„Ilustrowany Kuryer Codzienny”
21 lutego 1924, nr 51
Przechodnie idący wczoraj ulicą Karmelicką koło godz. 4 po południu posłyszeli nagle przeraźliwy krzyk kobiecy. Krzyk ten wyrwał się z piersi artystki operetki p. Janiny Kozłowskiej, której hycel pochwycił ulubionego pieska Rikoniunia.
Natychmiast zebrał się tłum, który w sposób dobitny manifestował swoje współczucie dla p. Kozłowskiej i jej pieska. P. Kozłowska krzyczała, Rikoniuniu szczekał, p. Sempoliński towarzyszący swojej małżonce krzyczał, wszystkie obecne kobiety krzyczały, ale nieubłagany – prawdziwy „hycel” wsadził pieska do budy i pojechał.
Za budą pomknęły galopem sanki ze spazmującą p. Kozłowska i p. Sempolińskim. Dalej pędzą drugie sanie, w których siedzi jeden z kolegów scenicznych państwa Sempolińskich, dalej banda wrzeszczących wyrostków. Tableau! Scena jakby żywcem z kina wzięta!…
Cały osobliwy kulig pędził po ulicach z jednego końca miasta na drugi, wywołując ogólne zainteresowanie, aż wreszcie weterynarz zbadał Rikoniunia i uznawszy go za zdrowego oddał państwu S.
Oprawca musiał jak niepyszny kontynuować swoją wędrówkę bez Rikoniunia.
Zdjęcie wprowadzające: Janina Kozłowska i Ludwik Sempoliński podczas gościnnych występów w Wilnie z Hrabiną Maricą. Źródło: „Światowid” 1924, nr 20.