Marek Teler

Marek Teler
Stanisław Józef Bielski, bo tak brzmiało prawdziwe nazwisko Harry’ego Corta, urodził się 19 marca 1908 roku (jako aktor podawał rok urodzenia 1905) w należącym do rodu Bielskich majątku Trzeszczany jako pierworodny syn bogatego właściciela ziemskiego Jana Edwarda Bielskiego i Reginy Marii z Walickich. Przyszły aktor miał młodszego brata Jana, który zmarł w 1916 roku, w wieku trzech lat. Rodzina Corta była spowinowacona z polską i litewską elitą, między innymi z Woyniłłowiczami, Ossowskimi, Komierowskimi i Wyganowskimi. Sami zaś szczycili się genealogią sięgającą wielkiego księcia litewskiego Giedymina i herbem Pogoń Litewska – używali zresztą tytułu książęcego i nazwiska Gedyminowicz-Bielski.
Pochodzenie Bielskich od Giedymina wydaje się jednak mocno wątpliwe. O wątpliwych kniaziowskich korzeniach Gedyminowiczów-Bielskich najlepiej świadczy fakt, że raz wylegitymowali się jako szlachecki ród herbu Jelita, a innym razem jako ród książęcy herbu Pogoń Litewska. Zapewne wiedząc, że prawowici książęta Bielscy od lat nie żyją, Bielscy herbu Jelita (przodkowie aktora) podszyli się pod wymarły ród książęcy i wkrótce uprawomocnili swoją pozycję nabyciem rozległych dóbr w Trzeszczanach i Atteczyźnie.
Opierając się na sfałszowanych dokumentach, Jan Edward Bielski i jego młodszy brat Edward Jan potwierdzili jakoby swój rodowód 28 maja 1928 roku przed heroldią hiszpańską. Według przyjaciela Stanisława Gedyminowicza-Bielskiego Aleksandra Janty-Połczyńskiego nie było to potwierdzenie, lecz kupienie książęcego tytułu wraz z poświadczającymi go dokumentami.

domena publiczna
Chociaż Stanisław Bielski spędził dzieciństwo otoczony bogactwem i luksusem w pałacu w Trzeszczanach, dalekie było ono od beztroski. Ojciec przyszłego aktora miał bowiem opinię tyrana i despoty, przez co małżeństwo rodziców Stasia w niedługim czasie rozpadło się. Zapewne czarę goryczy przelała śmierć młodszego brata aktora – Jasia. Jak pisze Tomasz Lenczewski w swoim artykule o Harrym Corcie, opierając się na relacjach jego rodziny, Regina Bielska uciekła w końcu od męża z nieznanym bliżej oficerem kawalerii.
Po ucieczce Reginy opieka nad jedynym pozostałym przy życiu synem przypadła Janowi Edwardowi Bielskiemu. Być może pod koniec I wojny światowej wyruszył on ze Stasiem w zagraniczną podróż, aby pokazać mu panujące wśród zagranicznych elit obyczaje i maniery. W późniejszych latach Harry Cort opowiadał bowiem prasie, że objechał wówczas południową Europę, Afrykę i Azję, a w 1919 roku miał być świadkiem węgierskiego przewrotu komunistycznego. Do tych doniesień należy jednak podchodzić z dużym sceptycyzmem. Zdecydowanie bardziej wiarygodna jest informacja, że w 1924 roku wstąpił do Korpusu Kadetów we Lwowie, a rok później zdał maturę w prowadzonym przez dyrektora Kazimierza Kulwiecia Gimnazjum Męskim pod wezwaniem św. Kazimierza w Warszawie i wyjechał na studia do Paryża.

Przy wsparciu dziennikarki i literatki Marii Jehanne Wielopolskiej na początku 1929 roku udało się Bielskiemu uzyskać rolę w filmie 9.25 Przygoda jednej nocy w reżyserii Ryszarda Biskego i Adama Augustynowicza. Tak Stanisław Józef Gedyminowicz-Bielski przeistoczył się w amanta filmowego Harry’ego Corta. Zamieszkał wówczas w Al. Ujazdowskich, gdzie mieściły się warszawskie posiadłości wielu cenionych rodów arystokratycznych.
Na planie Staś poznał poetę Jarosława Iwaszkiewicza, który zachwycił się młodym gwiazdorem i zadedykował mu swój wiersz Pożar w atelier. Nie potrzeba wnikliwej lektury, aby zorientować się, że płonące studio filmowe jest tu metaforą ognia namiętności, jaka nawiązała się między Cortem a Iwaszkiewiczem. Tajemnicą poliszynela była bowiem biseksualna czy nawet homoseksualna orientacja obydwu panów. W 1931 roku napisał dla niego kolejny utwór Do S. B., w którym ukazał byłego już wówczas kochanka jako zakochanego w sobie Narcyza o zniewalająco pięknej twarzy. Panowie prowadzili ze sobą również żywą korespondencję – w archiwum Iwaszkiewicza zachowały się dwa liściki napisane przez Stasia, rozpoczynające się od słów „Kochany Jarosławie”.
Pod koniec 1930 roku prasę filmową obiegła wiadomość o skandalu obyczajowym z udziałem Bielskiego. Poznał on bowiem, za pośrednictwem dyrektora banku, majętną zamężną damę, którą podstępnie uwiódł. Jako że Harry Cort niechętnie wydawał pieniądze, wkrótce koszty romansu zaczęła ponosić jego kochanka. W zastaw na pokrycie kosztów dała Cortowi część biżuterii, lecz artysta już więcej się u niej nie pojawił. Dowiedziawszy się o kradzieży, dyrektor zagroził amantowi, że jeśli zobaczy go na swojej drodze, ten gorzko tego pożałuje. Zabronił mu również bywania w eleganckich lokalach stolicy. Podstępny młodzian nie miał jednak zamiaru rezygnować z luksusów i zignorował zakaz.

Zaprzeczył romansowi ze znajomą dyrektora banku. Twierdził natomiast, że zaciągnął pożyczkę u jego żony, podając jako gwarancję spłaty wyciąg hipoteczny na należącym do jego babki majątku ziemskim Piaski Szlacheckie. W jego relacji głównym winowajcą w sprawie był dyrektor, który uwłaczył jego czci. Zagroził jednocześnie, że za dalsze rozszerzanie kłamliwych pogłosek na swój temat będzie pociągał dziennikarzy do odpowiedzialności karnej.
W wyjaśnieniach Corta było ziarno prawdy, lecz całość stanowiła raczej perfidną manipulację i nikt w nie nie uwierzył. Piaski Szlacheckie znajdowały się w gminie Tarnogóra, a dobra w Tarnogórze na początku XX wieku faktycznie należały do babki Corta – Marii z Wisłockich i jej drugiego męża Stanisława Wincentego Czyżewskiego. Sam majątek Piaski Szlacheckie należał jednak w 1930 roku do Stanisława Lipińskiego.

Już w październiku 1932 roku prasę obiegła wiadomość, że aktor został zaangażowany do Teatru Kameralnego w Warszawie i wystąpi w komedii muzycznej w warszawskim teatrze przy Chłodnej. 30 kwietnia 1933 roku fotografia Harry’ego Corta zdobiła tylną okładkę „Kina”. Artysta grał wówczas jednego z kochanków Manon Cavallini (granej przez Helenę Makowską) w spektaklu Teatru 8.30 Kobieta, która wie czego chce i w czasie antraktu udzielił dziennikarzowi „Kina” wywiadu. Zdradził, że prawdopodobnie w końcu zadebiutuje w dźwiękowcu oraz, że uczy się śpiewu pod kierunkiem profesora Orłowa i gry scenicznej pod okiem Zdzitowieckiego.
Ambitne plany Corta pokrzyżował jednak wypadek samochodowy. Aktor znany był ze swojego zamiłowania do czterech kółek i niewielkiej ostrożności na drodze. Często testował samochody z zamiarem ich późniejszego kupna, z którego potem z błahych przyczyn rezygnował. Wieczorem 13 maja 1933 roku, po gościnnym przedstawieniu Kobieta, która wie czego chce w Teatrze Wielkim w Poznaniu, wybrał się w podróż do Grudziądza, gdzie po rozwodzie z mężem zamieszkała jego matka Regina. Na szosie pod Murowaną Gośliną kierowany przez szofera artysty samochód, chcąc ominąć jelenia, uderzył w drzewo. Cort został raniony odłamkami szkła i przewieziony do kliniki doktora Henryka Centowskiego w Poznaniu.

„Nowy Kurier” 1933, nr 128
Po wypadku książę Bielski-Cort przez krótki czas dochodził do siebie w majątkach ojca na Lubelszczyźnie, lecz już w połowie czerwca 1933 roku wrócił do pracy. Wystąpił z Kobietą, która wie czego chce w Ciechocinku, a następnie wyruszył w objazd z rewią po Wilnie, Krakowie i Lwowie.
W „Kurierze Nowogródzkim” i „Słowie” z 17 maja 1934 roku zamieszczono o Harrym Corcie następującą informację: „Harry Cort – przystojny blondyn, bohater Halki, zawrócił w głowie tabunowi pensjonarek, obecnie też poszedł na szmalec. Występował z Jerzym Marrem w teatrzykach, w rewiach, wylano ich stamtąd. Obaj są w gruncie rzeczy miernotami, dobrze, że się ich pozbyto. Harry Cort siedzi zresztą teraz na Riwierze – dobrze mieć bogatego ojca” – pisał dziennikarz Karol. Aktor nie doczekał się debiutu w dźwiękowcu (głosy pod udźwiękowioną Halkę podkładali artyści z Opery Warszawskiej), a bogaci sponsorzy z filmowego świata znudzili się przystojnym młodzieńcem. Pobyt w posiadłości ojca na Riwierze nie był zaś dla Corta wypoczynkiem, lecz formą aresztu domowego. Jan Edward Bielski uważał bowiem, że syn oszustwami i homoseksualnymi romansami rujnuje wizerunek rodziny.

„Police Magazine” 1935, nr 266
Bielski-Cort zdołał jednak wymknąć się spod ojcowskiej kurateli. Cieszył się życiem w hotelach Lazurowego Wybrzeża, w swoim stylu nie płacąc za pobyt. Według doniesień dziennika „ABC” na Riwierze zaręczył się z córką amerykańskiego milionera, z którą wyruszył w podróż przedślubną po Morzu Śródziemnym. „Do małżeństwa jednak nie doszło, gdyż wskutek jakiegoś nieznanego nam skandalu «jedynego pretendenta do korony polskiej» wysadzono na ląd w Genui” – donosiło pismo. Być może to właśnie do amerykańskiej narzeczonej Corta odnosi się powtarzana przez jego krewnych plotka, jakoby w czasie podróży statkiem żona przyłapała go w łóżku z marynarzem. Odrzucony przez majętną damę aktor znów zaczął prowadzić rozrywkowy tryb życia i zapożyczać się wśród znajomych. Wkrótce poznał grupę handlarzy narkotykami z Jugosławii, od których zaczął nabywać heroinę i kokainę.
17 grudnia 1935 roku w Paryżu do pokoju hotelowego Bielskiego zapukała policja z podejrzeniem, że były aktor zajmuje się handlem narkotykami. Przy podejrzanym znaleziono niewielkie ilości kokainy i heroiny. Początkowo „książę” twierdził, że jest dyplomatą i pretendentem do tronu polskiego oraz powoływał się na swoje liczne wpływowe znajomości. Przyciśnięty przez policję wydał jednak swoich dilerów Raymonda Salguesa i niejakiego „René”. Zeznania dawnego Harry’ego Corta pomogły rozpracować działającą w Paryżu międzynarodową grupę handlarzy narkotyków.

„Kino” 1932, nr 37
Szczęśliwie sprawa o handel narkotykami zakończyła się dla Bielskiego jedynie grzywną w wysokości 300 franków. Wiadomość o aresztowaniu byłej gwiazdy filmu szybko podchwyciła jednak polska prasa. Szczególnie ostry artykuł ukazał się 29 grudnia 1935 roku w dzienniku „Dzień Dobry!”. Jego autor wprost napisał, że Cort zawdzięczał swoją karierę filmową weekendom w zacisznym podwarszawskim pensjonacie z reżyserem filmowym „panem Z.”.
O homoseksualnych relacjach aktora z artystycznymi elitami mówiono w kuluarach już od pierwszych lat jego kariery, lecz dziennikarz nie był w swych doniesieniach precyzyjny. „Pana Z.” można bowiem utożsamić jedynie z homoseksualnym reżyserem Witoldem Zdzitowieckim, ten zaś był reżyserem teatralnym, nie filmowym.
Kolejne lata Stanisław Bielski spędził na podróżowaniu po Europie i nawiązywaniu bliskich relacji z międzynarodowymi elitami towarzyskimi. Dzięki tytułowi książęcemu i umiejętnościom manipulacyjnym było to dla niego wyjątkowo łatwe.

Od maja do czerwca 1939 roku przebywał w Stanach Zjednoczonych, a po powrocie zamieszkał w Londynie. Zapewne właśnie tam poznał starszą od siebie o cztery lata majętną Jeannine Marie de la Conception Renée de Guiroye, markizę de Selve, która zgodziła się zostać jego żoną.
O ile można uwierzyć, że milionerka z kubańskimi korzeniami i matka dwojga dzieci naprawdę zakochała się w przystojnym księciu Bielskim, o tyle dla niego małżeństwo było zapewne jedynie korzystną transakcją finansową. Po uzyskaniu przez Jeannine rozwodu na korzystnych warunkach z pierwszym mężem Guyem Dorlodotem des Essarts, 1 sierpnia 1939 roku w Londynie została ona panią Bielską. Świadkiem na ślubie zgodnie z relacją Janty-Połczyńskiego był książę Kentu Jerzy, a posag panny młodej wynosił osiem milionów dolarów.
Miesiąc miodowy małżonków przerwał wybuch II wojny światowej. Podobno przebywali wówczas w Szwajcarii, ale musieli powrócić do Francji, aby markiza de Selve zabrała stamtąd swoje kosztowności. Następnie państwo Bielscy przedostali się do Hiszpanii, gdzie 12 lipca 1940 roku w Madrycie wydano im paszporty. 8 sierpnia 1940 roku wsiedli na pokład statku S.S. Excambion w porcie w Lizbonie, który 16 sierpnia przypłynął do Nowego Jorku. Docelowo Bielscy planowali wspólnie zamieszkać na Kubie, jednak ostatecznie zostali na dłużej w Stanach Zjednoczonych.

Korzystając z naiwności i sensacyjności amerykańskiej prasy, książę Stanisław Bielski, pretendent do tronu polskiego, szybko stał się bohaterem brukowców. Prasa pisała między innymi o tym, że zorganizował w posiadłości Pickfair (w której jakoby pomieszkiwał w czasie pobytu w USA) przyjęcie na rzecz Holendrów, którzy uciekli z wyspy Jawa do Australii. Nazywali go też przewodniczącym organizacji na rzecz pomocy holenderskim i polskim ofiarom wojny w Kalifornii. Te doniesienia znów należy traktować z dużą rezerwą. Niewątpliwie jednak między bajki należy włożyć historie, które „młody polski patriota” (jak zwała go amerykańska prasa) opowiadał w marcu 1943 roku dziennikarzom „Panama City News-Herald” i „Pensacola News Journal”. Twierdził mianowicie, że jego ojciec Jan Edward Bielski został zamordowany przez Niemców w obozie koncentracyjnym po tym jak odmówił Hitlerowi, który zaproponował mu objęcie przewodnictwa nad tworzonym przez niego marionetkowym polskim rządem. Tymczasem ojciec księcia, który w czasie wojny stracił majątek w Trzeszczanach, zmarł dopiero 17 maja 1968 roku w Warszawie w sędziwym wieku 92 lat.
O swojej matce księżnej Reginie Bielskiej były aktor mówił zaś, że przebywała przez 18 miesięcy w obozie koncentracyjnym. Tymczasem matka Bielskiego, owszem, spędziła półtora roku (od 2 czerwca 1940 roku do 27 września 1941 roku), ale w areszcie śledczym w Grudziądzu za udział w organizacji konspiracyjnej „Rota”. Według relacji jej przyjaciółki z konspiracji Anny Marszewskiej oddała grupie duże zasługi, m.in. w akcji propagandowej przeciw podpisywaniu przez Polaków volkslisty. Pojawiały się jednak również głosy, że przed przystąpieniem do „Roty” donosiła na jej członków. Przed wybuchem wojny księżna Bielska pracowała jako nauczycielka francuskiego, aby zarobić na utrzymanie swoje i chorej matki Marii Czyżewskiej, tytułowanej przez wnuka „markizą”. Książę Bielski ubolewał zresztą w amerykańskiej prasie, że przez nazistów nie może udzielić matce i babce finansowego wsparcia. Regina Bielska zmarła w 1966 roku w domu opieki w Grudziądzu, nie doczekawszy się po wojnie żadnych wieści od mieszkającego w USA syna.

9.25. Przygoda jednej nocy w 1929 roku
„Głos Poranny. Dodatek ilustrowany” 1929
Bielski raczył zresztą amerykańskie dzienniki sensacyjne wieloma ciekawymi historiami ze swojego życia o co najmniej wątpliwej wiarygodności. Otóż w 1938 roku, przebywając we Włoszech w towarzystwie swojego przyjaciela (przedstawionego w tekście jako kuzyna) księcia sabaudzkiego Humberta miał zostać zaproszony przez Benita Mussoliniego do udziału w paradzie na cześć Adolfa Hitlera, lecz odmówił, gdyż nie miał „ochoty poznawać tego dżentelmena”.
Mitomania zawsze towarzyszyła byłemu aktorowi, ale po wojnie jeszcze się pogłębiła. Wpływ na to mógł mieć uraz czaszki, jakiego Bielski doznał w czasie wojny. Osobą fałszywego księcia zajęło się nawet w pewnym momencie FBI, lecz w końcu uznano go za niegroźnego szaleńca. W niektórych jego opowieściach musiało być jednak ziarno prawdy. Książę Bielski faktycznie figuruje bowiem na liście członków polskiej misji wojskowej w Kanadzie z lat 1941–1943, zachowała się też jego karta pasażera, poświadczająca, że w maju 1944 roku odbył podróż z Ottawy do Nowego Jorku. Kanadę odwiedził również w sierpniu 1944 roku, o czym informował między innymi „The Ottawa Journal”. Przez pewien czas faktycznie działał zatem jako żołnierz w Kanadzie. Według Janty-Połczyńskiego cieszył się też przyjaźnią premiera Kanady Mackenziego Kinga, który „zapraszał go na weekendy”. Bielski miał też próbować zaciągnąć się do amerykańskiej armii, lecz nie pozwolono mu ze względu na problemy zdrowotne.

Zaprzyjaźniony z księciem Bielskim pisarz przedstawił w Przyjemnie zapoznać opis polskiej wigilii, jaką dawny Harry Cort urządził dla swoich amerykańskich przyjaciół. Uroczysta kolacja odbyła się 24 grudnia 1941 roku w Hotelu Pierre. „Było siano pod obrusem, że aż się na nim uginały szkła i talerze, był opłatek, był żłóbek pod choinką. Była tradycyjna ilość dań, karp w słodkim sosie z rodzynkami, barszcz nie barszcz, choć były także homary i kawior. Był i szampan, bo jakże bez szampana?” – pisze Janta-Połczyński, opierając się na relacjach Bielskiego i jednej z uczestniczek uroczystości. O północy luksusowe limuzyny zabrały gości do kościoła na pasterkę, w czasie której książę Bielski miał wygłosić „orędzie do swojego narodu”. Wniesiono mikrofon, a siedzący na krześle przypominającym tron „spadkobierca Jagiellonów” rozpoczął przemowę.
Uczestniczka niezwykłego wydarzenia tak podsumowała uroczystość w rozmowie z Jantą: „Tą też drogą zrozumiałam dopiero znaczenie słowa Polska, bo był to dla mnie przedtem tylko pusty dźwięk, nic więcej […] A poza tym, proszę pana, ten prawdziwy polski książę jest tak bardzo przystojny i uroczy…”.
Początkowo w wojażach księcia Bielskiego po Stanach Zjednoczonych zawsze towarzyszyła mu żona, księżna Jeannine Bielska. W grudniu 1941 roku przekonała męża, żeby ulokował swoje środki finansowe u jej mieszkającej na Kubie matki, aby były bezpieczne w czasie wojny. Bielski z chęcią przystał na jej pomysł. Milionerka wróciła do męża po kilku miesiącach i nadal pełniła obowiązki „księżnej Bielskiej”, lecz w 1943 roku ponownie wybrała się do Hawany i już nie wróciła. Pod koniec 1943 roku zaskoczony książę otrzymał od Jeannine wiadomość, że rozwiodła się z nim i wyszła za mąż za ambasadora Kuby w Paryżu Hectora de Ayalę.

Księżna Jeannine Bielska de Ayala była równie przebiegłą oszustką jak jej mąż. W maju 1947 roku stała się bohaterką skandalu, bowiem Société Générale de Construction zażądało od niej zwrotu zaciągniętej przed 15 laty pożyczki w wysokości dwóch milionów franków. Również Bielski stał się ofiarą jej przekrętów, gdyż zabranych mu w 1941 roku pieniędzy Jeannine nigdy nie zwróciła. Przez ponad trzydzieści lat książę procesował się z markizą we francuskich sądach, twierdząc, że ich rozwód jest nieprawomocny. W 1966 roku podważono wiarygodność dokumentów rozwodowych, ale w lutym 1971 roku sprawa trafiła do Sądu Kasacyjnego, który wyraził odmienne zdanie. Walka o żonę i skradziony majątek całkowicie zrujnowała księcia Bielskiego finansowo.
Ostatnim aktorskim wyczynem byłego Harry’ego Corta była epizodyczna rola mężczyzny w barze w amerykańskim filmie Ostrze brzytwy (The Razor’s Edge) w reżyserii Edmunda Gouldinga, który miał swoją premierę 25 grudnia 1946 roku. Wystąpił w nim już jednak jako „Stanislas Bielski” – nie chciał wracać do przedwojennego amerykańskiego pseudonimu. 16 sierpnia 1951 roku „Long Beach Independent” donosiło, że Bielski został skazany przez amerykański sąd na 180 dni aresztu za drobne kradzieże, włóczęgostwo i nieobyczajne zachowania seksualne. Obok ciągnącego się procesu z żoną, w 1968 roku doszedł jeszcze konflikt z rodziną o spadek po ojcu Janie Edwardzie Bielskim. Jeszcze przed wojną wydziedziczył on syna i nie chciał utrzymywać z nim żadnego kontaktu. Adwokat Bielskiego juniora liczył jednak na to, że uda się uzyskać coś ze schedy po zmarłym dla klienta, lecz nie było takiej możliwości. Ostatecznie stryjeczne rodzeństwo księcia-żebraka przekazało mu niewielką kwotę ze sprzedaży rodzinnej posiadłości w San Remo. Kontaktu z czarną owcą rodziny nie chcieli jednak w żadnym stopniu utrzymywać.
Ostatnie lata życia książę Stanisław Józef Giedyminowicz-Bielski spędził w skrajnej nędzy, stale zaciągając pożyczki od przyjaciół z Nowego Jorku. Zmarł 30 stycznia 1979 roku w Phoenix w Arizonie w wieku 71 lat. 6 lutego 1979 roku został pochowany na Saint Francis Cemetery. Była żona Jeannine Bielska de Ayala przeżyła go o pięć lat. Zmarła 22 listopada 1984 roku w Paryżu w wieku 80 lat.

Krótko po śmierci księcia Stanisława Józefa Bielskiego do działu kolekcji specjalnych Biblioteki Uniwersytetu w Nevadzie trafił pakiet dokumentów dotyczących jego osoby, a przede wszystkim wieloletniego sporu z żoną. Darczyńcą była prawdopodobnie osoba, z którą książę mieszkał w Nevadzie przed wyprowadzką do Phoenix, gdzie spędził ostatnie lata życia. Biblioteka uniwersytecka dopiero tworzyła wówczas dział kolekcji specjalnych, więc przyjmowała prawie wszystko. Akta Bielskiego są jednak objęte klauzulą poufności do 1 stycznia 2054 roku, przez co ich zbadanie jest niemożliwe. Być może dopiero wtedy kolejne kłamstwa Corta-Bielskiego zostaną ujawnione.
Prezentujemy Państwu okrojony fragment biografii Harry’ego Corta, którą w całości (łącznie z bibliografią) możecie Państwo przeczytać w książce Zapomniani artyści II Rzeczypospolitej Marka Telera wydaną przez Wydawnictwo CM i portal historyczny Histmag.org, gdzie można ją kupić w wersji papierowej i elektronicznej.
Zdjęcie wprowadzające: fot. Benedykt Jerzy Dorys, 1930 rok. Zdjęcie portretowe.