… Czy pamiętacie jej «taniec apaszowski» z Dymszą w filmie Robert i Bertrand? To był rzetelny majstersztyk!”.
„Dziennik Poranny” z 1939 roku tak scharakteryzował aktorkę: „Helena Grossówna ma nie tylko młodość, urodę i wdzięk, nie tylko ma talent aktorski i taneczny, ale ma i «nerw», coś, co pochlebnie wyróżnia ją pośród innych młodych gwiazdek ekranu. […] Teraz oglądamy Helenę Grossównę tylko w licznych filmach, podziwiając jej wyrobienie i pełną wdzięku swobodę, i naturalność tak ogromnie ważną dla filmu”.
Debiutowała niewielką, ale charakterystyczną rólką taneczną (po raz pierwszy na ekranie został pokazany step, wówczas zwany tańcem tupankowym) w filmie Kochaj tylko mnie w 1935 roku. Dzięki niej została zauważona i była obsadzana w kolejnych filmach.
Film Tajemnica panny Brinx z 1936 roku nie został przyjęty ciepło, a recenzent „Prosto z Mostu” lakonicznie zauważył rolę Heleny: „Grossówna maluje się nędznie, ale jest najbardziej naturalna w swej roli”. Natomiast Leona Jabłonkówna, recenzentka „Wiadomości Literackich” pisała: „Z kobiet tylko p. Grossówna zdaje się mieć dość duże możliwości w filmie”.
Recenzent „Kina” w 1936 roku, krytykując film Dodek na froncie, zauważył jednocześnie: „Nieźle zdaje się zapowiadać Helena Grossówna”.
Z nieźle zapowiadającej się gwiazdy kina aktorka przeistoczyła się w gwiazdę pierwszej wielkości w 1937 roku w filmie Piętro wyżej, gdzie partnerował jej weteran polskiego kina: Eugeniusz Bodo. Duet ten powtórzył jeszcze sukces w dwóch kolejnych filmach z 1938 roku: Robert i Bertrand oraz Paweł i Gaweł.
Grossówna zagrała z Aleksandrem Żabczyńskim w 1938 roku w jednym z najbardziej rozpoznawalnych i lubianych filmów przedwojennych – Zapomnianej melodii. Film może poszczycić się nie tylko świetnie dobraną obsadą, ale również dobrym scenariuszem i sprawną realizacją. Recenzent „Kina” z 1938 roku pisał: „Grossówna jest urodzoną aktorką. Ma swobodę, wdzięk, prostotę i niezwykle fotogeniczną urodę”.
To jej Eugeniusz Bodo zaufał i obsadził ją w głównej roli w filmie Królowa przedmieścia z 1938 roku, w którym nie wystąpił, ale po raz pierwszy stanął za kamerą w roli reżysera. I to ona była według recenzentów perełką tego filmu: „Jedyną zaletą filmu jest udział w nim Heleny Grossówny w roli tytułowej, dzięki temu bowiem znów można było podziwiać nieprzeciętny talent, wdzięk i urodę tej świetnej aktorki, która w bardzo szybkim tempie wysunęła się na czoło polskich gwiazd filmowych” („Prosto z Mostu” 1938).
Ostatnim filmem przedwojennym, w którym zagrała Helena Grossówna, był Testament profesora Wilczura. Film został ukończony i miał wejść na ekrany w pierwszych dniach września. Niestety, nie zachowała się do dzisiaj żadna jego kopia. Albo – mam taką nadzieję – czeka jeszcze na odkrycie w piwnicy lub na poddaszu starego domu.
Filmoteka Narodowa zainicjowała akcję społeczną „Poszukiwacze Skarbów”. Zaapelowała o przeszukanie piwnic, strychów, komórek i innych zapomnianych miejsc, w których mogą znajdować się taśmy filmowe. Może właśnie w Państwa domu znajdą się zaginione filmy?
Ojciec Heleny Grossówny był Niemcem, jednak ona nigdy nie korzystała z tego faktu podczas okupacji. Wykorzystywała w tym okresie jedynie swą bardzo dobrą znajomość języka niemieckiego.
Na początku wojny prowadziła na warszawskim Targówku kuchnię z posiłkami dla obrońców stolicy. Następnie była kelnerką w kawiarni U Filmowców, a potem w kawiarni Na Antresoli, ale też czasami podejmowała pracę w teatrach jawnych.
Prawdopodobnie w latach 1939–1944 była w Armii Krajowej, ale nie ma dowodów na tę działalność. Natomiast niezaprzeczalnie brała udział w powstaniu warszawskim w Oddziale I Obwodu „Radwan” (Śródmieście) Warszawskiego Okręgu Armii Krajowej, w 2. Rejonie „Litwin” (następnie odcinek „Sarna”), w Korpusie Bezpieczeństwa, w batalionie KB „Sokół”, gdzie pełniła funkcję komendantki grupy kobiecej. W tej grupie znajdowało się około siedemdziesięciu kobiet i dziewcząt, głównie sanitariuszek i łączniczek. Przybrała pseudonim „Bystra”.
Po klęsce powstania i kapitulacji Warszawskiego Korpusu AK Grossówna została wywieziona do obozu jenieckiego Stalag XI A Gross Lübars w środkowych Niemczech (filia Stalagu XI A Altengrabow), gdzie nadano jej numer jeniecki 47886, a stamtąd po dwóch miesiącach została przeniesiona do Stalagu VI C Oberlangen, bliżej granicy z Holandią, gdzie 12 kwietnia 1945 roku doczekała wyzwolenia. Obóz został wyzwolony przez patrol 3. Szwadronu 10. Pułk Strzelców Konnych 1. Dywizji Pancernej generała Stanisława Maczka.
Do kraju aktorka wróciła w 1946 roku i tak jak dla zdecydowanej większości aktorów, nie było już dla Heleny miejsca w polskim kinie. Owszem, grała, ale były to niewielkie epizody, jak rola matki w ekranizacji powieści Kornela Makuszyńskiego O dwóch takich, co ukradli księżyc czy rola recepcjonistki w filmie ze Zbigniewem Cybulskim Zbrodniarz i panna. Grała za to w kabaretach literackich, np. u boku Ireny Kwiatkowskiej w krakowskim kabarecie Siedem Kotów prowadzonym przez Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego i Mariana Eilego. Jeździła po Polsce z programem Koncert humoru i piosenki, w którym śpiewała przeboje z przedwojennego repertuaru. Pod koniec lat czterdziestych została zaangażowana do Teatru Syrena, gdzie grała jednak wyłącznie epizody – być może ze względu na swoją akowską przeszłość. Podobno miała nawet szanse na pokierowanie tym teatrem, ale postawiono jej jeden warunek: zostanie członkiem PZPR. Grossówna nigdy tego nie uczyniła. W konsekwencji aktorkę zwolniono z Syreny na trzy lata przed emeryturą.
Jej drugi mąż, Tadeusz Cieśliński, był żołnierzem dywizji generała Stanisława Maczka, która wyzwoliła obóz w Oberlangen, gdzie Grossówna spędziła pół roku. Niestety, w komunistycznej Polsce żołnierz generała Maczka nie mógł znaleźć dla siebie pracy i dlatego to Helena dźwigała ciężar utrzymania domu. Z tego związku urodził się syn Michał Cieśliński, którego ojcem chrzestnym był Adolf Dymsza.
W 1964 roku Helena Grossówna przeszła na emeryturę i zamieszkała w warszawskim Międzylesiu. Kronika Filmowa z 1983 roku zapisała jej wypowiedź: „A teraz, jak na przykład są te stare filmy, to ja mam tu naokoło siebie w Międzylesiu tylu wielbicieli, «a widziałem, widziałem panią». Nie mówię już o listach, które w tej chwili przychodzą… wszystko się do tego składa, że człowiek jest szczęśliwy, że ma kwiatki, że ma ogródek i że w ogóle sam sobie to wszystko wyhodował”. Zmarła w Warszawie 1 lipca 1994 roku.
Wracając do „Kina” z 1937 i jej wywiadu – powiedziała w nim jeszcze: „Film jednak potrafi być nałogiem, któremu trudno się oprzeć. Mam za sobą cały szereg nakręconych obrazów, z żadnego jednak nie jestem zadowolona w stu procentach”.
My jesteśmy, Pani Heleno. Była Pani jedną z najwspanialszych gwiazd polskiego kina… nie, wciąż Pani jest i nigdy Pani gwiazda nie zgaśnie…