Wywiad z Tomaszem Duszyńskim, autorem cyklu kryminałów osadzonych w dwudziestoleciu międzywojennym

Dzień dobry. Może na początek zadam pytanie, które pewnie często Pan słyszy. Dlaczego osadził Pan bohaterów swoich książek w dwudziestoleciu międzywojennym, a nie np. w latach pięćdziesiątych czy sześćdziesiątych. Co jest takiego w przedwojniu, że zdecydował się Pan na wykorzystanie go jako tło powieści Człowiek z Celuloidu

Tomasz Duszyński
źródło: https://tomaszduszynski.wordpress.com/

Historia zawsze mnie fascynowała, zwłaszcza okres międzywojenny. W czasie studiów zajmowałem się dokumentami, które były w obiegu pomiędzy brytyjskim poselstwem w Warszawie a Ministerstwem Spraw Zagranicznych Wielkiej Brytanii. Ciekawiło mnie spojrzenie Brytyjczyków na nasz kraj, na Warszawę lat 20. i 30. Siłą rzeczy sam musiałem poznać ten okres sięgając do bogatej literatury: książek, biografii i wspomnień. Była to fascynująca lektura. Życie w odrodzonym formującym się po Wielkiej Wojnie państwie nie było łatwe, istniała obawa o to, jak potoczą się przyszłe losy ojczyzny pozostającej pomiędzy Niemcami, a Rosją. Śledziłem proces odbudowywania życia społecznego, religijnego, gospodarczego, a przede wszystkim losy przedsiębiorczych jednostek, które potrafiły odnaleźć się w nowej rzeczywistości i dążyć do spełnienia swoich marzeń. Czytanie o jasnowidzu Stefanie Ossowieckim, Antonim Słonimskim, gwiazdach kina, teatru, czy przedsiębiorcach, którzy potrafili zbudować w krótkim czasie swoje imperia pobudza wyobraźnię. Gdy dodamy do tego wyobrażenie warszawskich ulic, restauracji, teatrzyków rewiowych i tętniących życiem kin, trudno nie ulec chęci przeniesienia się w czasie i posmakowania tamtego klimatu. Nie miałem dostępu do maszyny czasu, więc jedyną szansą na przenosiny do Warszawy lat 20. czy 30. było napisanie powieści i postaranie się, by w miarę realnie oddać atmosferę tamtych lat i przybliżyć fascynujące postaci, które wtedy były w centrum uwagi i miały ogromny wpływ na kulturę, sztukę czy życie polityczne.

 

Jak długo zajmuje Panu research, zanim przystępuje Pan do pracy nad książką?

To zależy jaki kryminał piszę. Najmniej researchu wymaga kryminał współczesny. Można go pisać „na bieżąco”. Kryminał retro jest wymagający, zwłaszcza jeśli chce się napisać powieść, która rzeczywiście ma za zadanie oddanie możliwie realnie miejsca, czasu i ludzi. To wymaga przygotowań, czasem kilkumiesięcznych. Z jednej strony łatwiej pisze się kryminał retro rozgrywający się w miejscu takim jak Warszawa. Ilość źródeł, opracowań, artykułów o różnych aspektach, ważnych dla powieści, jest ogromna. Pasjonatów Warszawy, którzy wciąż badają, poszukują i opisują tamten okres jest mnóstwo. Z drugiej strony ta właśnie ilość Varsavianistów, którzy są w stanie wychwycić najmniejszy błąd w powieści nieco onieśmiela. Najtrudniej jednak pisze się retrokryminały o miejscu, o którym niewiele można znaleźć opracowań. W przypadku serii Glatz, retrokryminałów rozgrywających się w Kłodzku, mój research trwał kilka miesięcy, dłużej niż napisanie samej powieści. Musiałem dotrzeć do archiwów i dokumentów, do których często nikt do tej pory nie docierał. Spisane były w języku  niemieckim, często odręcznie, co utrudniało poznawanie Kłodzka lat dwudziestych. Dzięki temu jednak dokonałem sporo odkryć, które później wykorzystałem w książce, jak choćby informacje o Psiej Policji w Kłodzku, detektywach bankowych czy akcji promocyjnej firmy Henkel reklamującej na ulicach Kłodzka proszek do prania firmy… Persil. To dodało kolorytu powieści.

 

Czy budował Pan charakter postaci w oparciu o jej biografię, czy jednak wyobraził Pan ją sobie i nadal Pan autentycznym postaciom cechy, które były Panu potrzebne do rozwoju fabuły?

To zależy od bohatera. Komisarz Wróbel jest postacią wymyśloną. Właściwie pojawił się w mojej głowie od razu, jako gotowa postać. Wróbel jest pełen wad, których jest świadomy, kompleksów, których zdaje się nie zauważać. Do tego posiada niewyparzony język, co często odbija się na jego relacjach z przełożonym. Lubię komisarza Wróbla i wiem, że czytelnicy także go polubili. Jest nam bliski, bo daleko mu do ideału, a te wady, które często biorą nad nim górę czynią go bardziej ludzkim. Wróbel posiada jednak i mroczniejszą stronę swojej natury, co czytelnicy będą mogli wyśledzić w Człowieku z Celuloidu. Postaci historyczne natomiast, te które często są bohaterami drugoplanowymi buduję ostrożnie. Zapoznaję się z ich biografiami, próbując oddać ich charakter i zachowania jak najwierniej. Staram się przy tym nie przekroczyć pewnej granicy. Nie jest to łatwe, bo nie chciałbym, żeby Eugeniusz Bodo, jasnowidz Stefan Ossowiecki, czy Antoni Słonimski byli postaciami papierowymi służącymi jedynie jako scenografia, malownicze tło powieści. Podejmują więc pewne decyzję, mają pewien wpływ na fabułę i mam nadzieję ożywają choć na chwilę na kartach powieści. Może skłoni to czytelników do zapoznania się z ich biografiami bliżej?

 

Skąd pomysł, aby to Antoni Słonimski wspierał komisarza Antoniego Wróbla w śledztwie, a nie np. Stefania Zahorska, która również pisywała recenzje filmowe dla „Wiadomości Literackich”?

Chyba dlatego, że Antoni Słonimski napisał powieść fantastyczną Torpeda czasu. Ja sam zaczynałem od fantastyki, a motyw podróży w czasie jest mi bliski. Także teraz, gdy piszę kryminały, cofam się w czasie, a ze mną moi czytelnicy.

Fenomenie z Warszawy pomocnikiem Antoniego Wróbla, który próbował rozwikłać zagadkę morderstw młodych kobiet, był jasnowidz Stefan Ossowiecki. Chciałem, żeby ten motyw pomocy i osoby towarzyszącej Wróblowi został powtórzony. Intryga, którą zaplanowałem związana jest ze światem filmu, pomocnik komisarza musiał więc wiedzieć o tym świecie wszystko lub prawie wszystko. Czytałem wiele recenzji i artykułów Słonimskiego, przypadł mi do gustu jego język, sposób myślenia i pogląd na kino. Był więc naturalnym wyborem.

 

Czy pracując nad kryminałem ma Pan ułożony plan powieści od początku do końca? Czy jednak rozwój akcji jest dla Pana w pewien sposób zaskakujący?

Podziwiam autorów, a jest ich wielu, którzy zaczynając pisać powieść nie mają pojęcia, gdzie zaprowadzi ich ta podróż. Ja tak nie potrafię. Zwłaszcza w kryminale retro muszę wiedzieć, gdzie będę wędrował, w jakie zaułki poprowadzi mnie fabuła, kto będzie tym złym, kto dobrym. Nie jest to fabuła rozpisana w najdrobniejszych szczegółach, bardziej szkielet, który obudowuję później „mięsem”. Wiem jednak od początku dokąd zmierzam i co chcę osiągnąć. W trakcie pracy oczywiście często dodaję elementy, które uważam za ciekawe, wątki poboczne, anegdoty, wybieram miejsca spotkań, ciekawsze restauracje, kluby i teatrzyki. Czasem też moje postaci zaczynają żyć własnym życiem i rozpychają się łokciami domagając większej uwagi. Jedna chce powiedzieć coś więcej, druga chce zaistnieć w jakiejś scenie, w której nie miałem zamiaru jej umieszczać. Jednak kontroluję je na tyle, by nie dać im za dużo swobody. Przynajmniej tak mi się wydaje…

 

Eugeniusz Bodo w Pana powieści jest niezbyt sympatyczną postacią, choć w trudnej chwili zdaje egzamin. Dlaczego to właśnie jego wybrał Pan na bohatera powieści, wokół którego koncentruje się akcja?

Eugeniusz Bodo jest jednym z tych aktorów okresu międzywojennego, którego lubię najbardziej. Pamiętam, że jako dziecko oglądałem z nim filmy. Pamiętam jego głos, sposób grania. Zafascynowała mnie też jego biografia, tragiczna zresztą. On także był naturalnym wyborem. Postać z ekranu była nieco inna, niż ta, którą można było dostrzec w prawdziwym życiu. Dla mnie do dzisiaj Bodo jest człowiekiem mocno zagadkowym i skrywającym sporo tajemnic.

 

Helena Winiarska, partnerka komisarza Wróbla, jest aktorka rewiową. Czy to oznacza, że kolejne sprawy kryminalne mogą również dziać się w środowisku aktorskim?

Cykl warszawski z komisarzem Wróblem planowany jest jako trylogia. Człowiek z Celuloidu pokazuje środowisko filmowe, wcześniejsza część środowisko zafascynowane zjawiskami paranormalnymi. Część trzeci będzie diametralnie różna. To czas sierpnia i września 1939 roku, a więc wybuchu II wojny światowej i sierpień 1944, czyli okres Powstania Warszawskiego. Czas tragiczny, będący końcem tego, co budowano i odbudowywano w Polsce i w Warszawie przez okres międzywojenny. To koniec pewnej epoki, a zarazem rozstanie z bohaterami. Nie ukrywam jednak, że pojawiać się będą okolicznościowe opowiadania z komisarzem Wróblem i w nich być może to środowisko aktorskie powróci.

 

Na swoim koncie oprócz klasycznych kryminałów ma Pan również fantastykę i powieści dla młodzieży. Który gatunek jest Panu najbliższy?

Czuję się związany z opowieścią, dokładniej ze snuciem opowieści. W jej trakcie okazuje się jaką ma konwencję, czy będzie to kryminał, fantastyka czy powieść dla dzieci. Wszystko więc zależy od historii, która nagle pojawi się w mojej głowie. Nie wybrzydzam, biorę, co daje los, mając po prostu nadzieję, że napiszę dobrą powieść.

 

Jakie ma Pan plany literackie na przyszłość?

Na ukończeniu jest kryminał współczesny rozgrywający się na Dolnym Śląsku w okolicach Strzelina, Wiązowa i Wrocławia. Żyję teraz „małomiasteczkowym żuciem” i cieszę się na plany z nim związane. W najbliższej przyszłości zapewne znów będę chciał odbyć literacką podróż w czasie. Nie wiem jednak czy będzie to podróż do dawnej Warszawy, Kłodzka, a może zupełnie gdzieś indziej?

 

Like
2
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments