Renata Radojewska. Świeża twarz polskiego filmu

 

Grzegorz Rogowski
16 kwietnia 2023 roku

Urodziła się 9 lipca 1914 roku. To informacja dość pewna, bo aktorka konsekwentnie wpisywała tę datę we wszystkich dokumentach. Zagadką pozostaje jednak jej miejsce urodzenia. Do tej pory źródła mówiły o Charkowie, ale ona sama zawsze podawała Warszawę. Chociaż nie udało się dotrzeć do aktu urodzenia aktorki, to na podstawie innych dokumentów jest niemal pewne, że jej rodzina między 1909 (ślub rodziców aktorki), a 1917 rokiem (urodziny siostry) mieszkała w Warszawie. Akt ślubu rodziców Renaty daje nam też nieco informacji o pochodzeniu i zajęciu Radojewskich.

 

„Działo się w Pradze dnia dwudziestego siódmego grudnia (dziewiątego stycznia) tysiąc dziewięćset ósmego (dziewiątego) roku o godzinie szóstej wieczorem. Oświadczamy, że w obecności świadków: Zbigniewa Bujakowskiego, lat trzydzieści jeden, kupca i Jerzego Włodzimierza Krzyżanowskiego, lat trzydzieści, przemysłowca, obydwu z Warszawy, zawarto tego dnia religijny związek małżeński pomiędzy Stanisławem Zbigniewem Radojewskim, lat trzydzieści dwa, kawalerem, kupcem, urodzonym w mieście Janowiec w Księstwie Poznańskim, synem Władysława i Janiny z domu Jankowskiej, zamieszkałym w mieście Siedlce, i Zofią Krzyżewską, lat dwadzieścia trzy, panną, przy matce, urodzoną w Chludnie w powiecie kolneńskim, córką Emiliana i Adeli z domu Leskiewicz, zamieszkałej w Pradze przy ulicy Szerokiej pod numerem piątym”[1].

 

Renata Radojewska

Ślub miał miejsce w niewielkim, istniejącym do dzisiaj, kościele Najświętszej Matki Bożej Loretańskiej na rogu ul. Jagiellońskiej i Ratuszowej. Małżeństwo, w ciągu kilku lat doczekało się oprócz Renaty, jeszcze trzech córek: Marii, Bożenny (ur. 04. 09.1917) i Haliny.

Prawdopodobnie krótko po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, Radojewscy zdecydowali się na przeprowadzkę do Jasła. Po tym jak miasto znalazło się w granicach państwa polskiego, zaczęto tworzyć w nim administrację miejską i powiatową. Powstawały nowe urzędy, instytucje oraz szkoły. W jednym z nowoutworzonych urzędów posadę otrzymał ojciec Renaty. Rodzina posłała wówczas swoje córki do tamtejszej szkoły przy klasztorze Sióstr Wizytek, który Renata po latach nazwała francuskim. Miało to związek z tym, że w klasztorze aż do drugiej wojny światowej mimo przewagi Polek, górę odnośnie języka i zwyczajów wzięły mieszkające tam Francuzki. Radojewscy nie zagrzali jednak długo miejsca w Jaśle. W połowie lat 20. ich nowym domem został Nowogródek, leżący dziś na Białorusi, niedaleko Mińska. W okresie międzywojennym był on najmniejszym miastem wojewódzkim w Polsce. W 1928 roku liczył zaledwie ok. 8300 mieszkańców.

Renata Radojewska
Foto Forbert, Warszawa
źródło: NAC

Stanisław ponownie otrzymał tam posadę urzędnika. Była ona o tyle atrakcyjna, że  przysługiwał mu służbowy dom. W 1924 roku Ministerstwo Robót Publicznych rozpoczęło szeroką akcję budownictwa domów dla urzędników państwowych – Nowogródek stał się jednym z jej głównych beneficjentów. W mieście powstała wówczas kolonia urzędnicza składająca się z ośmiu małych drewnianych domów, jednego większego drewnianego domu piętrowego przy ul. Grodzieńskiej, domu wojewody, urzędu wojewódzkiego oraz dwóch murowanych domów na 14 i 20 rodzin. W Nowogródku Renata kontynuowała naukę. Zaczęła uczęszczać do Gimnazjum Państwowego im. Adama Mickiewicza. Chociaż okres edukacji na Kresach był dla Renaty bardzo krótkim epizodem, zapadła ona w pamięci szkolnej koleżanki Jadwigi Jurkszus-Tomaszewskiej:

 

„Dobrze pamiętam […] Renatę Radojewską, choć była w gimnazjum krótko. Córka któregoś z «nowych» urzędników, wyróżniała się na tle mundurkowych dziewcząt w byle płaszczykach z miejscowego (jedynego chyba) sklepu tej branży. Renata zimą chodziła w futerku z kretów, wiosną przypinając pęk fiołków. I sama była jakaś fiołkowa – drobna, wypielęgnowana, nie na standardy małego miasteczka, dziewcząt w za długich spódniczkach, grubych pończochach z fil d’Écosse. Przed wojną wystąpiła w jakimś filmie; tytuł zapomniany, pozostały w oczach dziewczęta na kajaku, a wśród nich Renata…”[2].

 

Zapomniana melodia
W głębi, od lewej: Renata Radojewska, Stanisław Sielański, Jadwiga Andrzejewska.
źródło: FINA

Filmem tym była oczywiście Zapomniana melodia z 1938 roku, o której jednak za chwilę. Renata nie ukończyła gimnazjum w Nowogródku. Nim zdążyła zdać egzaminy przeniosła się wraz z rodziną do Białegostoku, i to w tamtejszym gimnazjum ostatecznie zakończyła swoją edukację.

Przyszła gwiazdka filmowa nie pasowała do przedwojennej prowincji. Miała urodę, piękne sukienki, odwagę i charyzmę. Fascynował ją wielki świat. A czy był wówczas świat piękniejszy od świata filmu? X Muzą zafascynowała się dzięki siostrze Halinie, której udało się zagrać w filmie Wiatr od morza z 1930 roku. „Czołową obsadę tworzą Adam Brodzisz, Junosza-Stępowski, Maria Malicka. W roli epizodycznej wystąpi p. Halina Radojewska, wyróżniona na konkursie fotogeniczności”[3] – donosił „Tygodnik Illustrowany”. Siostra Renaty, wygrała konkurs poczytnego magazynu „Kino”, w którym nagrodą był udział w filmie. Reporter,  który spotkał ją na planie usłyszał jak bardzo podoba jej się praca w filmie.

 

Halina Radojewska
„Kino” 1930, nr 26

„Jestem zachwycona cudami plenerów morskich, które służą do naszego filmu. […] Pan Czyński jest wytrawnym reżyserem, ale i przemiłym człowiekiem. Czuję się tu jak w niebie. Szkoda, że niedługo trzeba będzie wracać do Warszawy…”[4].

 

Halina równie entuzjastycznie jak dziennikarzom, opowiadała o swojej pracy na planie siostrze i gorąco ją zachęcała, by również spróbowała swoich sił w konkursie fotogeniczności. Tak też się stało w 1935 roku. Renata posłała wówczas kilka zdjęć do tygodnika. Na jego drugiej stronie prowadzony był kącik pt. „Czy jesteśmy fotogeniczni?”. Drukowano tam jedynie zdjęcia tych, którzy wedle redakcji rzeczywiście odznaczali się niewiarygodną urodą. W każdym numerze przedstawiano po jednej fotografii wyłonionych przez redakcję osób. Tak było aż do ukazania się nr 5/1935. Cały kącik poświęcono wówczas tylko jednej osobie – Renacie Radojewskiej.

 

„Rewia fotogenicznych postaci w «Kinie» będzie solowym występem tylko jednej osóbki, a mianowicie panny Zuli Renaty Radojewskiej, którą mamy zaszczyt przedstawić w kilku pozach” – pisało „Kino”. – „Dlaczego spotyka ją takie wyróżnienie? Przyjrzyjcie się tej twarzyczce i tej figurce, a sami dacie sobie odpowiedź”[5].

 

Renata Radojewska
„Kino” 1935, nr 5

Był to pierwszy i ostatni raz, kiedy Renata użyła pseudonimu. Nazwała się Zulą przypuszczalnie na cześć szalenie wówczas popularnej aktorki Zuli Pogorzelskiej. Dlaczego wybrała takie właśnie imię? Odpowiedź znajdujemy w jej powojennej dokumentacji emigracyjnej – jej drugie imię brzmiało Zofia. Popularnemu magazynowi Renata zdradziła oprócz imienia i nazwiska także fakt, że jej oczy są koloru zielonego, oraz że uwielbia uprawiać sport. Szczególnie jazdę konną i łyżwiarstwo.

Nie jest do końca jasne kiedy Renata wróciła do stolicy. Było to przypuszczalnie na początku lat 30. Zamieszkała wtedy przy ul. Wspólnej 58 mieszkania 35. Książka telefoniczna z 1938 roku zdradza nam nie tylko numer telefonu zarejestrowany pod tym adresem: 9 87 20, ale również imię właścicielki aparatu: Halina Radojewska. Renata zamieszkała więc u siostry, która wnioskując z faktu posiada telefonu była dobrze sytuowana. O Halinie wiadomo najwięcej ze wszystkich sióstr Radojewskich. Była wielką entuzjastką kotów. W 1935 roku zacytowano ją nawet w obszernej publikacji Związku Hodowców Zwierząt Futerkowych.

 

„Halina Radojewska – miłośniczka i hodowczyni kotów perskich radzi koty perskie kąpać […], po czym osuszyć za pomocą elektrycznej suszarki, używanej do suszenia włosów po ich umyciu. Zabieg ten daje szybkie i dobre wyniki”[6].

 

Co interesujące, Renata w wywiadach wspominała, że nie przepadała za zwierzętami. Mieszkanie pod jednym dachem z kotami siostry musiało być więc dla niej trudne. Niewiele czasu spędzała jednak w domu. Jej dzień wypełniały zajęcia w szkole tanecznej, a później również lekcje śpiewu i dykcji.

reklama prasowa

„Kino” umieszczając po raz pierwszy na swoich stronach zdjęcia Renaty, zachęcało: Panowie reżyserzy i producenci, uwaga! Bylibyśmy jednak naiwni wierząc, że pewnego dnia do drzwi młodziutkiej dziewczyny jak gdyby nigdy nic zapukał reżyser i zaprosił ją do pracy w filmie. Konkurs fotogenicznych na pewno pomógł przy rozmaitych przesłuchaniach, ale Renata trafiła zwyczajnie na bardzo dobry dla debiutantów czas w polskim filmie. Był rok 1937 i panowała wówczas zapożyczona z Hollywood moda  na „nowe twarze”. Widzowie byli znudzeni oglądaniem na ekranie niezmiennie tych samych aktorów. Angażowanie debiutantki budziło jednak olbrzymie obawy rodzimych wytwórni. Po pierwsze nie było gwarancji, że ta nowa twarz spodoba się ludziom w kinie. Po drugie nie było pewności, że taka aktorka udźwignie swoją rolę i zagra ją tak, jakby sobie tego życzył reżyser. Taki rachunek zysków i strat robiono także w biurach nowej wytwórni Orion-Film, która zabierała się za produkcję komedii pod tytułem Pan redaktor szaleje. W końcu podjęto decyzję, że w filmie pojawi się nikomu jeszcze nieznana aktorka i to w jednej z głównych ról! Kredyt zaufania dano nie komu innemu, jak młodziutkiej Renacie z kącika fotogenicznych.

 

– „Lubię iść zawsze prostą i otwartą drogą […]” – opowiadała o swoich doświadczeniach przy produkcji pierwszego filmu młoda aktorka. – „Dałam tego dowód w chwili gdy otworzono przede mną podwoje z napisem: Kariera. Oto producent, który «ośmielił» się zaproponować rolę nikomu nie znanej panience, postawił przed podpisaniem kontraktu jeden twardy warunek: zażądał, bym zmieniła nazwisko… Wszystko jedno na jakie, byle by nie Renata Radojewska. Dla każdego innego, byłby to najbłahszy powód do zmartwienia – ale ja uparłam się. Musi pozostać Renata Radojewska i koniec. I proszę sobie wyobrazić – wygrałam. […] Mój pierwszy film, w którym dostałam większą rolę nazywał się Pan redaktor szaleje. Wspominam z rozrzewnieniem dzień, w którym po raz pierwszy znalazłam się «na planie». Oprócz śmiałości nie miałam wtedy poza sobą nic. Ale jakoś poszło”[7].

 

W obrazie Renata zagrała postać Zosi, siostry głównej bohaterki Ireny, którą grała Maria Bogda. Prasa po tym występie wiele sobie obiecywała.

 

„Każde pojawienie się na polskim ekranie nowej twarzy, stanowi swego rodzaju wydarzenie” – obwieszczał „Srebrny Ekran”.  – „Przed obiektywem aparatu czuje się młodziutka debiutantka tak jakby, miała z nim do czynienia od urodzenia. Z tych względów można rokować jej «murowaną» karierę filmową, tym bardziej że amantki w jej typie nie mieliśmy dotąd w całej, bądź co bądź, licznej plejadzie polskich gwiazd filmowych. Miniaturowa i zgrabna, o twarzyczce na wpół dziecinnej, a pełnej dziwnego uroku, przypomina Renata Radojewska – sposobem gry i temperamentem – Lilian Harvey z najlepszych czasów jej kariery”[8].

 

Halina Radojewska
fragm. programu kinowego filmu Pan redaktor szaleje

Chociaż nic tego wcześniej nie zapowiadało film okazał się produkcją wyjątkowo pechową. Nim w ogóle zdążył wejść na ekrany z pozwem do wytwórni wystąpił scenarzysta, Anatol Stern, któremu nie wypłacono ponad połowy honorarium. Problemy z wypłacalnością Orion-Filmu stały się wkrótce tak poważne, że istniało ryzyko zatrzymania premiery, o czym donosił w marcu „Kurjer Wileński”: „nakazem władz prokuratorskich w Warszawie obłożony został aresztem nowo wyprodukowany film pod nazwą: Pan redaktor szaleje. Premiera tego filmu miała się odbyć w najbliższych dniach w Warszawie. Do władz sądowych napłynęły jednak doniesienia ze skargą z powodu wystawienia przez producentów tego filmu czeków bez pokrycia”[9]. Obraz miał ostatecznie premierę w kwietniu 1937 roku. Recenzenci nie zostawili jednak na nim suchej nitki. „Pan redaktor szaleje to szmira nieprawdopodobna, dziwaczny zlepek niepowiązanych scen i epizodów, wyglądający jakby kto powycinał kawałki z aktualności Pata i z różnych filmów i wszystko sklepił w jedną taśmę. Wychodzi się pod wrażeniem, że reżyser w ogóle nigdy nie miał do czynienia z kinem”[10] – pisał recenzent „Prosto z mostu” Andrzej Mikułowski.      

Renata Radojewska
źródło: arch. Grzegorza Rogowskiego

Jakby tego było mało, wkrótce do drzwi producentów filmu zapukał listonosz wręczając kolejny pozew. Tym razem do Warszawskiego Sądu Okręgowego wpłynęła skarga złożona przez mistrzów jazdy figurowej na lodzie, Barbarę Chachler i Alfreda Theuera o naruszenie ich praw autorskich i osobistych. Reżyser filmu użył bowiem do zilustrowania jednej ze scen archiwalnego nagrania ukazującego występ tych sportowców. Mistrzowie Polski absolutnie nie chcieli być natomiast kojarzeni z tak marnym filmem.

Burzliwe losy filmu kosztowały Renatę sporo stresu, ale aktorka nie zraziła się do srebrnego ekranu.  Zaprzyjaźniła się z reżyserem Janem Nowiną-Przybylskim, z którym często spotykała się prywatnie. Pewnego dnia na parę wpadł reporter „Kina”.

 

„W Ziemiańskiej na Marszałkowskiej ruch i gwar. Godzina druga. O tej porze cukiernia roi się od filmowców: aktorów, reżyserów, operatorów, słowem «branży». Przy sąsiednim stoliku – bardzo ładna dziewczyna w towarzystwie sympatycznego pana z fajką. Fajka… ależ oczywiście, właścicielem jej jest reżyser Nowina-Przybylski. Zamieniamy ukłon. Piękna towarzyszka reżysera Przybylskiego uśmiecha się wdzięcznie. Mój Boże – znam przecież tę twarzyczkę, podziwiałem jej miły uśmiech – i to niedawno…[…] Już wiem! Ta ładna panienka to Renata Radojewska, najnowsza gwiazdka rodzimego filmu, szczęśliwa debiutantka z Pan redaktor szaleje”[11].

 

Te właśnie nieoczekiwane spotkanie szybko zrodziło plotkę, że Renata spotyka się z reżyserem, a nawet jest jego żoną!

Trudny debiut bynajmniej nie zamknął Renacie drogi do sukcesu. Cały czas chodziła na przesłuchania. Teraz dużo łatwiej było jej zaprezentować swój talent. Miała w końcu dorobek uwieczniony na taśmie filmowej. Niestety nawet po zagraniu stosunkowo dużej roli nie było łatwo przekonać do siebie reżyserów.

 

„Teraz mam poważne zmartwienie” – opowiadała w wywiadzie dla tygodnika „Kino”. – „Oto muszę stoczyć bój zażarty z ekipą wypróbowanych moich «wrogów nr 1», czyli scenariuszami do najnowszych polskich filmów. Aż trzy filmy i trzy świetne role straciłam tylko dlatego, iż producenci zawyrokowali: Pani jest na tę rolę za młoda. Do widzenia”[12]!

 

Filmowy letarg nie trwał jednak długo, bo już kilka tygodni po debiutanckim występie ten sam tygodnik donosił:

 

„Czy wiecie że «nowa twarz» z filmu Pan redaktor szaleje, aktorka amatorka, która po raz pierwszy zresztą w życiu zagrała w tym filmie podpisała dwa kontrakty na duże role w dwóch nowych filmach polskich”[13]?

 

Niedorajda
Adolf Dymsza i Renata Radojewska
źródło: FINA

Tymi filmami była produkcja z Adolfem Dymszą Niedorajda, gdzie Renata zagrała jedną z głównych ról i Zapomniana melodia. Pierwszy po raz kolejny okazał się klapą. Komedia omyłek, w której główny bohater udaje kobietę okazała się być wtórną i nieciekawą dla przedstawicieli przedwojennej prasy. „Czegoś tak potwornie bezsensownego i niedorzecznego dawno nie oglądałem na ekranie” – pisał recenzent „Prosto z mostu” Aleksander Piskor. – „Ta ostatnia krajowa komedia filmowa świadczy o zupełnym braku poczucia humoru wśród producentów”W dalszej części recenzji dostrzeżono jednak potencjał Renaty: „Z reszty obsady tej nieporadnej Niedorajdy wyróżniają się: Andrzej Bogucki i nowa «gwiazda» Renata Radojewska, która bardzo wdzięcznie zagrała swoją rolę”[14].

Renata Radojewska
źródło: arch. Grzegorza Rogowskiego

Zupełnie inaczej potoczyły się losy Zapominanej melodii. Film okazał się strzałem w dziesiątkę, i do dziś uchodzi za jedną z najlepszych polskich komedii. Rola Renaty była jednak bardzo niewielka i nie najlepiej poprowadzona. „Filigranowa Renata Radojewska zasługuje stanowczo na staranniejsze potraktowanie jej oryginalnej urody”[15] – pisał magazyn „Kino”. Powierzono jej epizod jednej z pensjonarek – przyjaciółki głównej bohaterki. Co ciekawe, żaden z recenzentów tygodników literackich, nie zająknął się nawet słowem o tej kreacji w swojej recenzji. Wyjątkiem była powyższa opinia zamieszczona w „Kinie”. Dlaczego? Otóż poczytny magazyn czuł się niejako ojcem kariery Radojewskiej i promował ją przy każdej możliwej okazji.

Po Zapomnianej melodii aktorka miała otrzymać nieco poważniejszą propozycję. Tym razem obraz miał być adaptacją powieści Marii Rodziewiczówny Dewajtis. Produkcja rozpoczęła się latem 1938 roku, ale nagle z przyczyn finansowych stanęła w miejscu. Filmu nigdy nie ukończono. Na otarcie łez Renata otrzymała kolejny duży epizod w melodramacie Moi rodzice rozwodzą się.

 

„W tym […] filmie gram rolę Krysi Rudosławskiej” – wspominała na łamach „Kina”. – „W powieści Nordena jest wprawdzie ta postać potraktowana epizodycznie, lecz w scenariuszu wyszła z tego «poważna» rola, druga po Stasi Nałęczównie, którą gra Andrzejewska”[16].

 

Włodzimierz Łoziński i Renata Radojewska w sztuce Dom wariatów
źródło: „Express Lubelski i Wołyński”. Dodatek „Ilustracja Świąteczna” (5.02.1939)

Pod koniec 1938 roku w życiu Renaty zaszły wielkie artystyczne zmiany. Filmowa gwiazdeczka dostała angaż do Teatru Kameralnego zajmującego salę w Galerii Luksemburga przy Senatorskiej 29. Był to teatr często sięgający do wybitnych dzieł, niemniej starając się utrzymać na rynku, wystawiał też znacznie lżejszy repertuar. Założony przez Karola Adwentowicza teatr musiał jakoś na siebie zarabiać. Poważne stołeczne sceny nigdy nie pozwoliłyby sobie na angaż gwiazd filmowych, w dodatku bez dyplomu Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej. Sceny prywatne nie widziały jednak w tym większego problemu. Mało tego! To właśnie w twarzach znanych ze srebrnego ekranu dopatrywano się magnesu, który miał przyciągnąć tłumy na widownię i pozwolić na dalsze funkcjonowanie teatru. Nie inaczej było w przypadku pierwszej roli teatralnej Renaty Radojewskiej. Spektakl wzbogacono także dwoma kolejnymi głośnymi w świecie filmu nazwiskami: Hanną Karwowską i Wandą Bartówną. Komedia autorstwa Karola Laufsa nosiła tytuł Dom wariatów i miała premierę 31 grudnia 1938 roku. Kolejna odbyła się tego samego dnia o północy. Krytyka przyjęła sztukę raczej neutralnie, nie znajdując ani pola do pochwał, ani do większych krytycznych uwag.

 

Próba z przedstawienia Dom wariatów w Teatrze Kameralnym w Warszawie. Widoczni od lewej: Hanna Karwowska, Stanisław Sielański, Wanda Bartnówna, Renata Radojewska i Włodzimierz Łoziński.
Zakład fotograficzny: Foto Forbert, Warszawa
źródło: NAC

 

„Myślę, że mi wybaczy Teatr i czytelnicy, iż w utworze tym nie znalazłem tematu do uwag” – pisał Wacław Syruczek dla „Tygodnika Illustrowanego”. – „Chętnie przyznaję, że jest bardzo zabawny i nie zapieram się, że śmiałem się «do rozpuku». Miło mi było także rozkoszować się talentem komicznym pp. Kwaskowskiego, Sielańskiego i Różańskiej oraz urodą trzech piękności pp. Bartówny, Karwowskiej i Radojewskiej”[17].

 

Próba z przedstawienia Dom wariatów w Teatrze Kameralnym w Warszawie. Siedzą od lewej: Hanna Karwowska, Wanda Bartówna i Renata Radojewska.
Zakład fotograficzny: Foto Forbert, Warszawa
źródło: NAC

 

Na początku 1939 roku Renata podpisała kontrakt na główną rolę Wandy Gąsowskiej w filmie Szatan z VII klasy według powieści Kornela Makuszyńskiego.

 

„Akcja filmu toczy się częściowo nad malowniczymi brzegami Narwi, to też realizatorzy musieli znaleźć odpowiednie tereny do zdjęć nad tą właśnie rzeką” – relacjonował „Przegląd Filmowy”. – „Wybór padł na Zegrzynek, jeden z bardzo uroczych zakątków Polski. Tam też dzień w dzień, o siódmej rano kierowały się specjalnie wynajęte autobusy, wiozące z Warszawy zespół aktorski i realizatorski tworzący Szatana z VII klasy[18]

 

Filmu nigdy nie udało się dokończyć. Jego produkcję przerwał wybuch II wojny światowej.

Okres na krótko przed wybuchem wojny, przyniósł duże zmiany z życiu prywatnym Renaty. Reporterowi „Na szerokim świecie” oznajmiła wtedy: „Wychodzę za mąż”[19]. Wybrankiem aktorki był poznany na planie filmowym Jacek Rotmil, jeden z najbardziej wziętych polskich scenografów. Swoje doświadczenie zdobywał w niemieckiej wytwórni UFA. Owdowiał pod koniec lat 30., i po krótkiej żałobie postanowił się powtórnie ożenić. Jak wspomina Józef Galewski jego związek z Renatą nie należał jednak do udanych.

 

„Nie powiem, żeby to małżeństwo było dobre. Przede wszystkim za duża była między nimi różnica wieku. Ona mówiła od rana do nocy, a on gdy wracał do domu zmęczony musiał słuchać tego szczebiotu. To go męczyło”[20].

 

Okupacyjne życie, okazało się bardzo trudne zarówno dla Renaty jak i jej najbliższych. Halina aby zdobyć środki do życia, zaczęła trudnić się handlem. Jej firma widnieje w niemieckim rejestrze przedsiębiorstw Izby Przemysłowo-Handlowej w Warszawie zarejestrowanych między 25 listopada, a 1 grudnia 1939 roku. Nosiła nazwę: Radojewska Halina – Verkauf von Nahrungsmitteln (Radojewska Halina – sprzedaż artykułów spożywczych). Jak wspomina krewny drugiego męża Renaty Jana Krantza Edmund Szczepański:

 

„Halina zajmowała się wtedy przede wszystkim produkcją mydła metodami chałupniczymi.  W warunkach okupacyjnych była to  jedna z metod otrzymania kenkarty i potwierdzenia meldunku”[21].

 

Wojenna rzeczywistość zmusiła jednak Halinę do przeprowadzki do skromniejszego mieszkania przy ul. Poznańskiej 26.

Moi rodzice rozwodzą się
Jadwiga Andrzejewska i Renata Radojewska
fot. Leonard Zajączkowski
źródło: FINA

Renata próbowała w czasie okupacji powrócić do nagle przerwanej kariery aktorskiej. Praca w teatrach jawnych nie była dobrze widziana. W 1941 roku aktorka nie miała już jednak wyboru. Jej mąż, Żyd, musiał się ukrywać po aryjskiej stronie, tracąc możliwość jakiejkolwiek pracy. Aby podreperować kruche finanse, Renata zdecydowała się na angaż do teatru Niebieski Motyl przy Hożej 38, którego kierownictwo artystyczne spoczywało w rękach Tymoteusza Ortyma. Teatr nie miał jednak dobrej opinii. To w nim odbyły się premiery rewii o tytułach uznawanych za jeden z symboli degeneracji polskiego życia teatralnego w czasie wojny: Ząb, zupa, dąb oraz Jak należy całować. Być może dlatego Renata pojawiła się tam tylko w trzech spektaklach. W okresie od września do listopada 1941 roku jej nazwisko widniało na afiszach rewii Bez konkurencji, Cztery Asy oraz Coś do śmiechu. Chociaż role były niewielkie, to jednak zauważalne przez recenzentów.

 

„Renata Radojewska, jako pokrzywdzona ofiara «gwałtu», grała w tym skeczu i dużym wyczuciem groteski”[22] – pisano w „Nowym Kurierze Warszawskim” o skeczu z rewii Bez konkurencji. Znacznie gorzej Renata wypadła w Czterech Asach. – „W wesołym, pogodnym obrazku Pogodny ranek Lachowicz opowiedział o «złośliwości rzeczy martwych», która jak np. mała spinka może wywołać komplikacje jakich się filozofom nie śniło. Dominiak czuje się w tym rewiowym głupstewku nieswojo. Partnerka jego śliczna Radojewska gra z tupetem, ale niedbale”[23].

 

fragm. programu przedstawienia teatru Maska

Renata miała jeszcze krótki epizod artystyczny w styczniu 1942 roku w teatrze Maska przy Marszałkowskiej 34. „Lepiej od skeczów wypadła w programie piosenka. Sympatyczne są duety Radojewska – Śląski, jak i piosenka w wykonaniu Śląskiego”[24] –  pisano wówczas w „Nowym Kurierze Warszawskim”. Po tym przedstawieniu Renata wycofała się z życia scenicznego. Jak miało się wkrótce okazać – już na zawsze.

Kolejne lata są białą plamą w życiorysie aktorki. Garść informacji pojawia się dopiero w 1944 roku. Jej mąż został wówczas osadzony na Pawiaku. Razem z nim przez dwa tygodnie przebywała prawdopodobnie także Renata, zapisana w archiwach więzienia jako Zofia Rotmil. Aktorkę zwolniono, ale jej małżonek został rozstrzelany w lipcu. Chwilę później miasto ogarnęło powstanie. Nie wiadomo co w jego trakcie robiła Renata, ale w już grudniu 1944 roku na pewno przebywała w Krakowie.

 

„To już przeszłość, wszystko się spaliło, teraz siedzę i jem w Krakowie zupkę z Ortymem. Mieszkamy – Staszek, Zosia i ja w schronisku dla bezdomnych artystów na Skawińskiej bocznej, mieszkają tam jacyś cyrkowcy, a i przedwojenna, śliczna gwiazdka filmowa Renata Radojewska”[25] – wspominał Andrzej Łapicki.

 

fragm. programu przedstawienia teatru Maska

 

Przed wojną, w Katowicach, w nieistniejącej dziś kamienicy przy Młyńskiej 22 miał swoją wytwórnię witraży i oszkleń artystycznych Antique urodzony w Sosnowcu 16 lutego 1902 roku Jan Krantz. Okres okupacji dał mu się we znaki. Niewielu było chętnych na jego unikatowe rękodzieła. Nie inaczej było w skrajnie biednej powojennej rzeczywistości. Sytuacja zmusiła go więc do zmiany profesji. W 1948 roku w „Trybunie Robotniczej”, Krantz zamiesił takie oto ogłoszenie:

 

„BE TE HA, Składnica narzędzi tnących i precyzyjnych, Jan Krantz, Katowice ul. Młyńska 22/2. telefon 352-48. Kupię w każdej ilości: frezy, piły tarczowe, rozwiertarki, narzędzia pomiarowe i precyzyjne, diamenty przemysłowe”[26].

 

To ten uzdolniony artysta został drugim mężem Renaty.

Nie wiadomo jak i gdzie się poznali. Edmund Szczepański zauważa jednak, że „pierwsza żona Jana Krantza Alicja z domu Dudwał zmarła 3 czerwca 1945 r. Natomiast, na dokumencie chrztu mojej siostry Sabiny w maju 1948 roku, jako rodzice chrzestni występują Jan i Renata Krantz. Najprawdopodobniej zawarli więc związek małżeński w 1946 lub 1947/48. Gdzie? Obstawiałbym Katowice”[27].

Renata Radojewska
zdjęcie do podania o paszport (1958)
źródło: zbiory IPN

Od początku lat 50. Kranzowie mieszkali w Warszawie. Otrzymali wygodne, dwupokojowe mieszkanie nr 141 przy al. Wyzwolenia 10. Był to jeden z budynków Osiedla Latawiec, budowanego przez Zakład Osiedli Robotniczych. Mieszkanie było bardzo komfortowe. Projektanci osiedla zadbali by pokoje były wysokie i widne, szafy umiejscowione w zabudowach, a podłogi wykończone dębem. Sąsiadami małżeństwa zostali głównie zasłużeni dla partii działacze i dyrektorzy rozmaitych instytucji i przedsiębiorstw państwowych. Tylko niewielka część mieszkań trafiała do tzw. ludu pracującego, w tym szczęśliwie właśnie do Renaty i Jana.

Małżeńska stabilizacja nie trwała jednak długo. W kraju, w którym każdy aspekt życia kontrolowany był przez Urząd Bezpieczeństwa nie żyło się łatwo. Krantzowie od dawna myśleli o wyjeździe. Za granicą przebywała zarówno rodzina Jana jak i Renaty, chętna do pomocy w ich emigracji. Do 1956 roku wyjazd z kraju był praktycznie niemożliwy. Sytuacja nieco się poprawiła wraz z nastaniem postalinowskiej odwilży. Kranzowie już w styczniu 1958 roku podjęli kroki umożliwiające im wyjazd z Polski. W Wenezueli, w Puerto Ordaz mieszkała siostra Jana Helena. Do kwestionariuszy wysłanych do biura paszportowego Jan dołączył wówczas pismo, w którym opisywał okoliczności swojej decyzji o opuszczeniu kraju.

