Adam Uryniak
Prostytutka i my, ludzie porządni[1]
W chwili wydania powieść O czym się nie mówi wzbudziła ogromne zainteresowanie, spowodowane głównie uczynieniem głównym elementem fabuły dotąd pomijanego w polskiej literaturze tematu prostytucji. Zapolska po raz kolejny zwróciła na siebie uwagę jako pisarka bezlitośnie krytykująca towarzyskie konwenanse i patrząca ze zrozumieniem na ludzi znajdujących się poza nawiasem społeczeństwa[2]. Adaptowanie tej właśnie powieści w 1939 roku, a więc w czasie wzmożonej dyskusji na temat zmian w systemie prawnym oraz w kontekście kontrowersyjnej reputacji pisarki mogło oznaczać powstanie filmu odważnego obyczajowo i stanowiącego komentarz do współczesności. Na skutek kilku zmian poczynionych w fabule stało się jednak inaczej.
Po pierwsze znacząco zmieniono charakter głównej bohaterki. Powieściowa Frania Wontorek jest prostą i wulgarną dziewczyną przywodzącą na myśl Zolowską Nanę. Jej filmowa odpowiedniczka (Stanisława Angel-Engelówna) wysubtelniała i stała się salonową kurtyzaną, skazaną na paranie się nierządem przez intrygę zawiązaną przez współpracujących z ochraną stręczycieli. Historia ta stała się więc kolejnym rozdziałem opowieści o gnębieniu narodu polskiego przez zaborcę. W książkowym oryginale bohaterka zostaje prostytutką z powodów czysto ekonomicznych, a patriotyczne rozterki znajdują się zupełnie poza horyzontem jej postrzegania.
Aby uwspółcześnić fabułę, twórcy zdecydowali się na wprowadzenie ramy, w której Krajewski (Mieczysław Cybulski) po wielu latach wraca do Warszawy i dręczony wspomnieniami nieszczęśliwej miłości do Frani krąży po ulicach miasta. W trakcie spaceru przypadkowo spotyka Mańkę (Ina Benita), rozwiązłą córkę jego dawnej gospodyni, obecnie podstarzałą i chorą żebraczkę. Spotkanie staje się pretekstem do opowiedzenia historii romansu sprzed lat. W ostatniej scenie filmu wyniszczona przez chorobę Mańka, dawniej podobnie jak Frania prostytutka, wypowiada zdanie: „Dzisiaj to się łatwo wydostać, jeszcze pomogą, ale za tamtych czasów …”[3]. Postawiona zastaje teza, że we współczesnej Polsce Frania miałaby szansę zapomnieć o przeszłości i rozpocząć nowe, uczciwe życie. Zamiast głosu popierającego poglądy abolicjonistyczne (Zapolska była ich zwolenniczką) powstało dzieło opowiadające się za systemem neoreglamentacyjnym, prezentując go jako rozwiązanie niemal idealne. Wymowa powieści została przeinaczona, stając się przypowieścią stawiającą współczesne rozwiązania za wzór, a dawne patologie zrzucającą na karb zaborców i braku możliwości decydowania Polaków o samych sobie. Trzeba jednak nadmienić, że podobnego zdania jest bohaterka reportażu Hermana Rubinrauta (zwolennika prawa abolicyjnego) – prostytutka Marysia. Kobieta w swojej ocenie przepisów obowiązujących w Drugiej Rzeczypospolitej zajmuje podobne stanowisko jak filmowa Mańka. „Dwa razy – mówi Marysia – oblałam przeszłość naftą, podpaliłam, dwa razy wzięłam się do pracy. Ani w meldunkach, ani w paszporcie nie wolno napisać nikomu: prostytutka. Nikt nie wiedział w fabryce, kim byłam, i nikt nie mógłby się dowiedzieć. Przyszło bezrobocie, redukcje, i musiałam znów iść na ulicę. Ale mogę każdego dnia wrócić”.
O czym się nie mówi doczekało się adaptacji dwukrotnie. Pierwsza, niema wersja (w reżyserii Edwarda Puchalskiego) z roku 1924 roku nie zachowała się do dzisiejszych czasów, ale w latach trzydziestych sukces i popularność filmu wciąż pozostawały w pamięci producentów. Informacje o dźwiękowej wersji zaczęły pojawiać się w prasie filmowej w połowie roku 1937[4]. Główną rolę miała zagrać Jadwiga Smosarska (podobnie jak w wersji niemej), a jej partnera Eugeniusz Bodo. Z czasem okazało się, że pomysł wyewoluował w film Skłamałam, który z powieścią Zapolskiej miał niewiele wspólnego, za to w warstwie ideologicznej był jej dużo bliższy niż powstała dwa lata później omówiona już przeze mnie adaptacja.
Fabuła filmu Mieczysława Krawicza koncentruje się na kolejach losu Heli (Jadwiga Smosarska), młodej kobiety, która opuszcza prowincję, aby rozpocząć nowe życie w wielkim mieście. Naiwna dziewczyna wpada w ręce podstępnego Karola Borowicza (Eugeniusz Bodo), wyjątkowo cynicznego osobnika, który najpierw rozkochuje ją w sobie, a następnie próbuje sprzedać do domu publicznego. W końcu dziewczyna ucieka do Warszawy, gdzie po jakimś czasie udaje się jej rozpocząć nowe, szczęśliwe życie u boku kochającego męża (Tadeusz Wesołowski). Po kilku latach ponownie pojawia się Borowicz. Dawny kochanek szantażuje Helę wyjawieniem prawdy na temat jej przeszłości. Karol planuje ponownie wciągnąć kobietę w świat rozpusty i zmusić do pracy w luksusowym domu schadzek, prowadzanym przez hrabinę Wirmicką (Pelagia Relewicz-Ziembińska), gdzie trzon klientów stanowią bogaci przedsiębiorcy i urzędnicy państwowi. Doprowadzona do ostateczności bohaterka strzela do prześladowcy, a następnie trafia na salę sądową oskarżona o usiłowanie morderstwa. Bojąc się reakcji męża, który pogardza „kobietami lekkich obyczajów”, Hela uparcie milczy, nie chcąc ujawnić swojej przeszłości. W końcu powodowany wyrzutami sumienia Borowicz pojawia się na sali sądowej i wyjawia prawdę, oskarżając siebie i oczyszczając z zarzutów Helę. Kobieta może wrócić do domu, gdzie czeka na nią mąż, który w toku procesu postanowił zrewidować swoje dotychczasowe poglądy.
W filmie Krawicza w centrum akcji pojawiają się postacie sutenera i stręczycielki. Obie te profesje były w świetle obowiązującego w Polsce prawa zdefiniowane jako przestępcze. W sytuacji, gdy zarówno kodeks karny, jak i religia piętnowały istnienie domów publicznych, paradoksalny jest fakt, że w rzeczywistości funkcjonowały w każdym większym mieście, ich lokalizacja była tajemnicą poliszynela, klientami bywali oficjele, a czasem cieszyły się nawet ochroną policji[5]. Istnienie tego rozdźwięku miedzy oficjalnymi deklaracjami a codzienną praktyką ze złośliwą satysfakcją odnotowała Wanda Melcer: „Na prawo drzwi przymknięte, jedna z panienek pracuje. Słychać stamtąd głosy i oddechy. Lepiej nie wchodzić, bo zastanie się pewnego znanego pana, jak siedzi z bosymi nogami na kołdrze w kwiaty, okrywszy się aż po głowę czarnym paltem, żeby nie być poznanym”[6]. Motyw powraca kilka akapitów później: „[…] gospodyni pochyla się do mojego ucha: – Żeby pani wiedziała, kto też się w pani O-wskiej kocha, toby się pani zdziwiła! Ciągle tutaj przychodzi. Na pewno go pani zna, to bardzo znany człowiek”. Stręczycielstwo przestało być tolerowane na początku lat trzydziestych wraz z nasileniem walki z handlem żywym towarem, wtedy też z roku na rok rosła liczba osób karanych za przestępstwa seksualne.
Wanda Melcer odwiedziła i opisała kilka mniej i bardziej ekskluzywnych domów publicznych, nie szczędząc przy tym, swoim zwyczajem, cierpkich słów prostytutkom. Opisała środowisko stręczycieli jako „istne kłębowisko wężów, ohydne rojowisko istot, które się koło nich zbierają i które z ich głupoty i lenistwa korzystają”[7]. Czytając te poświęcone prostytucji reportaże, można się natknąć na opisy kilku alfonsów, wśród których znajdują się zarówno „czcigodny patriarcha”, ściągający daniny z kilku warszawskich zamtuzów, katujący matkę złodziej czy sadysta znęcający się nad swoimi „podopiecznymi”.
W tym towarzystwie filmowy Borowicz wygląda niemal na dżentelmena. Przemoc fizyczną stosuje w stosunku do Heli tylko raz, policzkując ją, gdy ta odmawia wykonywania jego poleceń. Trzeba jednak pamiętać, że w konwencji przedwojennego kina taka scena mogła uchodzić za szokującą. Na jej odbiór niewątpliwie musiał mieć wpływ również status występujących w niej aktorów. Kobietę zmuszoną do nierządu gra aktorka kojarzona z rolami niewinnych szlachcianek, a jej oprawcą jest ulubieniec polskiej publiczności, kreujący zwykle postacie czarujących i poczciwych młodzieńców. Skontrastowanie sympatycznej aparycji i eleganckich manier Borowicza z jego zimną bezwzględnością sprawiło, że grający go Eugeniusz Bodo stworzył jedną ze swoich najciekawszych ról. Efekt psuje jedynie końcowa przemiana bohatera, pokazująca, że okrucieństwo było jedynie maską kryjącą wrażliwe wnętrze. Ta niespodziewana wolta stoi w sprzeczności z intencjami twórców, wyraźnie potępiających w filmie ludzi utrzymujących się z wykorzystywania kobiet.
Sekwencja procesu Heli jest okazją do skompromitowania przesłuchiwanej właścicielki domu publicznego i odwiedzających jej „salon” gości. Wirmicka twierdzi, że spotkania w jej domu mają charakter towarzyski i są kulturalną rozrywką dla ludzi z wyższych sfer, a jeden ze stałych gości hrabiny, dyrektor Galewicz (Michał Znicz), zeznaje, że przychodził tam, aby „posłuchać muzyki i napić się herbaty”. Naiwne kłamstwa obojga są natychmiast demaskowane przez sąd oraz kwitowane wybuchami śmiechu i komentarzami zgromadzonej na sali publiczności. Przesłuchania kończą się postawieniem Wirmickiej zarzutów stręczycielstwa i nakłaniania do nierządu oraz skompromitowaniem Galewicza. Ostrze krytyki nie zatrzymywało się więc wyłącznie na postaciach z marginesu społecznego, ale dosięgało również elity społecznej.
Recenzenci dostrzegli społeczne ambicje filmu, wytykając mu jednak naiwność pewnych rozwiązań fabularnych i nastawienie na sensacyjną intrygę. „Widzieliśmy już wprawdzie wiele obrazów, poruszających tę samą sprawę niebezpieczeństwa, jakie czyha w wielkim mieście na młodą, niedoświadczoną dziewczynę z prowincji – jednakże żywa reakcja publiczności, oglądającej ten film, dowodzi, iż temat nie został wyczerpany i nie wyczerpie się dopóty, dopóki życie samo nie przestanie nam dostarczać podobnych spraw”[8].
Profesjonalizm i bezstronność prawników oraz sprawiedliwy wyrok sądu sugerują, że Hela mogła uniknąć wszystkich kłopotów, gdyby zdecydowała się zwrócić do odpowiednich organów państwowych. Zabrakło jej również szczęścia, bo w odróżnieniu od bohaterki Kobiet nad przepaścią nie trafiła po przyjeździe do Łodzi na Misję Dworcową, prowadzoną przez żeńskie oddziały policji. Zadaniem tej inicjatywy była pomoc przybywającym do wielkich miast młodym kobietom w znalezieniu sobie noclegu i pracy oraz w uniknięciu niebezpieczeństwa kontaktu ze stręczycielami. Działalność misji i policji kobieciej była popularnym tematem w prasie. Funkcjonowanie misji zostało opisane między innymi w reportażu Heleny Boguszewskiej Na dworcu[9].
Migracja młodych kobiet z prowincji do dużych miast sprzyjała funkcjonowaniu gangów trudniących się handlem żywym towarem. Nasilające się przeludnienie wsi powodowało, że wiele dziewcząt zmuszonych było przenieść się do miast, by znaleźć zatrudnienie w przemyśle, rzemiośle, usługach, handlu lub w charakterze pomocy domowej. Wśród nich najłatwiej było znaleźć ofiarę. Częstym podstępem była obietnica dobrze płatnej posady. Po przybyciu na miejsce ofiara odkrywała, że niedoszły pracodawca tak naprawdę prowadzi dom publiczny. Oszukane kobiety bito i gwałcono, a potem wysyłano na ulicę lub w ładowniach statków przemycano za granicę. Zawodowi handlarze zdobywali też dziewczyny, mamiąc je ślubem, karierą aktorską, pracą lub zagranicznym wyjazdem.
Obietnica kariery scenicznej jako wabik na potencjalne ofiary pojawia się w wyreżyserowanym wspólnie przez Michała Waszyńskiego i Emila Chaberskiego filmie Kobiety nad przepaścią. Przykrywką dla działania gangu jest szkoła baletowa, w której przestępcy wyszukują swoje ofiary, a następnie sprzedają je do domów publicznych za granicą. Film powstał na podstawie książki Antoniego Marczyńskiego W szponach handlarzy kobiet, zekranizowanej już raz w 1929 roku (Szlakiem hańby, reż. Mieczysław Krawicz). Współproducentem obu obrazów był Polski Komitet Walki z Handlem Kobietami i Dziećmi, wpływowa instytucja, która od momentu powstania w 1901 roku (jako Warszawskie Chrześcijańskie Towarzystwo Ochrony Kobiet) skutecznie walczyła z handlem ludźmi. W scenariuszu posłużono się popularnym chwytem opozycji miasto – wieś. Główna bohaterka Marysia (Maria Bogda) pochodzi z malowniczej łowickiej wioski. Miejsce to zostało ukazane jako sielska kraina, gdzie radośni, ubrani w piękne tradycyjne stroje mieszkańcy spędzają wolny czas na festynie, śmiejąc się, tańcząc i bawiąc na karuzeli. Miasto z kolei jest pułapką, w której czyhają na naiwną dziewczynę straszliwe niebezpieczeństwa ukryte pod warstwą elegancji i wygody.
W powszechnej opinii polska wieś w okresie międzywojennym była przeludniona; tezę tą potwierdziły przeprowadzone w połowie lat trzydziestych badania ankietowe. Wskazano w nich, że 40% córek w drobnych gospodarstwach rolnych określano jako zbędne (ich odejście nie miałoby żadnego negatywnego wpływu na funkcjonowanie gospodarstwa); w gospodarstwach średnich ta liczba rosła do 80%. Kobiety te musiały więc szukać sobie miejsca poza rodzinnym domem. Ponieważ w większości decydowały się na wyjazd do miasta, to w grupie wiekowej 15–39 lat pojawiło się zjawisko nadreprezentacji kobiet. W rezultacie miały one problemy ze znalezieniem zarówno pracy, jak i męża[10]. Brak kwalifikacji sprawiał, że wiejskie dziewczęta poszukujące pracy w mieście mogły liczyć na zatrudnienie w charakterze fizycznych sił pomocniczych w przemyśle i rzemiośle lub jako pomoc domowa. W biografiach wielu prostytutek powtarzał się schemat: przyjazd do obcego miasta, kiepsko płatna praca, zwolnienie, w końcu ulica, gdzie okazywało się, że nierząd to jedyny możliwy sposób, aby zarobić na życie[11].
Bohaterki Kobiet nad przepaścią i Skłamałam zostały zwabione w pułapkę obietnicą pracy w wielkim mieście. Był to jeden z najpopularniejszych sposobów pozyskiwania kobiet do domów publicznych. Dobrze płatna praca, tanie miejsce do spania, a czasem nawet ciepły posiłek wydawały się wielu zagubionym dziewczętom spełnieniem marzeń. Gdy już wpadały w zastawione sidła, wtedy szantażem lub przemocą zostawały zmuszone do pracy w lupanarach lub wywożone za granicę[12].
Proceder ten rozwinął się pod koniec XIX wieku i szybko stał się poważnym problemem. O jego rozmiarach może świadczyć fakt, że latach 1889–1913 w Buenos Aires zarejestrowano 4248 prostytutek polskiego pochodzenia, w tym samym czasie w Królestwie Polskim było ich 6000. Słowo „Polacca” stało się w Argentynie synonimem prostytutki[13]. Handel kobietami kwitł także po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, jednak z każdym rokiem działalność takich organizacji, jak Komitet do Walki z Handlem Kobietami i Dziećmi, przynosiła coraz więcej sukcesów. W 1922 roku zdelegalizowano w Polsce domy publiczne oraz stworzono specjalne oddziały policji, które doprowadziły do rozbicia wielu gangów. Wkrótce powstał szczegółowy raport przedstawiony Lidze Narodów. Wymienione w nim były nazwiska kilkuset sutenerów dostarczających kobiety do Argentyny i Brazylii. Dokument stał się skuteczną bronią, ponieważ zebrane w nim dane stały się podstawą do ścigania przestępców na całym świecie[14].
Działacze komitetu zainteresowali swoją działalnością wielu notabli. Honorowy patronat nad kolejnymi inicjatywami obejmowali Józef Piłsudski, prymas Hlond czy pierwsza dama Michalina Mościcka. Inne podjęte przez organizację działania polegały na zakładaniu domów pomocy dla prostytutek oraz zwiększaniu świadomości społecznej. Szczególnie skuteczne okazały się drukowane w dużych nakładach książki: Cenny towar i Wesele alfonsa Edwarda Czaplińskiego, a także W szponach handlarzy kobiet Marczyńskiego.
Film Waszyńskiego i Chaberskiego powstawał jako przedsięwzięcie zaangażowane społecznie, choć ostatecznie przybrał formę atrakcyjnego utworu sensacyjno-przygodowego. W Kobietach nad przepaścią poważne przesłanie zostało ozdobione różnymi atrakcjami w postaci scen baletowych z gromadką urodziwych tancerek, wnętrz podejrzanych knajpek, pościgów i strzelaniny. Udało się także zgromadzić całą plejadę gwiazd polskiego kina, z grającymi gangsterów Kazimierzem Junoszą-Stępowskim i Aleksandrem Żabczyńskim na czele[15]. Film spotkał się z życzliwym, aczkolwiek nieco pobłażliwym przyjęciem ze strony krytyki. „Jest to film dla szerokich mas, malujący w jaskrawych barwach wszystkie okropne niebezpieczeństwa czyhające na biedne polskie dziewczęta, odsłaniający sidła, jakie na nie zastawia handel żywym towarem. Całość przypomina trochę obrazy ścienne produkowane dla ludu […]. Naiwnie podany dramat dziewczęcia porwanego przez złego człowieka i więzionego hen, w Ameryce, w spelunce portowej – niewątpliwie wzruszy osoby prostego ducha – a takich jest przecie przytłaczająca większość”[16].
[1] Taki tytuł nosił wydrukowany w 1933 roku na łamach „Wiadomości Literackich” głośny artykuł doktora Hermana Rubinrauta. Pot. H. Rubinraut, Prostytutka i my, ludzie porządni, „Wiadomości Literackie” 1933, nr 7, s. 7.
[2] J. Weyssenhoff, Rozmowy literackie. Gromadka w literaturze polskiej, „Tygodnik Ilustrowany” 1909, nr 41, s. 832-833.
[3] Cytat za ścieżką dźwiękową filmu.
[4] Por. W polskim świecie filmowym, „Kino” 1937, nr 21, s. 3; Wan. Kai., Bodo na plan, „Kino” 1937, nr 26, s. 4; W polskim świecie filmowym, „Kino” 1937, nr 28, s. 14.
[5] M. Piątkowska, Życie przestępcze…, dz. cyt., s. 301.
[6] W. Melcer, Po tamtej stronie życia, „Wiadomości Literackie” 1933, nr 8.
[7] Tamże, Polskie gejsze, „Wiadomości Literackie” 1933, nr 9, s. 2.
[8] Skłamałam, „Kino” 1937, nr 45, s. 14, w: Polski film fabularny 1918–1939…, dz. cyt., s. 270.
[9] H. Boguszewska, Na dworcu, w: Zespół Literacki „Przedmieście”, Przedmieście, Warszawa: Towarzystwo Wydawnicze Rój 1934, s. 3–9.
[10] W. Mędrzecki, Kobieta w rodzinie i społeczności wiejskiej w Polsce o okresie międzywojennym, w: Równe prawa i nierówne szanse…, dz. cyt., s. 176–177.
[11] M. Langerowa, Drogi…, dz. cyt., s. 51.
[12] M. Piątkowska, Życie przestępcze…, dz. cyt., s. 341–343.
[13] Tamże, s. 351.
[14] U. Glensk, Historia słabych…, dz. cyt., s. 113.
[15] W obsadzie filmu znajdują się jeszcze Maria Bogda, Stanisława Wysocka, Nora Ney, Adam Brodzisz, Jadwiga Andrzejewska i Tamara Wiszniewska.
[16] R., Kobiety nad przepaścią, „Prawda o Filmie” 1938, nr 5, w: Polski film fabularny 1918–1939…, dz. cyt., s. 286.
Dziękujemy Wydawnictwu Naukowemu KATEDRA za udostępnienie fragmentu książki Adama Uryniaka Ślady rzeczywistości. Polskie kino fabularne lat trzydziestych XX wieku.
Zdjęcie wprowadzające: Eugeniusz Bodo i Jadwiga Smosarska w filmie Skłamałam (1937). Prawa do zdjęcia: fot. Jerzy Gaus / nieokreślone / zasoby Filmoteki Narodowej – Instytutu Audiowizualnego (FINA).