Mirela Tomczyk
7 października 2023 roku
aktualizacja 18 października 2023 roku
W lipcu 1939 roku w polskim świecie artystycznym gruchnęła wieść, że „Eugeniusz Bodo, Tadeusz Faliszewski i Irena Skwierczyńska zostali zaangażowani przez biuro impresariów amerykańskich na okres dwóch miesięcy”[1]. Uczciwie muszę przyznać, że nie byli to jedyni artyści, którzy zamierzali podbić amerykański rynek, a raczej amerykańską Polonię, swoimi występami. W grudniu 1939 roku, na trzy miesiące, do Ameryki wybierali się również: Zbigniew Rakowiecki, Karolina Lubieńska, Loda Niemirzanka, Stanisław Sielański i Helena Grossówna. Ale Bodo miał podobno dodatkowo „bardzo korzystny kontrakt z jedną z największych amerykańskich wytwórni filmowych”[2], choć Leon Bukowiecki twierdził, że w 1940 roku miał wyjechać do Francji, aby tam realizować swoje zawodowe plany[3].
Niezależnie od tego, czy te ostatnie zamierzenia były prawdziwe, czy to tylko krążące plotki, Bodo na pewno chciał się rozwijać i możliwe, że osiągnąwszy wszystko w Polsce, chciał podbić świat.
Zanim jednak udał się na tournée po Stanach Zjednoczonych Ameryki, planował zagrać jeszcze w dwóch filmach w końcu 1939 roku.
Pierwszy z nich to Moja mama – to ja, w którym mieli mu partnerować: Helena Grossówna i Stanisław Sielański. Jedyne, co o tym filmie wiemy, to to, że miała być to lekka komedyjka oparta na „arcyśmiesznych nieporozumieniach i kapitalnych powikłaniach sytuacyjnych”[4], trochę w guście Roberta i Bertranda.
O drugim filmie wiemy dużo więcej, ponieważ jego realizacja wyszła daleko poza planowanie. Miał być to obraz osadzony w polskich realiach 1939 roku przedstawiający walkę polskich agentów z niemieckimi szpiegami. W tym samym czasie w polskich kinach dużą popularnością cieszył się amerykański film Zeznanie szpiega, który najprawdopodobniej był inspiracją dla Bodka. Bodo miał również reżyserować ten film.
Pierwsze zdjęcia do filmu Uwaga! Szpieg! zostały nakręcone w Gdyni w sierpniu 1939 roku, a w głównych rolach grali: Helena Grossówna i Eugeniusz Bodo. W roli niemieckiego szpiega miała zadebiutować młoda aktorka o zjawiskowej, zimnej urodzie – Nina Andrycz.
Miałam okazję prywatnie porozmawiać z Niną Andrycz kilka lat przed jej śmiercią (zm. w 2014 roku) i zapytałam o ten film. Była zdziwiona, że miała w nim zagrać. Nic nie pamiętała, a o Bodo wyraziła się współczująco, że zmarł w jednym z obozów koncentracyjnych. No cóż, dla niej był to nic nieznaczący epizod. Szkoda.
W przedostatnim numerze „Kina” z 1939 roku[5] pojawił się obszerny materiał o zdjęciach plenerowych filmu Uwaga! Szpieg! w Gdyni, który został omówiony przez Stanisława Janickiego w jego „Odeonie”[6].
Gdy pierwszego września hitlerowskie Niemcy napadły na II Rzeczpospolitą, Eugeniusz Bodo, jak wielu innych aktorów, zgłosił się do kopania rowów obronnych w Warszawie[7]. Panowała jeszcze wtedy optymistyczna wiara, że wojna potrwa kilka dni i wszystko wróci do normy. Szybko jednak okazało się, że nazistowskie wojska niemieckie błyskawicznie przemieszczają się w głąb Polski, z łatwością przełamując opór wojsk polskich.
Wiemy, że Bodo, po rozmowie z matką, z obawy o własne życie, z ciężkim sercem podjął decyzję o wyjechaniu na wschód. Wyruszył z Warszawy swoim autem piątego września[8]. Obawiał się reperkusji, które mogły go dotknąć z powodu antyniemieckiego filmu, jaki właśnie zaczął realizować, a także antyniemieckiej rewii Kto kogo?, w której zaśpiewał piosenki Zabawa w wojnę (tekst: Władysław Szlengel, muzyka: Karol Gimpel) i Banalna historia (tekst: Władysław Szlengel, muzyka: Bolesław Mucman-Muszyna) oraz zagrał w skeczach Stop, czerwone światło! (tekst: Władysław Szlengel, Zenon Friedwald) i Deszczowe preludium (tekst: Wrzos).
Trzeba też pamiętać, że w 1933 roku w Cyganerii, w jednym ze skeczy w rewii Syrena na wędce zakładał Partię Różowych Koszul, która ogłosiła powstanie Ligi Miłości i Śmiechu[9]. Była to oczywiście parodia „brunatnych koszul”, bojówek nazistowskich utworzonych w 1920 roku do ochrony zgromadzeń partyjnych.
Uznał, że ucieczka na wschód jest dla niego mniej ryzykowna niż pozostanie pod niemiecką okupacją, pomimo że posiadał obywatelstwo neutralnego państwa – Szwajcarii.
Pytanie: A jak trafiliście do Lwowa?
Odpowiedź: Podczas początku wojny, kiedy ogłoszono przez radio, że mężczyźni powinni opuścić Warszawę. W tym czasie przyszli do mnie znajomi i opowiedzieli, jak Niemcy zajęli Poznań, rozstrzelali tam jednego aktora, który grał w antyfaszystowskich sztukach. Wtedy moja matka zaczęła mnie namawiać, żebym ja tak samo wyjechał, gdyż również uczestniczyłem w realizacji antyfaszystowskiego filmu.
Pytanie: Skąd wiedzieliście, że Wasz film jest antyfaszystowski?
Odpowiedź: Dlatego, że ten film miał charakter antyfaszystowski. Otóż więc matka, że Niemcy i mnie mogą zabić, i bardzo chciała, abym wyjechał. Miałem zamiar wyjechać do Ameryki. Myślałem, że wojna nie będzie trwała długo. Ale musiałem wyjechać do innego miasta i znalazłem się w Równem. Kiedy chciałem wrócić do Warszawy, to już nie było możliwości, dlatego że Warszawa już była zajęta przez Niemców. Do nadejścia Armii Czerwonej byłem w Równem. Spotkałem się tam z moimi przyjaciółmi, z którymi pracowałem dawniej w teatrze i postanowiliśmy pojechać do Wilna albo do Lwowa. Ale ponieważ Lwów jako taki jest dużym miastem i postanowiliśmy jechać do Lwowa[10].
Wraz z początkiem działań wojennych między Polską a Niemcami przeniosłem się do m. Równe, a po 10–12 dniach Równe zostało zajęte przez Armię Czerwoną, gdzie pozostałem. Na początku października 1939 roku za zezwoleniem organów władzy m. Równe przeniosłem się do m. Lwów[11].
Pozostawił więc ukochaną matkę, psa (prawdopodobnie suczkę ratlerkę) i cały majątek w Warszawie, a sam udał się w stronę Łucka[12] i dalej, do Równego.
Ale zanim tam dotarł, w czasie swojej samotnej ucieczki Eugeniusz Bodo zatrzymał się w Hrubieszowie, gdzie miła właścicielka cukierni Adria poczęstowała go herbatą. Niestety, pani Helena Dańczyk nie mogła postawić przed nim talerzyka z kawałkiem ciasta, które tak lubił, ponieważ przez miasto przechodziło wielu uciekinierów i jej wypieki rozchodziły się w błyskawicznym tempie. Ale Bodo docenił miły gest i na ścianie jej cukierni złożył swój autograf[13].
Bolesław Ziółkowski, który urodził się i mieszkał w Równem, wspomina swoje spotkanie z Bodkiem, który był ubrany w ciemnoszaro-granatową jesionkę, w 1939 roku:
Około 10 października, w jednym z tak zwanych kino-teatrów (chyba przy ul. 13. Dywizji) występowała trupa aktorów, którzy przybyli do Równego z wojskiem ZSRR. Na jednym z takich występów byłem jako siedemnastolatek, ciekaw wszystkiego, co się w takich dniach w mieście zdarzało. Na sali był Eugeniusz Bodo. Siedział w pierwszym rzędzie. […]
Siedział sobie Bodo, a na scenie produkował się jakiś wesołek-wierszokleta, który z podawanych z sali słów układał wiersze. Szło mu dosyć dowcipnie i wywoływało wesołość tym bardziej, że słowa polskie wymawiał po rosyjsku i odwrotnie. W pewnym momencie ktoś z sali poprosił o zrobienie użytku ze słowa Bodo. Rosjanin, po wytłumaczeniu mu, że chodzi tu o nazwisko polskiego artysty, ułożył wiersz, który kończył się (pamiętam to chyba dosłownie) tak: „…a najserdeczniejsze życzenia także przyjmie Bodo”. Widownia nagrodziła występującego wielkimi brawami. Bodo wstał, było wesoło i przyjemnie[14].
Wydawało się, że polscy twórcy znaleźli we Lwowie bezpieczną przystań. Spotykali się w Klubie Artystów na ul. Jagiellońskiej. Owocem tych spotkań i dyskusji był Lwowski Państwowy Teatr Miniatur, który zrzeszał część polskich artystów.
W tym czasie działał jeszcze we Lwowie, oprócz Teatru Żydowskiego Idy Kamińskiej, Kolejowy Jazz Teatralizowany Feliksa Konarskiego (Ref-Rena). Występowali w nim m.in.: Wiera Gran, Nina Oleńska, Janina Jasińska, Renata Bogdańska, Andrzej Bogucki, Eugeniusz Bodo, Mieczysław Fogg, Albert Harris, Adam Aston oraz Henryk Wars, który wkrótce został kierownikiem muzycznym. Dokładne ustalenie listy artystów jest praktycznie niemożliwe, ponieważ ich liczba wciąż się zmieniała, a skład co chwilę ulegał przetasowaniu
Władze sowieckie na początku nie przeszkadzały w tym zrywie artystycznym, więc Teatr Miniatur rozpoczął swoją działalność w kinoteatrze Stylowym na ul. Szaszkiewicza 5. W skład zespołu teatru, którym kierował Konrad Tom, wchodzili m.in.: Tadeusz Bocheński, Jadwiga Andrzejewska, Klara i Stanisław Belscy, Ludwik Lawiński, Kazimierz Krukowski, Emanuel Schlechter, Zofia Terné i Jadwiga Zarembińska. Kierownictwo muzyczne sprawowali Z. Guziński i A. Szic[15]. Eugeniusz Bodo w Miniaturach „szelmowskim wdziękiem czarował”[16].
Nie odmawiał również zaproszeniom na kameralne występy od mieszkańców miasta. I tak w listopadzie lub październiku 1939 roku Bodo został zaproszony przez lwowskich tramwajarzy. Wystąpił na prowizorycznej scenie w remizie tramwajowej na ul. Grodeckiej, gdzie zaśpiewał piosenkę z filmu Robert i Bertrand[17]. Teatr Miniatur dawał występy również w kinie Marysieńka, gdzie „rozweselał publiczność swoim humorem”[18]. Marysieńka mieściła się przy „ulicy Akademickiej, położonej przy placu Smolki, w okolicy dobrze znanej w okresie międzywojennym z kabaretów jidysz”[19].
Była tam piękna scena i pamiętam jak dziś, iż wśród wykonawców tego teatru był Eugeniusz Bodo. Spektakle były kameralne, o treściach rozrywkowych, kompletnie apolitycznych. Byłem tam kilkakrotnie i najbardziej utkwiło mi w pamięci, że wszyscy aktorzy byli jednakowo ubrani w czarne kombinezony[20].
We Lwowie Bodo chętnie zaglądał do cukierni prowadzonej przez państwa Bachmanów[21], która mieściła się naprzeciwko Głównej Poczty. Kawiarnia jako jedyna była otwarta do godziny 23, więc aktor mógł swobodnie w niej przesiadywać wieczorami i delektować się swoim ulubionym ciastkiem, ptysiem z kremem, popijając je herbatą. Kawę pił rzadko. Prowadził urocze, dowcipne rozmowy z właścicielami kawiarni, którzy mieli trzy córki. Z najstarszą flirtował, ale to panią Bachman obdarzył największą sympatią i zaufaniem.
„Ale Bodo był też bawidamkiem, lubił kobiety, lubił przebywać w ich towarzystwie, z nimi grać, żartować, przekomarzać się. Wszystkie byłyśmy za nim”[22] – wspominała pani Czesława Bachman-Strumieńska.
Codziennie spacerował samotnie po Corso, ulubionej przez lwowiaków trasie spacerowej przez ul. Akademicką i Wały Hetmańskie[23]. Mieszkał na tzw. Kwiatkówce (państwo Kwiatkowscy byli posiadaczami kilku sąsiadujących ze sobą budynków), na końcu ul. Zielonej[24], na ul. Pawlikowskiego[25] pod numerem 3 lub 5[26].
Jednak dokumenty NKWD z przesłuchań wskazują na ulicę Kogonowską 29 m. 5. Chodzi tu, oczywiście, o ul. Kochanowskiego. Wszystkie te ulice znajdowały się obok siebie, a rozbieżności wynikają z ulotnej pamięci świadków.
Bodo podobno przez pewien czas mieszkał w Stanisławowie przy ul. Matejki[27], gdzie odwiedzał go Aleksander Kociubiński, znajomy jeszcze sprzed wojny. Wydaje mi się to jednak mało prawdopodobne.
Wolność polskich artystów jednak dość szybko się skończyła. Z Moskwy przybyła do Lwowa komisja, „która na mocy dekretu Rady Komisarzy Ludowych rozpoczęła weryfikację polskich artystów i nabór do tworzonych wówczas zespołów. Polakom zezwolono na pracę w dwóch teatrach i trzech orkiestrach pod wspólną nazwą Lwowska Filharmonia Państwowa. Całością zarządzał rosyjski namiestnik Michaił Potszybitkin”[28].
Po jakimś czasie zespół Ref-Rena (Feliksa Konarskiego), z powodu ingerencji władz radzieckich, podzielił się. Część artystów (m.in. Fogg, Gran, Bogucki) postanowiła powrócić do okupowanej Warszawy, a reszta, pod wodzą Henryka Warsa i w nowo utworzonej grupie o nazwie Tea Jazz, ruszyła na tournée po europejskich miastach Związku Radzieckiego.
Albo z dziennikarskiej nieuwagi, albo z przyzwyczajenia w czerwcu 1940 roku „Nowy Świat” donosił, że trupę Miniatur stanowią: Eugeniusz Bodo, Jadwiga Andrzejewska, Emanuel Schlechter, Zosia Terné, Irena Różycka, Stanisław Bielski i Konrad Tom, którzy właśnie wyjeżdżają „na gościnne występy do Moskwy, Leningradu i innych dużych miast”[29].
Między majem a październikiem 1940 roku koncertowali w Moskwie, Leningradzie, Jarosławie, Odessie, Kijowie, Woroneżu, Rybniku i Kursku[30].
Podczas pobytu w Odessie zespół zrobił sobie grupowe zdjęcie. Zostało ono wykonane 8 sierpnia 1940 roku na Schodach Bulwarowych (obecnie Potiomkinowskich), widzimy m.in. (dolny rząd, od prawej): Gwidona Boruckiego, Renatę Bogdańską, Henryka Warsa, Janinę Jasińską i Eugeniusza Bodo. Jest to ostatnie znane zdjęcie Bodka przed aresztowaniem.
Artyści przemieszczali się pociągiem (dlatego zespół został nazwany Żelaznodrożnym Dżazem) w nie najlepszych warunkach. Często były to po prostu wagony służące do przewozu zwierząt i towarów. Jednak Bodo, Wars i Konarski, jako członkowie zarządu trupy, zajmowali przedziały z miejscami siedzącymi, gdzie wprawdzie było równie brudno i zimno, ale przynajmniej wiatr nie przedzierał się przez szczeliny. Decyzję o rozmieszczeniu artystów podejmował radziecki impresario, który zawsze towarzyszył grupie w wyjazdach.
Właściwie takich „impresariów” z nadania władz było dwóch. Jeden z nich podróżował z zespołem, pilnował koncertów, pisał raporty i pilnował, aby artyści nie wychodzili poza ramy scenariusza przedstawienia. Drugi był tzw. menadżerem i nie tylko cenzurował program, ale też organizował koncerty, przejazd i noclegi.
Pamiętam z tych wędrówek po Rosji straszny głód i mróz – mówiła Jasia Jasińska, urodzona we Lwowie, młodziutka wtedy śpiewaczka w zespole Warsa. – Nie byliśmy wprawdzie w żadnym obozie czy łagrze, ale było nam bardzo ciężko. Ubranie, które mieliśmy na sobie, zniszczyło się, nowego nie było skąd wziąć. W moich butach zdarły się podeszwy. A tu czterdziestostopniowy mróz[31].
Występy Tea Jazzu cieszyły się ogromną popularnością, dzięki czemu artyści mogli wyrobić sobie liczne znajomości w moskiewskim światku artystycznym i wśród prominentów radzieckich. Wtedy, w 1940 roku na jednym z takich koncertów był Alfred Mirek, który tak to wspomina:
Bodaj w czerwcu 1940 roku koncertował w Moskwie polski zespół Tea Jazz Henryka Warsa. Występowali w teatrze Ermitaż, ale i na innych scenach. Dostałem się na jeden z koncertów. Nie sądziłem, że zrobi on na mnie takie wrażenie i że pozostawi taki ślad na moim życiu…
To był dobry koncert, dobra orkiestra, ale przede wszystkim zapamiętałem serdeczny, bezpośredni kontakt z publicznością. Śpiewali miedzy innymi piosenkę o Lwowie[32].
Te znajomości wśród dygnitarzy radzieckich pomogły w uratowaniu rodziny Henryka Warsa, a ponieważ wówczas stosunki dyplomatyczne z Niemcami nie były jeszcze takie tragiczne, to wysocy rangą urzędnicy radzieccy wykorzystali swoje znajomości. Z drugiej strony Eugeniusz Bodo, korzystając z osobistych przyjaznych kontaktów z Ambasadą Szwajcarii w Warszawie, uruchomił procedurę nadania Karoli Wars i jej dzieciom, Danusi i Robertowi, odpowiednich dokumentów, umożliwiających im wyjście z getta. Papiery dostarczyła pani Warsowej, na prośbę Bodka, jego kuzynka Irena Kulesza[34]. Rodzina Warsa pociągiem przyjechała do Moskwy, gdzie wszyscy się spotkali.
Bodo wykorzystywał swoje kanały i za pośrednictwem Ambasady Szwajcarii przesłał matce paczki i informacje o sobie.
Podczas tournée z Tea Jazzem po Kraju Rad spotkał m.in. Jewgieninę Karietnikową, 26-letnią aktorkę, którą poznał w restauracji w Kijowie. Potem odwiedzał ją i jej męża w ich mieszkaniu przy ul. Karola Liebknechta. Widywał się z Ilią Umanem (był on winien Bodkowi 400 rubli), konferansjerem i pisarzem mieszkającym w Leningradzie na ul. Rubinsztejna. Utrzymywał intymne stosunki z dwudziestojednoletnią Kalininą z Leningradu, z którą spotykał się w hotelu Europejskim[35].
Henryk Wars został poproszony do współpracy przy produkcji filmowej i napisał muzykę do propagandowego radzieckiego obrazu Marzenie (reż. Michaił Romm), który usprawiedliwiał przyłączenie Kresów wschodnich do ZSRR. Czy wiedział, do jakiego filmu komponuje ścieżkę dźwiękową? Ryszard Wolański twierdzi, że Wars nie był świadomy treści filmu, ponieważ tworzył pod wymierzone ramy czasowe, do bliżej nieokreślonych scen dancingowych. Poza tym Wars nie był obecny przy montażu obrazu, gdyż Tea Jazz był wtedy w kolejnej trasie koncertowej.
Wars wykorzystał w filmowej ścieżce dźwiękowej dwa utwory śpiewane przez Eugeniusza Bodo: Tylko we Lwowie i Nic o tobie nie wiem, które zostały wydane na płytach w 1941 roku przez Nogijskij Zawod. Były one często puszczane w radzieckim radiu. Oczywiście tekst obu piosenek został zmieniony i niewiele miał wspólnego z przedwojennymi szlagierami. I tak piosenka Schlechtera zyskała nowy tekst Pawła Grigoriewa:
Specjalnie dla was kwitną ogrody
Czekamy na was we Lwowie!
Chmary słowików śpiewają kantaty,
Czekamy na was we Lwowie!
Dołączcie do powitalnego chóru,
Cieszymy się, że śpiewamy dla was na estradzie
Całe swoje piękno i bogactwo
Lwów wam podaruje jak brat.
Chcemy znów się z wami spotkać,
Czekamy na was we Lwowie!
Nasza gorąca miłość was powita,
Zapraszamy do Lwowa!
Artyści w lutym 1941 roku we Lwowie przygotowali komedię muzyczną Muzyka na ulicy, której treść była pretekstem do zaśpiewania przedwojennych filmowych i rewiowych piosenek. Autorem scenariusza był Napoleon Sadek, a oprawą muzyczną zajął się Władysław Szlengel.
Otóż dwóch sympatycznych amerykańskich muzyków, których wojna zastała w Europie, przemieszcza się po niej pociągiem, by w końcu trafić do Lwowa. Musieli jakoś zarobić na swoje utrzymanie, a że nic innego poza śpiewaniem i graniem nie umieli, więc umilali czas podróżnym, wykonując popularne szlagiery. Pomimo schlebiającego władzom radzieckim zakończenia, wydźwięk amerykański nie spodobał się prominentom i sztuka została szybko zdjęta z afisza.
Program jego [Eugeniusza Bodo – przyp. MT], który podbił serce mieszkańców Lwowa, to Muzyka na ulicy, tak, pamiętam doskonale ten program i oblężone kasy sali konserwatorium. Pracowałem jako „uborszczyk” w Filharmonii, mając 17 lat. Służyłem E. Bodo, załatwiając jego wiele spraw. Pokochałem tego artystę i on mnie polubił, zżyliśmy się ze sobą, chociaż on, jak mi się wydawało, o wiele starszy, ale ciągle młody[33].
Śpiewanie przeróbek polskich piosenek po rosyjsku coraz bardziej ciążyło aktorowi, a konferansjerka coraz bardziej dokuczała. Radzieckie władze już nie tylko żądały, aby cały spektakl był po rosyjsku (na początku cały występ odbywał się w języku polskim, a jedynie konferansjer tłumaczył publiczności, co dzieje się na scenie), ale zaczęły ingerować w program przedstawienia. Radzieckim urzędnikom (w przeciwieństwie do publiczności) coraz mniej podobał się oryginalny, jazzowy charakter zespołu, który kojarzył się z zachodnią wolnością.
Gdy zespołowi była narzucana propagandowa narracja, Bodo podjął decyzję o emigracji do USA. Nie bez znaczenia była również sytuacja polityczna.
Oficjalnie zrezygnował z występów z Tea Jazzem, kiedy Wars po raz drugi, wraz z 43-osobowym zespołem, wybierał się na 10-miesięczne tournée po Związku Radzieckim w połowie 1941 roku, i oficjalnie wystąpił do miejscowych władz o wydanie wizy wyjazdowej. Czekając na decyzję, żył skromnie z niewielkich tantiem, które do niego spływały ze sprzedaży płyty z piosenkami nagranymi już w Moskwie z zespołem Warsa[36].
Pani Czesława Bachman-Strumieńska w liście do Stanisława Janickiego wspominała, że Bodo zwierzał się jej mamie, „że mieszka w Brzuchowicach u inżyniera, nazwiska nie pamiętam, że ma paszport szwajcarski i wkrótce wyjeżdża do Polski [sic!], ale najpierw do Częstochowy, gdzie chce się pożegnać i odwiedzić swoją matkę, p. Junod. Była to już rozmowa i rok 1940 lub 1941”[37]. Pani Czesława w filmie Stanisława Janickiego Za winy niepopełnione mówiła już o Szwajcarii, a nie Polsce. Wtedy ta informacja robi się ciekawa. Bodo zamierzał przed wyjazdem do Ameryki, przez Szwajcarię, spotkać się z matką w Polsce. Spotkanie w Częstochowie, która była pod okupacją niemiecką, wydaje się prawdopodobne, choć bardzo ryzykowne. Czy było realne? Nie wiem. Ale przynajmniej wyrażało pragnienie Bodka. Pewnie planował przyjechać do Częstochowy incognito, na krótko, i nie chciał narażać się na spotkanie z warszawskimi przyjaciółmi. Jednak czy tak było na pewno? Wszak pani Czesława w dalszej części listu miesza wątek inżyniera Zaremby (tego od Rity Gorgonowej) z losami Bodka. A jak wiadomo, inż. Zaremba w 1933 lub w 1934 roku przeniósł się z rodziną do Warszawy. Brzuchowice leżą ok. 10 kilometrów od Lwowa.
Gwidon Bogucki: „Eugeniusz Bodo zwrócił się do dyrekcji Filharmonii (dyrektorem był Rosjanin Michał Potczybitkin – niezwykle przyzwoity człowiek, ogromnie pomocny naszym zespołom) z postanowieniem, że nie chce więcej wyjeżdżać z teatrem do Rosji, ponieważ jako obywatel szwajcarski pragnie wyemigrować do Ameryki. Dla członków naszego zespołu było to niezwykłym zaskoczeniem, bowiem nikt z nas nie wiedział, że Bodo był Szwajcarem pod nazwiskiem Junod.
Dyrekcja starała się namówić go, aby jednak pozostał z nami, ale gdy mimo nalegań Bodo się zaparł w swoim postanowieniu, do zespołu Warsa do konferansjerki na jego miejsce zaangażowana została… aktorka Mala Żółkow. Po zakończeniu nowych prób nasz teatr został znowu wysłany w głąb Rosji, ale niestety już bez Bodo…[38]
Ryszard Wolański w swojej książce przytacza wspomnienia Elżbiety Wars (drugiej żony Henryka Warsa), która opowiadała, że Konarski i Wars przez dwa dni przekonywali Bodo, aby pozostał. W końcu się poddali i musieli zmienić przydzielone funkcje w zespole. Henryk Wars nigdy nie zdradził żonie, o czym rozmawiał z Bodo podczas tych negocjacji. Powiedział jedynie, że widział na własne oczy szwajcarski paszport Eugeniusza Bodo.
Dopiero po napaści armii hitlerowskiej na Zw. Radz. wróciła do W-wy moja znajoma warszawianka, które przed wybuchem wojny pojechała na wakacje gdzieś do krewnych w okolicach Lwowa, i to ona pierwsza powiedziała mi, że Bodo został aresztowany na skutek denuncjacji kogoś z jego bliskich znajomych czy przyjaciół do NKWD i wywieziony do więzienia do Rosji. I była to pierwsza, najbardziej – jak dziś widzę – wiadomość o losie Bodo istotnie prawdziwa[39].
Po wojnie spotkałem Panią N.K. [Kwiatkowską – przyp. MT], w której domu, a raczej willi, mieszkał p. Eugeniusz Bodo, na Dolnym Śląsku, w Karpaczu. Tam dowiedziałem się o tym, jak to się stało. Otóż trzeciego lub czwartego dnia po wybuchu wojny niemiecko-bolszewickiej (jak wiadomo wojna wybuchła 21 VI 1941, ale Niemcy wkroczyli do Lwowa z siedem dni później od strony Zamościa) przyszło 2 czy 3 oprawców z NKWD i zabrali śp. Eugeniusza Bodo celem złożenia jakichś wyjaśnień paszportowych, jak wiadomo Pan Bodo był obywatelem szwajcarskim, jakkolwiek podawał się za Polaka i występował w rewiach i filmach polskich. Gdy zapytał się, czy może zabrać ze sobą drobiazgi toaletowe, odpowiedzieli, „nie, nie potrzeba, to potrwa tylko parę minut”. Tak wygląda prawda o jednym z najlepszych aktorów sceny i filmu, polskiego. Cześć Jego Pamięci[40].
A tak tę historię opowiedział sam Bodo Alfredowi Mirkowi, współwięźniowi w Butyrkach:
22 czerwca[41] o godzinie 11 funkcjonariusze NKWD weszli do mojego mieszkania we Lwowie i kazali mi szybko zejść z nimi do samochodu. Udało mi się złapać płaszcz przeciwdeszczowy i kapelusz w korytarzu. Do miasta wjechały niemieckie czołgi. Uznawszy, że chcą mnie uratować od okupacji, mając lepsze warunki, wsiadłem z nimi do samochodu, żartując. Cały dzień jechaliśmy autostradą jak szaleni. Wtedy zdałem sobie sprawę, że towarzysze złapali pierwszego, którego znaleźli w domu, nie mieli czasu na wybór, a nie chcieli przyjechać do Moskwy z pustymi rękami – władzom mogło się to nie podobać. Przez cały czas mojego pobytu tutaj nikt do mnie nie dzwonił ani o nic nie pytał[42].
Bodo został zatrzymany 26 czerwca 1941 roku na mocy nakazu aresztowania wydanego dzień wcześniej. Sam nakaz się nie zachował, ale możemy zobaczyć, jak wygląda załącznik do niego. W „normalnych” warunkach enkawudziści, po aresztowaniu danej osoby, przywozili ją do więzienia i przekazywali służbom więziennym właśnie na podstawie takiego kuponu.
A co jeżeli taki nakaz nigdy nie został wydany? Procedura w takich wypadkach wymagała wystawienia nakazu przeszukania i aresztowania. Po przeszukaniu mieszkania podejrzanego przedstawiano mu akt aresztowania i zabierano za sobą. W przypadku aresztowania Bodo procedura nie zadziałała, ale należy też pamiętać, że Niemcy zbliżali się do Lwowa i nie było czasu na standardowe zachowania.
Swoją opowieść zaczął od tego, jak się tu znalazł. […] Czołgi niemieckie już podchodziły pod Lwów. Weszło do mnie dwóch i zaproponowali mi, żebym się ubrał i pojechał z nimi. Byłem przekonany, mówił Bodo, że chcą mnie uratować przed niemiecką okupacją. Żartowałem, wziąłem płaszcz, kapelusz, szczoteczkę do zębów i szal. Wsiedliśmy do samochodu i pędziliśmy bez wytchnienia, żeby się wydostać z zachodniej Ukrainy. Zatrzymaliśmy się dopiero wieczorem w jakimś dużym mieście. Zamknęli mnie w garażu siedziby NKWD, a sami poszli zjeść i wyspać się. Rano zjawili się odmienieni nie do poznania. Poprzedniego dnia uciekali jak zające, teraz syci i różowi na twarzach przedstawiciele wielkiego państwa radzieckiego. Było ich czterech. Traktowali mnie jak powietrze. W ciągu tej nocy napiłem się tylko wody z kranu. Pomknęliśmy do Moskwy. Tu już było spokojnie, strzałów nie było słychać. Przywieźli mnie do Butyrek, mówi Bodo, i tak tu siedzę[43].
Bodo spał tej nocy w samochodzie i rano, gdy zobaczył zadowolonych z siebie enkawudzistów, zrozumiał, że „nie mają mnie zamiaru ratować, ale wiozą jak kurę z bazaru, wrzuconą do bagażnika. Byłem ich zdobyczą, którą chcieli i powinni się byli pochwalić[44].
Do więzienia Butyrki w Moskwie dotarł 27 czerwca, przebywał tam za pierwszym razem tylko kilka dni. Już 9 lipca trafił do więzienia nr 7 w Ufie, w Baszkirii. Pierwsze przesłuchanie odbyło się 21 stycznia 1942 roku, czyli pół roku po aresztowaniu. Ewidentnie nikt nie wiedział, co zrobić z polskim artystą i dlaczego trafił do więzienia. Sam Bodo 7 lutego 1942 roku dopominał się o kolejne spotkanie, argumentując: „znajduję się od 8 miesięcy w więzieniu i nie przedstawiono mi żadnego oskarżenia”[45]. W tym czasie przeprowadzono pobieżne przesłuchania i wypełniono jedną ankietę.
26 lutego 1942 roku więzień został przebadany i zdaniem lekarza okazał się całkowicie zdrowy. Wtedy też prawdopodobnie został przeniesiony znowu do Moskwy, na Butyrki, gdzie 11 sierpnia 1942 roku odbyło się pierwsze szczegółowe przesłuchanie.
Z Bodo rozminął się list Ambasadora Rzeczpospolitej Polskiej w Moskwie Aleksandra Mniszka (wysłany 20 sierpnia z Kujbyszewa do Ufy), w którym zapewniał on, że wszczął starania o uwolnienie artysty z więzienia. Ale po tej ingerencji Rosjanie powzięli wobec Bodka jeszcze większe podejrzenia i wzywali go w następnych miesiącach na szczegółowe przesłuchania, które jednak nie wniosły niczego i nie wyjaśniły, dlaczego Bodo został aresztowany we Lwowie. Pytano o ingerencję władz polskich w sprawie jego uwolnienia, Bodek zaś, na swoje nieszczęście, szedł w zaparte, twierdząc, że nie rozumie tej interwencji, ponieważ nie jest obywatelem Polski, ale Szwajcarii.
W tym czasie Komisarz Bezpieczeństwa Państwowego Fiedotow 30 października 1942 roku wystosował doniesienie do Zastępcy Ludowego Komisarza Spraw Wewnętrznych ZSRR, Komisarza Bezpieczeństwa Państwowego 3. rangi tow. Mierkułowa, o treści:
26 czerwca 1941 roku przez OKU[46] NKWD obwodu lwowskiego został aresztowany podejrzany o działalność wywiadowczą na korzyść Polski i Niemiec JUNOD-Bodo Eugeniusz-Bohdan Fiodorowicz, urodzony w 1899 roku, narodowości szwajcarskiej, poddany Szwajcarii, artysta, kawaler.
Podczas odwrotu ze Lwowa aresztowany JUNOD-BODO został ewakuowany do NKWD Baszkirskiej ASRR, oryginalne materiały demaskujące jego działalność wywiadowczą tam jednak nie nadeszły, z wyjątkiem wypisu ze spisu, w którym wskazuje się, że JUNOD-BODO jest podejrzany o przynależność do wywiadów Polski i Niemiec. Wypisu ze spisu nie zaopatrzono ani w datę, ani w numer, nie wiadomo też, skąd został otrzymany. Przesłuchanie osób znających JUNODA-BODO nie wydaje się możliwe, gdyż cały skład jazzu, w którym pracował JUNOD-BODO, wyjechał do Iranu.
Przeprowadzone śledztwo nie potwierdziło działalności wywiadowczej JUNODA-BODO.
Podejrzenia co do przynależności JUNODA-BODO do polskiego wywiadu mają jednak jakieś podstawy, gdyż w przedłożonych w swoim czasie przez Polaków w LKSZ[47] spisach poszukiwanych obywateli polskich figurował także JUNOD-BODO, podczas gdy jest on obywatelem szwajcarskim i zainteresowania Polaków jego losem nie można uznać za przypadek.
Uwzględniając, że JUNOD-BODO jest osobą podejrzaną, uważałbym za celowe przedstawienie jego sprawy na Naradzie Specjalnej przy NKWD i zamknięcie w obozie na termin 5 lat[48].
Ciężko nie westchnąć głęboko, ciężko nie zacisnąć zębów, gdy czyta się tę decyzję. Przy braku dokumentów czy dowodów, przy wyjaśnieniach Eugeniusza Bodo, że grał w polskich filmach, że mieszkał w Polsce, że jego matka to Polka, co musiało powodować komisarzem Fiedotowem, że zarekomendował 5 lat łagru? Strach przed podjęciem złej decyzji? Niezrozumienie? Ograniczone myślenie?
Po tym doniesieniu 31 października 1942 roku w Moskwie zapadł wyrok „zastosowania aresztu”[49]. Na piśmie, ostatecznie zatwierdzonym 4 listopada, padają kolejne nieodwołalne słowa: „zatwierdza”, „areszt sankcjonuję” i „wyrażam zgodę”.
16 grudnia 1942 roku zostało wydane orzeczenie oskarżycielskie „w sprawie śledczej nr 4854 JUNODA-BODO Eugeniusza Bohdana Fiodorowicza jako społecznie niebezpiecznego, z art. 7-35 KK RSFRR”[50], w którym padają absurdalne oskarżenia wobec Bodka. O to, że był 6 lub 7 razy w Niemczech, gdzie mieszkał od jednego do trzech miesięcy i że będąc obywatelem Szwajcarii, utrzymywał kontakty z instytucjami polskimi. Na tych błahych oskarżeniach widnieją kolejne podpisy pod słowem „zatwierdzam”.
Bodo był coraz bardziej zmęczony, schorowany i zobojętniały. Wtedy, na początku roku 1943, w Butyrkach pojawił się Alfred Mirek, który w wyniszczonym, apatycznym człowieku z trudnością rozpoznał przedwojenną gwiazdę polskiego kina.
Przez tę celę przewijało się wielu więźniów, ale jeden z tych, których tam zastałem, od razu zwrócił moją uwagę. Był jakiś dziwny, egzotyczny. Nie rozstawał się ze sfatygowanym prochowcem i pogniecionym kapeluszem, po rosyjsku odzywał się z cudzoziemskim akcentem, a jego sposób bycia wyraźnie odróżniał go od pozostałych. Zresztą współwięźniowie też nie chcieli z nim rozmawiać, bo jakakolwiek zażyłość z cudzoziemcem, nawet w takiej sytuacji, narażała ich na dodatkowe kłopoty. Dość szybko uświadomiłem sobie, że znam skądeś jego twarz i rozumiem polskie słowa, które bezwiednie wymykały mu się, kiedy próbowałem z nim rozmawiać. Gdy się przedstawił, olśniło mnie: toż to ten sam Eugeniusz Bodo, na którego występach w Moskwie byłem w 1940 roku i którego płyty ze śpiewanymi po rosyjsku piosenkami potem godzinami słuchałem![51]
Prof. Mirek wspominał, że Bodo był już bardzo przygarbiony, że chodził cały czas w jasnym płaszczu z podszewką, którego nie zdejmował nawet do spania. Postarzał się znacznie. „Nie dostawał żadnych paczek, prawie nie jadł, nie miał żadnych perspektyw, nawet na przesłuchania go nie wzywali”[52]. Bodo ożywiał się jedynie, gdy rozmawiał z Mirkiem. Mógł wspominać czasy przedwojenne, gdy miał cały świat u swoich stóp.
Przed laty – opowiadał Żeno – występowałem w Mediolanie i zdarzyło się coś zabawnego. Idąc ulicą, zobaczyłem na wystawie biały garnitur, uszyty modnie i to z bardzo dobrego materiału. Bardzo mi się spodobał, trzeba go było tylko trochę poprawić i skrócić spodnie. Właściciel sklepu zapisał nazwę hotelu i numer mojego pokoju, w którym mieszkałem.
– Wieczorem chłopiec przyniesie panu poprawiony garnitur.
– Tylko proszę nie zapomnieć – ja wyjeżdżam dziś o dziewiątej wieczorem.
– Przyjdzie przed dziewiątą.
Garnituru mi jednak nie przyniesiono. Po kilku dniach nagle otrzymuję w Warszawie paczkę. A w niej garnitur i list z przeprosinami. Chłopiec gdzieś zapodział adres, a kiedy go odnaleziono, było już za późno. Wysłałem pieniądze i zapomniałem o całej sprawie. Ale właściciel sklepu nie zapomniał i przysyłał mi rokrocznie na Boże Narodzenie i Wielkanoc pozdrowienia, do których dołączony był zawsze jakiś drobny upominek: krawat, spinki do mankietów; i nie przestawał przepraszać za to niefortunne zdarzenie…
Dostawałem – mówił Żeno – listy zaadresowane: „Eugeniusz Bodo – Warszawa”. I bez trudności dochodziły do mnie…[53]
Te rozmowy były dla Bodka ważne również tego powodu, że wcześniej więźniowie, z obawy przed reperkusjami, unikali go. Czuł się osamotniony i z każdej strony spotykała go obojętność. Natomiast Mirek chętnie z nim rozmawiał, dzielił się paczkami z żywnością, które otrzymywał od matki: „Kiedyś – pamiętam – podzieliliśmy na dwie połówki kartofel, posolili i zjedli, jakby to była wytworna czekoladowa pralinka”[54].
Na początku kwietnia 1943 czekałem na wysłanie do obozu. Bodo oderwał kawałek podszewki z lewego brzegu lekkiego płaszcza przeciwdeszczowego, skręcił nitki z ręcznika, poprosił kogoś o grubą, domowej roboty, więzienną igłę i zwinął brzegi na kolanie, obszył je. Mam tę chusteczkę. To wszystko, co mógł mi dać na pamiątkę. I to wspomnienie towarzyszyło mi przez rewizje i obozy, i zachowałem je do dziś. Potem przypadkowo dowiedziałem się: zmarł wkrótce po przybyciu do obozu pod Kirowem – latem 1943 roku. Kiedy się rozstaliśmy, miał spuchnięte nogi i twarz. Próbując zagłuszyć uczucie głodu, pił dużo wrzącej wody, dodając do niej szczyptę soli. Nie chciałem dawać mu soli, ale prosił tak bardzo, że nie można było mu odmówić. To oczywiście przyspieszyło tragiczną śmierć[55].
Po zatwierdzeniu wyroku, który nakładał na Bodo 5 lat pozbawienia wolności (od 16 czerwca 1941 roku do 16 czerwca 1946 roku), w tym kilka lat ciężkiego więzienia w Kotłasie, aktor był już tragicznym stanie. Z celi nie wyszedł o własnych siłach. Podtrzymywany przez współwięźniów, czepiał się uchwytów samochodu, aby resztkami sił znaleźć się wewnątrz więziennego pojazdu. Nie miał już kapelusza ani osobistego woreczka na chleb. Należy sądzić, że niewiele wówczas rozumiał z tego, co się wokół niego działo.
Traktowali go jak worek, jak bezużyteczny przedmiot. Miał zamknięte oczy i powtarzał nieprzytomnie: „Proszę wolniej… Dziękuję…Proszę…”[56].
Został wrzucony przez strażników więziennych do wagonu kolejowego, przy okazji zaczepiając płaszczem o jakąś ostrą krawędź, co spowodowało znaczne rozdarcie okrycia. Guziki już dawno odpadły[57].
Profesor Mirek, będąc jeszcze w łagrze, spotkał współwięźnia, który „razem z wycieńczonym Bodo znalazł się w wagonie pełnym więźniów. Pociąg wiózł ich do kolejnego łagru w obwodzie archangielskim. Bodo nie miał już płaszcza. Był w fatalnym stanie. Opuchnięty leżał na podłodze zalanej moczem. Nie miał siły się podnieść. Konał. Kiedy pociąg dojechał na miejsce, zanieśli go do łagrowego szpitala[58].
Bodo dotarł do Oddziału Kotłaskiego Głównego Zarządu Obozowej Służby Kolejowej NKWD ZSRR 14 maja 1943 roku i został położony w bloku nr 5 Centralnego Szpitala. Protokół z badania lekarskiego z 19 czerwca nie pozostawał już wątpliwości, że Bodo był w bardzo złym stanie. Dowiadujemy się z niego, że już od stycznia 1942 roku Bodo był częstym pacjentem w więziennym szpitalu.
Zdiagnozowano u niego pelagrę, do której w szpitalu w Kotłasie dołączyły problemy z nogami. Lekarz w rubrykę „danych obiektywnych” wpisał: „Skrajne wycieńczenie, słabość. Ciastowatość nóg. Skóra łuszcząca się na całym ciele [wyraz nieczytelny] licznymi [wyraz nieczytelny] w okolicy pośladkowej. Układ mięśniowy wykazujący ostrą atrofię, zwiotczały; język powiększony, wygładzony, czysty, wilgotny, [wyraz nieczytelny] równomierne, osłabione, pęcherzykowate; tony serca [wyraz nieczytelny] granice rozszerzenia we wszystkie strony, [wyraz nieczytelny] tylko wypełnienia, rytm przyspieszony[59]. Lekarz wskazał, że Bodo jest „inwalidą niezdolnym do odzyskania zdolności do pracy w warunkach uwięzienia[60]”, co otworzyło drogę do ewentualnego uwolnienia Bodo.
22 czerwca Centralna Komisja Zarządu Kolonii Pracy Poprawczej w Kotłasie, kierując się orzeczeniem lekarskim, postanowiła zwrócić się „do sądu w celu rozpatrzenia sprawy jego zwolnienia w trybie Art. 457 i 461 KPK RSFRR”[61].
Dr Władysław Sarnot również był więźniem wojennym i w roku 1943 został przewieziony na obozowy punkt przesyłkowy w Kotłasie. W liście do Stanisława Janickiego wspomina, że 3 lub 4 dni po jego przyjeździe w szpitalu nr 5, zmarł Junod-Bodo, obywatel szwajcarski. I „mimo b. znacznego wyniszczenia nietrudno Go było zidentyfikować po rysach twarzy, wzroście i wyśmienicie zachowanym (jak na te warunki) uzębieniu”[62].
W „Tygodniu Polskim” ukazał się list mieszkającego w Nowym Jorku Aleksandra Feinera, który pisał, że Bodo „zmarł w obozie sowieckim 24 grudnia 1943 r. Obóz nazywał się Peresylnyj Punkt nr 1 i znajdował się w Bołtince koło Kotłasu, archangielskaja obłast. Powodem śmierci była pelagra i głód. Ja o tych faktach wiem, ponieważ też tam byłem – a mój ojciec, Leon Feiner, umarł w tym samym dniu na sąsiedniej pryczy”[63].
7 października 1943 roku, po prawie 28 miesiącach spędzonych w rosyjskich więzieniach, Bogdan Eugène Junod zmarł. W karcie zgonu zapisano, że przyczyną była pelagra, której towarzyszyło zapalenie płuc. W szpitalu spędził 146 dni.
Gwidon Borucki, z którym Eugeniusz Bodo występował w Tea Jazzie Henryka Warsa, tak konkludował swoje wspomnienie:
„Gdyby nie jego chęć wyemigrowania (…) byłby z nami przeżył wojnę i tak jak my wszyscy byłby członkiem teatru 2 Korpusu. Ale za czasów Stalina czyż było do pomyślenia, aby ktoś z tego «raju» emigrował za granicę? Tylko szpiedzy mogli wyjeżdżać. Okazało się, że NKWD uznała Bodo za szpiega i wiadomo, jaki los takiego człowieka czekał. I odszedł w młodym wieku znakomity aktor polski, teatralny i filmowy, człowiek wielkiego i wielostronnego talentu. Może Szwajcar, ale o polskim sercu”[64].
Pochowano go w zbiorowej mogile.
18 października 1991 roku Eugeniusz Bodo został zrehabilitowany na podstawie 3 artykułu Ustawy Federacji Rosyjskiej „O rehabilitacji ofiar politycznych represji”.
[1] „Kronika Polski i Świata” 1939, nr 30.
[2] List Heleny Kłosowicz do Stanisława Janickiego z dnia 31 stycznia 1972 roku. Archiwum Stanisława Janickiego.
[3] T.Z. Zapert, Cudowne dziecko polskiego kina, „Rzeczpospolita” 1999, nr 300.
[4] „Wiadomości Filmowe” 1939, nr 12.
[5] „Kino” 1939, nr 36.
[6] Stanisław Janicki, Uwaga szpieg, felieton radiowy z cyklu „Odeon Stanisława Janickiego”, dostęp 5.10.2023.
[7] „Dobry Wieczór!” i „Kurjer Czerwony” 1939, nr 239.
[8] List Heleny Kłosowicz do Stanisława Janickiego z 31 stycznia 1972 roku. Archiwum Stanisława Janickiego.
[9] „Kino” 1933, nr 47.
[10] Zeznania Eugeniusza Bodo przed NKWD z dnia 28 października 1942 roku (s. 67).
[11] Zeznania Eugeniusza Bodo przed NKWD z dnia 21 stycznia 1942 roku. Przesłuchanie rozpoczęto o 21.10 (s. 45).
[12] List Heleny Kłosowicz do Stanisława Janickiego z 31 stycznia 1972 roku. Archiwum Stanisława Janickiego.
[13] LubieHrubie.pl, dostęp 20.03.2018.
[14] List Bolesława Ziółkowskiego do Stanisława Janickiego z dnia 2 marca 1997 roku. Archiwum Stanisława Janickiego.
[15] W. Bonusiak, Polityka ludnościowa i ekonomiczna ZSRR na okupowanych ziemiach polskich w latach 1939–1941, Warszawa 2006. Prawdopodobnie chodzi o Alfreda Schutza, późniejszego kompozytora Czerwonych maków.
[16] A. Tuszyńska, Oskarżona. Wiera Gran, Kraków 2010.
[17] List Marii Besteckiej do Stanisława Janickiego z dnia 27 stycznia 1972 roku. Archiwum Stanisława Janickiego.
[18] List Czesławy Kowalskiej do Stanisława Janickiego z dnia 25 stycznia 1972 roku. Archiwum Stanisława Janickiego.
[19] J. Bretan, Jazz from Warsaw to Lviv & Beyond: Henryk Wars’ Tea-Jazz Orchestra, dostęp 15.09.2023.
[20] Wspomnienia Józefa Misiaka, fragment niewydanej książki Stanisława Janickiego Uśnij, serce.
[21] List Czesławy Bachman-Strumieńskiej do Stanisława Janickiego z dnia 8 lutego 1994 roku. Archiwum Stanisława Janickiego.
[22] Fragment niewydanej książki Stanisława Janickiego Uśnij, serce.
[23] List Czesławy Bachman-Strumieńskiej do Stanisława Janickiego z dnia 8 lutego 1994 roku. Archiwum Stanisława Janickiego.
[24] List Jana Kowalskiego do Stanisława Janickiego z dnia 6 września 1981 roku. Archiwum Stanisława Janickiego.
[25] W liście Zbigniew Czarnik wymienia ul. Pawlikowskiej, ale to ewidentnie pomyłka.
[26] List Zbigniewa Czarnika do Stanisława Janickiego z dnia 11 lutego 1997 roku. Archiwum Stanisława Janickiego.
[27] List Aleksandra Kociubińskiego do Stanisława Janickiego z dnia 23 stycznia 1972 roku. Archiwum Stanisława Janickiego.
[28] R. Wolański, Eugeniusz Bodo. Już taki jestem zimny drań, Poznań 2012.
[29] „Nowy Świat” 1940, nr 153.
[30] Zeznania Eugeniusza Bodo przed NKWD z dnia 21 stycznia 1942 roku (s. 46).
[31] R. Wolański, Eugeniusz Bodo. Już taki jestem zimny drań, Poznań 2012.
[32] Fragment niewydanej książki Stanisława Janickiego Uśnij, serce.
[33] List Leopolda Kasiora do Stanisława Janickiego z dnia 24 stycznia 1972 roku. Archiwum Stanisława Janickiego.
[34] List Ireny Kuleszy do Stanisława Janickiego z dnia 6 marca 1972 roku.
[35] Zeznania Eugeniusza Bodo przed NKWD z dnia 11 sierpnia 1942 roku.
[36] T.Z. Zapert, Cudowne dziecko polskiego kina, „Rzeczpospolita” 1999, nr 300.
[37] List Czesławy Bachman-Strumieńskiej do Stanisława Janickiego z dnia 8 lutego 1994 roku. Archiwum Stanisława Janickiego.
[38] Fragment niewydanej książki Stanisława Janickiego Uśnij, serce.
[39] List Wiery Rudź do Stanisława Janickiego z dnia 12 stycznia 1997 roku. Archiwum Stanisława Janickiego.
[40] List Jana Kowalskiego do Stanisława Janickiego z dnia 6 września 1981 roku. Archiwum Stanisława Janickiego.
[41] Dokumenty NKWD wskazują, że decyzja o aresztowaniu zapadła 25 czerwca, a aresztowanie nastąpiło dzień później.
[42] А. Мирек, Записки заключенного, Moskwa 1989.
[43] S. Janicki (reż.), Za winy niepopełnione. Eugeniusz Bodo, film dokumentalny, 1997.
[44] Fragment niewydanej książki Stanisława Janickiego Uśnij, serce.
[45] Podanie Eugeniusza Bodo do Naczelnika Więzienia z dnia 7 lutego 1942 roku.
[46] Oddział Kontrwywiadu Ukraińskiego NKWD.
[47] Ludowy Komisariat Spraw Zagranicznych.
[48] Doniesienie Naczelnika 2 Zarządu NKWD ZSRR Komisarza Bezpieczeństwa Państwowego 3 rangi Fiedotowa z dnia 30 października 1942 roku.
[49] Postanowienie w sprawie aresztu z dnia 31 października 1942 roku, Moskwa. Podpisane przez Zastępcę Naczelnika 3 Sekcji 4 Oddziału 2 Zarządu NKWD ZSRR Kapitana (podpis nieczytelny).
[50] Orzeczenie oskarżycielskie NKWD z dnia 16 grudnia 1942 roku.
[51] J. Różdżyński, Relikwia, dostęp 13.09.2023.
[52] Fragment niewydanej książki Stanisława Janickiego Uśnij, serce.
[53] j.w.
[54] j.w.
[55] А. Мирек, Записки заключенного, Moskwa 1989.
[56] Fragment niewydanej książki Stanisława Janickiego Uśnij, serce.
[57] N. Skwara, Tak umierał Eugeniusz Bodo, „Życie Warszawy” 1991, nr 2 (91).
[58] J. Różdżyński, Relikwia, dostęp 13.09.2023.
[59] Protokół nr 1144 badania lekarskiego dnia 19 czerwca 1943 roku w Kotłasie.
[60] j.w.
[61] Orzeczenie Komisji Zarządu, w skład której wchodzili: z-ca naczelnika Oddziału Głównego Zarządu Obozowej Służby Kolejowej NKWD, naczelnik OURZ Judnikow, naczelnik Oddziału Sanitarnego Bierieżnoj, z dnia 22 czerwca 1943 roku.
[62] List Władysława Sarnota do Stanisława Janickiego z dnia 27 stycznia 1972 roku. Archiwum Stanisława Janickiego.
[63] S.S. Nicieja Tajemnica śmierci Eugeniusza Bodo, „Gazeta Współczesna”, dostęp: 2.10.2011.
[64] Fragment niewydanej książki Stanisława Janickiego Uśnij, serce.
[65] KRO to wydział kontrwywiadu. Grupa enkawudzistów, po aresztowaniu danej osoby, przywoziła ją do więzienia i przekazywała aresztantom na podstawie tego kuponu. Informacja uzyskana od Stanisława Calika.
Tytuł artykułu zaczerpnięty z „Orzeczenia oskarżycielskiego” z dnia 16 grudnia 1942 roku (s. 80, 82).
W ustaleniu nazw lwowskich ulic dziękuję prof. Stanisławowi Sławomirowi Nicieji i Stanisławowi Calikowi. Ponadto Stanisławowi Calikowi dziękuję za wytłumaczenie procedur działania NKWD. Natomiast Annie Mieszkowskiej dziękuję za wyjaśnienie zawiłych losów zespołu Tea Jazz.
Zdjęcie wprowadzające: zdjęcia więzienne Eugeniusza Bodo. Źródło: materiały Czerwonego Krzyża wysłane Wierze Rudź.