„Wiadomości Filmowe”
15 listopada 1934, nr 22
Petersburski jest ożywiony i widać na jego twarzy zadowolenie.
– Co za szczególny powód ma Pan do radości?
– I Pan jeszcze o to pyta? Skomponowałem muzykę do farsy Co mój mąż robi w nocy?, udała mi się, publiczności się podobała, więc chyba nie mam powodów do smutku?!
– Jak Pan to robi, że trafia do serca i słuchu publiczności?
– To moja tajemnica! Powiem Panu krótko: trzeba wiedzieć, co publiczność chce i umieć ją wyczuć, a ja właśnie to potrafię. Kiedy napisałem Tango milonga, wiedziałem, że weźmie i wzięło! Nawet Al Johnson śpiewał to tango w Ameryce, tylko tam nazywało się Donna Klara. I teraz, pisząc cztery numery do farsy Co mój mąż robi w nocy?, wiedziałem, że się przyjmą, a że się przyjęły, to Pan wie najlepiej!
– Wpakował Pan cztery grzyby w barszcz!
– Jak nowicjusz, bo w filmie jestem nowicjuszem. Nawet przez te cztery melodie byłem trochę skrępowany, bo nie mogłem ich rozprowadzić po filmie. W przyszłości się poprawię, a już mam zamówienia.
– Ile piosenek już Pan skomponował?
– Chyba ze 300!
– Jakie nadzieje wiąże Pan z filmem?
– Chciałbym wszystko rzucić i pracować tylko dla filmu. Kocham tę pracę! Film mnie pasjonuje, daje mi niespodzianki i one mnie porywają.
Zdjęcie wprowadzające: Jerzy Petersburski. Źródło: „Światowid” 1926, nr 2(75).