Olga Gaertner
6 czerwca 2016 roku
Aby przetrwać zarówno wersję ekranową jak i literacką Pana Tadeusza, należy posiadać ogromną siłę skupienia, a do tego dobrze czuć się w interpretacji wierszy trzynastozgłoskowych, od którego nawet filmowcy nie odstąpili…
Jako, że w latach dwudziestych XX wieku, twórcy kinematografii niemej w Polsce, chętnie sięgali po ważne, patriotyczne dzieła literackie, można było przewidzieć, iż wielka epopeja narodowa Adama Mickiewicza nie umknie ich uwadze.
Tak więc w 1928 roku, powstał Pana Tadeusz w reżyserii Ryszarda Ordyńskiego, którego zresztą widzimy na ekranie w roli oficera armii generała Dąbrowskiego.
Szczęśliwie dla nas – film, który przez dziesiątki lat był uznany za zaginiony (po wojnie odnaleziono fragmenty niekompletnej taśmy), odnalazł się w 2006 roku, w części znacznej, bo fabuła mogła zostać scalona w 120 minuty filmu. Jest to ogromny sukces i daje nadzieję na kolejne znaleziska filmów, o których dziś tylko czytamy w kronikach filmowych.
Premiera Pana Tadeusza w 1928 roku, miała zapoczątkować obchody 10-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Było to ogromne wydarzenie. Na projekcję zaproszono wysokiej rangi oficjeli z Józefem Piłsudskim na czele. Niestety marszałkowi dzieło nie przypadło do gustu, ale docenił efektywne sceny batalistyczne z udziałem 1 Pułku Szwoleżerów oraz 4 Pułku Ułanów Zaniemeńskich.
Na szczególną uwagę zasługuje głównie plener. Sceny do filmu kręcono w rodzinnych stronach Adama Mickiewicza m.in. w majątku Czombrów nieopodal Świtezi.
No i oczywiście obsada, a w niej nazwiska wkrótce ważne dla polskiej kinematografii m.in. Leon Łuszczewski jako Tadeusz Soplica, Mariusz Maszyński jako Hrabia, Jerzy Marr jako Stanisław Potocki, Stefan Jaracz w roli Napoleona Bonaparte, Jerzy Leszczyński jako Stanisław August Poniatowski, Helena Sulima jako Telimena i wreszcie Zosia, czyli Zofia Zajączkowska o anielskiej urodzie, która oprócz tego filmu zagrała jeszcze tylko w ekranizacji Trędowatej (1926).
Nie sposób też nie wspomnieć o wspaniałej muzyce autorstwa Tadeusza Woźniaka, do wersji zrekonstruowanej.
Oczywiście, w tym miejscu, ogromne ukłony dla pracowników projektu Nitrofilm, zainicjowanego przez Filmotekę Narodową.
Dla wytrwałych, film Pan Tadeusz jest godny polecenia. Bez fajerwerków, co prawda, ale jednak to niezaprzeczalnie elementarz polskiej klasyki filmowej. Jesteśmy przekonani, że uroki cudownych plenerów, zaczarują Was i chętnie do filmu będziecie wracać.
Zdjęcie wprowadzające: Ryszard Ordyński wśród statystów Pana Tadeusza. Źródło: FOTOTEKA/FINA.