 

„Proszę uprzejmie o wydanie mi paszportu na wyjazd stały do Wenezueli. Prośbę moją motywuję tym, że mam lat 56, od dłuższego czasu pozostaję bez pracy i bez środków utrzymania, a pracy żadnej wobec stanu zdrowia /miażdżyca naczyń krwionośnych/ podjąć nie mogę. W Wenezueli zaś przebywa moja siostra od lat kilkunastu, przed niedawnym czasem owdowiała /67 lat/, która żyje w dobrych warunkach materialnych, zaprasza mnie i moją żonę Renatę Krantz, na pobyt stały do swego domu, który stanowi jej własność. […] Siostra moja wpłaciła dla mnie i mojej żony bilety w walucie zagranicznej na przelot samolotem linii lotniczej Lot na Warszawa-Paryż-Caracas”[28].

 

Dość szybko udzielono z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych odpowiedzi, że nie ma przeciwwskazań aby wydać Krantzom paszporty. Sprawy potoczyły się wówczas błyskawicznie. Już 22 lutego Jan zgłosił mieszkanie do dyspozycji wydziału Spraw Lokalowych, a chwilę później spoglądał wraz z żoną z okna samolotu po raz ostatni na swoją ojczyznę.

Z planów lepszego życia w Wenezueli niewiele jednak wyszło. Po zaledwie roku, w kwietniu 1959 roku, Renata i Jan rozpoczęli starania o powrót do kraju. Spotkali się jednak z odmową. Naczelnik Wydziału III Major Broniarek, w swoim piśmie do Ministerstwa Spraw Zagranicznych pisał:

 

„Z uwagi na brak zapewnienia mieszkania i utrzymania w/w po powrocie do kraju, Biuro Paszportów M.S.W. Decyzji nie podejmuje”[29].

 

Jan i Renata w nowojorskim mieszkaniu (1972).
Zbiory Edmunda Szczepańskiego.

W czasie oczekiwania na odpowiedź Kranzowie zdążyli się nieco usamodzielnić. Wyprowadzili się od Heleny i zamieszkali w Caracas. Przesłana odmowa, oznaczała dla nich konieczność szukania swojego nowego miejsca na ziemi. Tym razem z pomocą przyszła siostra Renaty Bożenna, która mieszkała w Stanach Zjednoczonych. Po upadku powstania warszawskiego trafiła na roboty do Niemiec, a następnie do obozu dla Dipsów w Wentorf w Szlezwiku Holsztynie. W 1949 roku udało jej się wyjechać do Stanów Zjednoczonych. Początkowo znalazła schronienie u znajomych, którzy zostali jej sponsorami (sponsor, był potrzebny do uzyskania wizy). Zamieszkała z nimi przy 2857N Major Street w Chicago, ale wkrótce przeprowadziła się do Nowego Jorku.

5 listopada 1960 roku, Renata i Jan weszli do samolotu linii KLM z Maiquetía do Nowego Jorku. Bożenna mieszkała wtedy w niewielkim domku jednorodzinnym przy Chapin Pkwy w dzielnicy Queens. Niedługo po przybyciu Jan reaktywował pracownię artystyczną, dzięki czemu małżeństwo mogło wynająć własny kąt w górnej części Manhattanu w skromnym domu przy 533 East, 81 Street. Renata nigdy jednak nie polubiła życia w Ameryce. W liście do szwagierki, Marty Bizoniowej pisała: „tutaj Marciu jest tak, każdy myśli o sobie i nic nikogo nie obchodzi co się z drugim dzieje. To nie tak jak w Polsce było dawniej. Ludzie lecieli z pomocą jeden drugiemu”[30].

Renata i Jan w Nowym Jorku (1972).
Zbiory Edmunda Szczepańskiego.

O powrocie do komunistycznej Polski Kranzowie jednak nie myśleli. Ostatecznym aktem odcięcia od dawnego życia było otrzymanie amerykańskiego obywatelstwa. Zarówno Renata jak i Jan otrzymali je 12 grudnia 1966 roku. Dla Krantzów był to zresztą najlepszy rok ich emigracyjnego życia. Polska obchodziła 1000-lecie chrztu i istnienia państwa. Z tego powodu proboszcz kościoła św. Kazimierza w Yonkers niedaleko Nowego Jorku postanowił zamówić u Jana  podobiznę Matki Boskiej Częstochowskiej wykonaną w technice mozaiki. Pod obrazem został umieszczony napis: „Naszej Matce Boskiej Częstochowskiej na pamiątkę tysiąclecia chrześcijaństwa w Polsce 966–1966 – Parafianie”. Największy sukces miał jednak dopiero nadejść. 3 maja 1966 roku Jan został zaproszony w towarzystwie żony przez prezydenta Lyndona B. Johnsona do Białego Domu w Waszyngtonie. Tam przekazał głowie państwa zrobioną przez siebie z 12 000 szkliwionych kamieni kolejną podobiznę Matki Boskiej Częstochowskiej, jako dar w imieniu wszystkich Amerykanów polskiego pochodzenia. Warta niemal 25 000 dolarów mozaika została wkrótce podarowana przez prezydenta najstarszej w Ameryce polskiej parafii – założonej w 1854 roku Pannie Marii w Teksasie. Na wielkie uroczystości, związane z umieszczeniem Madonny w kościele, zaproszono również Krantzów. Tego dnia do Panny Marii przybyło ponad 10 000 ludzi z całego kraju, a uroczystości zostały nagrane i wyemitowane w Radiu Wolna Europa. Pracę w podobnej technice Jan wykonał jeszcze w 1973 roku, dla Hayden Planetarium w Nowym Jorku. Z okazji 500 rocznicy urodzin Mikołaja Kopernika wykonał portret astronoma z 5000 fragmentów szkła sprowadzonego z Wenecji.

 

N.Y.Elmhurst, Hampton Str.41-35. Dom, w którym mieszkali Krantzowie.
Zbiory Edmunda Szczepańskiego

 

Były to ostatnie tak podniosłe chwile przeżyte przez znakomitego artystę i jego niegdyś sławną żonę. Jan zmarł w lutym 1975 roku. Niedługo przed śmiercią opuścił z żoną mieszkanie na Manhattanie. Zamieszkali w Elmhurst w nowojorskiej dzielnicy Quenns. Znacznie tańszej niż Manhattan. Renata odeszła w grudniu 1985 roku. W Polsce pojawił się wówczas nekrolog w którym czytamy: 

 

„Z głębokim żalem zawiadamiamy, że  w dniu 11 grudnia 1985 r. zmarła nagle w Nowym Jorku nasza ukochana siostra ś.p. Renata Radojewska-Krantz, aktorka Teatru Kameralnego i kina polskiego lat międzywojennych. Nabożeństwo za pokój jej duszy odbędzie się 16 stycznia o godz. 19, w kaplicy Oo. Franciszkanów  Reformatorów, al. Niepodległości 52”[31].

 

Kranzowie nie mieli dzieci. Nie wiadomo co stało się z rzeczami i pamiątkami, które przez lata gromadzili. Długo nie było wiadomo nawet gdzie są pochowani. W listopadzie 2015 roku odwiedziłem wszystkie cmentarze w Queens. W kancelariach podając dane Jana i Renaty otrzymywałem jednak tylko jedną odpowiedź – u nas ich nie ma. Dopiero niedawno, Edmund Szczepański ustalił, że spoczęli na cmentarzu Saint Raymond, w dzielnicy Bronx.

 

[1] Akt małżeństwa, Warszawa-Praga MB Loretańska, 1909, nr 3.
[2] Jadwiga Jurkszus-Tomaszewska, „Wczoraj i dziś”, Polski Fundusz Wydawniczy w Kanadzie, 1985.
[3] „Tygodnik Illustrowany”, 1930, nr 40, s. 849.
[4] Laureatka naszego konkursu Halszka Radojewska w Wietrze od morza, „Kino”, 1930, nr 26, s. 12.
[5] Czy jesteśmy fotogeniczni?, „Kino” 1935, nr 5.
[6] „Kot domowy: jego rasy i hodowla” , s. 82
[7] S., Renata Radojewska, „Kino” 1938, nr 49.
[8] T.N., Nowa twarz polskiego filmu Renata Radojewska, „Srebrny Ekran” 1937, nr 3.
[9] „Kurjer Wileński”, 1937, nr 71, s. 3.
[10] Andrzej Mikułowski, Z ekranów, „Prosto z mostu” 1937, nr 22.
[11] Eżet, Pięć minut z Renatą Radojewską, „Kino” 1938, nr 18.
[12] S., Renata Radojewska, „Kino” 1938, nr 49.
[13] W polskim świecie filmowym, „Kino” 1937, nr 22.
[14] Aleksander Piskor, Krajowe i zagraniczne, „Prosto z mostu” 1937, nr 53.
[15] Na ekranach polskich, „Kino” 1938, nr 50.
[16] S., Renata Radojewska, „Kino” 1938, nr 49.
[17] Wacław Syruczek, Przegląd kulturalny, „Tygodnik Illustrowany” 1939, nr 2.
[18] Za kulisami realizacji Szatana z VII klasy, „Przegląd Filmowy” 1939, nr 534.
[19] „Na szerokim świecie”, 1939,  nr 32, s. 3.
[20] Niepublikowany maszynopis wspomnień Józefa Galewskiego ze zbiorów Instytutu Sztuki PAN.
[21] Mail Edmunda Szczepańskiego do autora.
[22] Tydzień na scenie, „Nowy Kurier Warszawski”, 1941, nr 279, s. 3.
[23] Tydzień na scenie, „Nowy Kurier Warszawski”, 1941, nr 223, s. 3.
[24] Cz., Tydzień na scenie, „Nowy Kurier Warszawski” 1942, nr 17.
[25] Andrzej Łapicki, Rekwizytornia, Czuły Barbarzyńca Press, Warszawa 2004.
[26] „Trybuna Robotnicza”, 1948, nr 46, s. 4.
[27] Mail Edmunda Szczepańskiego do autora.
[28] IPN Bu 1548/702.
[29] IPN Bu 1548/702.
[30] Henryk Szczepański, Pierwszy obywatel Polski odrodzonej, Śląsk, 2018, nr 11, s. 27.
[31] „Życie Warszawy”, 1986, nr 15.

 

Za wykonanie kopii dokumentów z archiwum IPN dziękuję Markowi Telerowi.


Zdjęcie wprowadzające: Renata Radojewska w rubryce „Czy jesteśmy fotogeniczni?” czasopisma „Kino”. Źródło: „Kino” 1935, nr 5.

Like
4
5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments