Ap.
„Światowid”
14 kwietnia 1934, nr 16
Polki słyną, oczywiście, z urody. Tak przynajmniej utrzymują literaci i malarze i to nie tylko polscy, ale wszyscy ci, którzy kiedykolwiek z Polkami się zetknęli. Każdy cudzoziemiec, odwiedzający Polskę, wyraża swój podziw dla niezwykłej urody naszych pań i stwierdza, że nigdzie na świecie nie można spotkać tyle pięknych kobiet, co w Polsce. Gdyby się jednak zapytano, jak właściwie wygląda typowa piękność polska, byłby każdy z wielbicieli w niemałym kłopocie. Niema bowiem chyba nic trudniejszego do sprecyzowania.
O Hiszpankach wiadomo, że są brunetkami, smukłe, czarne, o ognistych oczach. Tego można się dowiedzieć prawie z każdego elementarza. Ale i w tym wypadku los spłatał figla w ubiegłym roku na konkursie piękności w Hiszpanii, gdzie królową została obrana… o dziwo! blondynka. Północne Włochy z Wenecją na czele szczycą się urodą miedzianowłosych tycjanowskich kobiet, południowe smagłą cerą i kruczymi włosami smukłych Neapolitanek. Wiemy dobrze, że Szwedki są blondynkami, że Francuzka, to jest takie frywolne drobne stworzenie z zadartym noskiem i ciemną czuprynką, a Niemki i Holenderki ciężkie, powiedzmy, monumentalne w postawie, płowowłose i zażywne.
Poeci, którzy podobno mają niezły gust, przekazali nam kilka klasycznych wzorów, według których powinno się oceniać urodę Polki. Mickiewicz stworzył uroczą postać Zosi z Pana Tadeusza, niewinne, złotowłose dziewczątko, krzątające się wśród gęsi i indyków, Sienkiewicz rasową Oleńkę z Potopu o białej, przeźroczystej cerze. Niemniej jednak zawadiacka Basia z Pana Wołodyjowskiego, czy sentymentalna Marynia Połaniecka, mają niemało zwolenników. Wiadomo również, że do najpiękniejszych kobiet w całej Polsce należą Lwowianki, Warszawianki znów słyną ze zgrabnych nóżek i elegancji, a Krakowianki z werwy i temperamentu. Trzeba jeszcze dodać, że mają one włosy o wszystkich odcieniach i są małe, średnie, wysokie, szczupłe, w miarę i grube, a wszystkie przedziwnie pociągające i urodziwe. Doprawdy trudno tu rozstrzygnąć, która z nich najpiękniejsza i która ma reprezentować prawdziwie polską rasę.
Próbę w kierunku ustalenia urody Polek podjęła wytwórnia warszawska Film Polski, która nakręciła krótkometrażowy trzystumetrowy film, w którym występują Polki ze wszystkich stron Polski. Prym w zespole tych pięknych gwiazdek filmowych dzierżą uczennice szkól baletowych i w ogóle adeptki sztuki tanecznej. Będziemy więc podziwiać Irenę Krzemieniecką jako Kresowiankę, Elżunię Godlewską jako Hucułkę i Marysię Małżewską jako Kaszubkę. Franka Manówna i Hanka Łańska grają damy salonowe, zaś Halszka Radojewska Ślązaczkę, Halinka Zadejkówna Kresowiankę, Stenia Stanisławska Krakowiankę, a Michalina Michalska Łowiczankę. Te ostatnie występują stale w balecie opery warszawskiej. Podhale reprezentuje Marysia Sulikowska, a Podole Lidia Użycka. W kole tych piękności zobaczymy jeszcze wytworną Marysię Żabkiewiczównę, Lulu Dorey, jednym słowem ładny zespól ładnych dziewcząt.
Akcja filmu rozgrywa się zarówno na wsi, jak i w mieście i daje popis dla dekoracyjnego tańca ludowego w barwnych strojach i wykwintu wielkomiejskich salonów czy dancingów. Publiczność, oglądająca ten film, będzie mogła w tym zbiorowym plebiscycie wybrać z pośród tych księżniczek polskiej urody prawdziwą królową. Nie będzie to jednak, jak już zaznaczyłem, łatwe zadanie. Uroda bowiem Polek jest bowiem tak bogata i różnorodna, jak nigdzie na świecie. I w tym zdaje się leży tajemnica i powodzenie Polek.
Zdjęcie wprowadzające: „Światowid” 1934, nr 16.