Stefan Drewicz
„Dziennik Poznański”
14 kwietnia 1935, nr 134
Pan policmajster Tagiejew nudzi się piekielnie. Żył Z dnia na dzień. Nie bawiły go karty, wódka, kobiety, do których zresztą nie miał szczęścia. Od Córki generała Pankratowa dostał sromotnego kosza, a jej papa oświadczył, że tylko Szaleńcy mogą mieć podobne pomysły. Druga Iwonka zdradziła go z 10-ma z Pawiaka i uciekła na Dzikie pola. Trzecia Uwiedziona Halka poszła Szlakiem hańby i zajęła się nią Prokurator Alicja Horn. I tak skończyła się jego Ostatnia eskapada miłosna.
Zresztą takie dziewczynki nie były dla niego! On chciał, wzlecieć Ponad śnieg… wabiła go Uroda życia… myślał: gdyby mnie tak chciała… Księżna Łowicka!…
Wdał się wreszcie w ten Niebezpieczny romans… pisał namiętne liściki… i to O czym się nie mówi… mogłaby na pewno powiedzieć Tajemnica skrzynki pocztowej…
Zaczęły się randki, które on w swym romantycznym sercu nazwał od miejsca spotkań: Tajemnicą przystanku tramwajowego. Wreszcie zaczął na serio księżnę uwodzić.
Tłumaczył: przecież Każdemu wolno kochać… wszystkie skrupuły, cała Moralność pani Dulskiej to przesąd! Czy ty księżno nie czujesz Głosu krwi i Głosu pustyni?… Czy ciebie nie wzrusza zew zmysłów i Zew morza???… Dlaczego mają być nasze serca i nasze Dusze w niewoli?… Ukochana! Przebiegnij ze mną 100 metrów miłości… dam ci za to Ziemię obiecaną… dam ci Czarną perłę… wybuduję ci Pałac na kółkach… będziemy się kochali jak Romeo i Julcia… Miłość twoją rozbudzi prędko, już na Przedwiośniu Wiatr od morza… zamieni się ona na Huragan i Pod banderą miłości pójdziemy do ołtarza, zmówimy Pod Twoją obronę… połączy nas Ślubami ułańskimi Przeor Kordecki… Na organach zagra nam Janko Muzykant… Na wesele zaprosimy znajomych, całą Gwiaździstą eskadrę… będzie nam zazdrościł Legion ulicy… będę cię Kochał, lubił, szanował… A jak jesteś ciekawa Co twój mąż będzie robił w nocy – to teraz ci już powiem, że będzie się starał dowiedzieć Czy jego Lucyna to dziewczyna… Będziemy szczęśliwi, będziemy mieli dużo dzieci, cały Młody las… całą Puszczę!!!
Nagle u księżnej, gdy usłyszała projekty o dzieciach, nastąpiło Przebudzenie. Zerwała się z krzesła jak Dzikuska i krzyknęła: Cóż ty sobie myślisz, że ja popełnię Dzieje grzechu z takim Przybłędą… z takim Czerwonym błaznem jak ty?!… Wolałabym już wziąć sobie na kochanka Pieśniarza Warszawy, albo nawet Jego ekscelencję subiekta!… Panie Antku policmajstrze proszę won!… i żeby po tobie Biały ślad nie został… a jak się z miłości zabijesz, to niech ci Mogiła nieznanego żołnierza lekką będzie!… Odwróciła się na pięcie i wyszła, a Zamarłe echo jej słów długo dźwięczało w pokoju.
Biedny policmajster, usłyszawszy taki Wyrok życia mruknął przez zęby: Będziesz tego żałować jak Magdalena… i po chwili znalazł się on i jego złamane Serce na ulicy.
Była to dla niego Straszna noc i on, taki Mocny człowiek upił się z rozpaczy i zaczął szukać zapomnienia w Białej truciźnie… i u Trędowatych, Niewolnic miłości.
Miłość jednak dręczyła go stale, zaczął więc śledzić księżnę jako Szpieg w masce. Pewnego razu, gdy wpadł do jej sypialni, zobaczył tam siedzących na Dwunastu krzesłach swoich rywali. Tymi Bezimiennymi bohaterami byli Ułani, ułani!…
Widząc tylu szczęśliwców i ich rozkosze ryknął: Księżno!… chociaż 10% dla mnie!…
Odebrawszy krótką odpowiedź: Cham!… wyjechał zrozpaczony Na Sybir… gdzie również powinno się znaleźć przynajmniej 75% naszych filmowców!…
Zdjęcie wprowadzające: karykatura z „Dziennika Poznańskiego” 1935, nr 134.