Bolesław „Sympatyczny”

E. C.-B.
„Kino dla Wszystkich”
1930, nr 2 (105)

„Kino dla Wszystkich” 1930, nr 2 (105)

Bolesław, jak go nazywa paszport, Bo­lek ,jak go nazywają koledzy, Boleś, jak go nazywa żona, Boluś, jak go nazywa sy­nek, Bolusiek, jak go nazywa… o, prze­praszam, byłbym się wygadał… (tylko bardzo proszę czego złego nie pomyśleć) – Bolesław Mierzejewski, ulubieniec publiczności warszawskiej, występuje obec­nie w Duszach w niewoli, filmie prze­robionym ze znanej powieści Bolesława Prusa. Przyszedłem do atelier w odwie­dziny, przypatruję się Mierzejewskiemu i sam sobie nie wierzę, że ten kochany chłopak, uroczy, jak malowanie, już ma za sobą 20 lat pracy scenicznej, a pierw­szy film już „kręcił” przed 14 laty[1]

– Opowiedz no, bracie, jak to było – pytam go podczas przerwy między zdję­ciami, gdy sztab elektrotechników pod wodzą operatora Leonarda Zawisławskiego zmienia światła, a robotnicy pod kierunkiem art. mal. Józefa Galewskie­go przestawiają meble i poprawiają dekoracje.

– Proszę cię, wyobraź sobie, że w r. 1908, gdy Kazimierz Zalewski założył szkołę aplikacyjną przy warszawskich teatrach rządowych z pośród 500 kandy­datów i kandydatek przyjęto zaledwie 42 osoby, a w tym na pierwszych miejscach Szylinżankę i mnie… A gdy skończył się pierwszy kurs, kto przeszedł na drugi z odznaczeniem? Znów Szylinżanka i ja. A w drugiej połowie drugiego roku, graliśmy już z Jasią w farsie u Śliwińskiego małe rólki i zarabiało się aż po 3 ruble od występu. To na owe czasy była fura pieniędzy! A pod koniec tego roku da­wał mi już Śliwiński takie role, że ci po pięć rubli za występ brałem. Przy­szedł wreszcie koniec nauki i uroczysty popis. Kto znów kończy z odznaczeniem? Szylinżanka i ja.

Z miejsca zaangażował nas Zalewski do teatru Małego. No, i byłoby wszystko dobrze, gdyby nie to, że, jak się okazało, osiadam pewien bardzo poważny feler…

– Mianowicie?
– …że jestem mężczyzną…
– ?!?
– …i że wobec tego muszę iść do woj­ska… ale na szczęście, nie sądzone mi było pozostać w szeregach dłużej, niż pół roku.

Zofia Batycka, Bolesław Mierzejewski
Dusze w niewoli
NAC

A stało się to za przyczyną wach­mistrza mego, niejakiego Mirosznikowa. Oto w nocy na warcie usłyszałem od nie­go miłą przymówkę: „Ty polski psie, na­wet karabinu w garści porządnie trzy­mać nie potrafisz!”. Pokazałem mu, że potrafię i… tak go nim zdzieliłem przez łeb, że podobno potem parę miesięcy w szpitalu leżał. A ja, po tym fakcie, zwiałem z koszar do domu i uciekłem za gra­nicę do Krakowa. Z jakimi trudnościa­mi, o tym można by dwa dni opowiadać. Po miesiącu już grałem u Hellera we Lwowie, potem w Poznaniu…

Gdy wybuchła wojna, od razu w Kra­kowie wstąpiłem do legionów. Ale i tu byłem tylko pół roku. Nabawiłem się bo­wiem w okopach takiego reumatyzmu, że po odbyciu kuracji w szpitalu zosta­łem zwolniony i powróciłem do teatru. Tym razem do krakowskiego. Grywałem za dyrekcji Pawlikowskiego, Rydla, Konczyńskiego i Grzymały-Siedleckiego. Aż w r. 1917 Solski ściągnął mnie do teatru Polskiego w Warszawie. A potem gdy wróciła Messalka, trzeba jej było zna­leźć na gwałt partnera. Więc Śliwiński znów do mnie. Nie paliłem się do ope­retki, ale ponętna gaża skusiła mnie. Stąd moja kariera operetkowa.

– A kiedy się zaczęło z filmem?

Józef Węgrzyn, Irena Renard,
Bolesław Mierzejewski, nn
Przestępcy (1919)
FOTOTEKA/FINA

– O, jeszcze w 1916 r. w Krakowie. Grałem tam główną rolę w filmie Sto lat niewoli, kręconym przez Portera, Ale szczerze powiem, nigdy jeszcze nie grałem w tak miłej atmosferze, jak obe­cnie. Reżyser Leon Trystan wraz z kie­rownikiem produkcji Jerzym Starczew­skim są ludźmi, z którymi praca się sta­je prawdziwą przyjemnością. To samo muszę rzec o operatorze Zawisławskim i nieocenionym Lucku Kraszewskim. Ro­la bardzo mi odpowiada, a zespół skła­da się rzeczywiście ze znakomitych partnerów. Przede wszystkim cieszę się bardzo, że mogę znów pracować z moim da­wnym dyrektorem Ludwikiem Solskim. Mnóstwo zadowolenia artystycznego da­je mi gra z artystką tak piękną i tak wy­bitnie utalentowaną, jak Zofia Batycka. Czarująca Maya Rudzka, przemiła „Punia” Halama i wytworna pani Larys-Pawińska są również wymarzonymi par­tnerkami. Jestem przekonany, że Du­sze w niewoli będą znakomitym filmem. I chciałbym przyczynić się do tego jak najwydatniej.

– Czego bym jeszcze chciał? – odpo­wiada Mierzejewski na nasze pytanie – grać w filmie dźwiękowym. Śpiewam, więc przydałbym się… A czego bym chciał w tej chwili: jeść…

 – Wobec tego: smacznego.

 

[1] Bolesław Mierzejewski debiutował w 1916 roku w patriotycznym filmie Pod jarzmem tyranów (tytuły alternatywne: 125 niewoli Polski, Sto dwadzieścia pięć lat niewoli Polski, Jeszcze polska nie zginęła, Tyrannenherrschaft).

 


Zdjęcie wprowadzające: Jadwiga Smosarska i Bolesław Mierzejewski w filmie Trędowata (1926). Źródło: FOTOTEKA/FINA.

Like
1
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments