Za kulisami filmu (statyści)
Jerzy Fredt
„Reporter Filmowy”
1934, nr 14
Robiono wielokrotnie wyczerpujące wywiady z aktorami, podając w nich szczegółowe życiorysy i upodobania gwiazdorów, odkrywając tajemnice prywatnego życia gwiazdek. Szkicowano wytworne, aromatyczne buduary – układano mistrzowsko pajęczą draperię dessous gwiazdeczek.

Dziesięciu z Pawiaka
„Światowid” 1934, nr 6
Pisało się również dużo o reżyserach, o tych czarodziejach, naginających magiczną pałeczką bieg życia i wolę swych poddanych – aktorów w jedno pasmo szczęśliwych przypadków, uwieńczonych happy-end‘em.
Reporterzy filmowi płakali czarnymi łzami liter nad mozolną i odpowiedzialną pracą kierowników produkcji, których sakiewki niejednokrotnie czyniły cuda w myśl przysłowia: „Suknia zdobi człowieka”.
Białe płaty tygodników filmowych, ożywiały się monumentalnymi dekoracjami wnętrz, a nazwiska twórców tłuściły grubym drukiem nagłówki setnych artykułów, artykulików.
Ale o nich, o tej żywej dekoracji wnętrza, o statystach zapomniano. Statyści, statystki – krótki nic nie mówiący wyraz… Oni – po prostu sta-tyś-ci i nic więcej.
A przecież jakby wyglądały na ekranie bez nich wytworne nocne lokale, dancingi, kabarety, cukiernie… przecież nie było jeszcze filmu bez statystów, gdyż bez nich film byłby po prostu trupiarnią.
Jak niewdzięczni są ludzie, zapominając o tych, którzy w 50% przyczynili się do zastrzyku, uspokajającego, odrywającego widza od szarego dnia, przenosząc go w światłocieniową krainę złudzeń.
Statyści – to przebogata kolekcja typów i typków. Czym byli kiedyś, nikt się prawdy nie dowie… bo i po co, lecz czasami przy kieliszku coś o sobie powiedzą.

z filmu Czarna perła.
Wśród statystów Eugeniusz Bodo
„Kino” 1934 nr 43
Na czele tej hierarchii stoi tzw. koryfej – Samozwaniec. Posiada on kartotekę z fotosami statystów (tek). Musi być w stałym kontakcie z wytwórniami, by w odpowiednim czasie dostarczyć ludzi. Gdy dojdzie do porozumienia z kierownikiem wytwórni, wówczas przedstawia dyrekcji albumy statystów, z których reżyser lub kierownik produkcji wybiera odpowiednie typy, dając im od razu przydział do odpowiedniej dekoracji. Bardzo często reżyser każe stawić się statystom i dopiero wówczas następuje wybór. Mówiąc językiem statystów odbywa się przegląd. Każdy statysta, czy statystka musi być w dobrej komitywie z koryfejem, gdyż od niego zależy ich statystowanie. Podczas gdy tytułową rolę wytwórnia zawiadamia listownie o przybycie do biura w celu omówienia warunków gry i podpisania kontraktu, to statyści muszą od rana do wieczora biegać, szukać, gonić, czekać na swego „patrona”, aby mu być stale na oczach. Zasadniczo obowiązkiem koryfeja jest zawiadamiać statystów o miejscu i dacie przeglądu, czy zdjęć, lecz w praktyce przedstawia się to nieco inaczej. Czasami w ostatniej chwili potrzeba ludzi, wówczas bierze się tych, którzy mieszkają najbliżej, lub już są pod ręką. Bardzo często koryfej zawiadamia jedynie swoich dobrych znajomych.
Ale nie tylko trzeba żyć w zgodzie z koryfejem, lecz również z mechanikami, stolarzami, którzy dobrze wiedzą na kiedy mają wybudować jakąś dużą dekorację, a co zatem idzie statyści będą potrzebni.

Zdarzają się wypadki, iż jedni i ci sami statyści są potrzebni w paru dekoracjach. Przy nakręcaniu filmu Zamach na Skałłona[1] statyści grający żandarmów, robili dwa dni, raz w atelier (rewizja) drugi raz na plenerze. Daję ten przykład dlatego, aby czytelnika, obznajmić z zakulisowym życiem Filmji, które nie różni się niczym od kulis teatru, co do protekcji i intryg. Proszę się zastanowić, czy statysta bez żadnych protekcji i znajomości, mógłby w powyższej scenie grać?… Czy mógłby brać udział w jednym filmie kilka razy? (scenki, w których nie potrzebują „robić” jedni i ci sami statyści). To pytanie zostawię bez odpowiedzi, gdyż samo życie daje nam odpowiedź negatywną.
Gdy statysta, w ten lub inny sposób dostanie się na listę pracy w określonym dniu, w przepisowym ubraniu (czasami rekwizyty dostaje z wytwórni) stawia się na zdjęcia. W garderobie zwanej pospolicie przez statystów „garderem” następuje decydujący przegląd.
Dzień pracy statystów zaczyna się między 8–9 rano, nie dowodzi to by byli już od tej godziny potrzebni. Muszą jednak być, bo reżyser chce ich mieć na podorędziu – dlatego też czekają nieraz po kilka godzin – to artystka zaspała, to kręcą inną scenę, to znów wykańczają dekoracje itp. – a biedni statyści muszą czekać i czekać w małych, dusznych klitkach garderoby (cale szczęście, że atelier Falangi zostało przeniesione do budynku urządzonego podług najnowszych wymagań technicznych). Są bardzo cierpliwi i dziwię się, że jeszcze nie zmieniono powiedzonka – „trzeba mieć anielską cierpliwość” na „trzeba mieć cierpliwość statysty”.

Nareszcie i na nich przyszła kolej – „Statyści na plan” – krzyczy asystent. Wśród okropnego żaru oślepiających świateł kilkudziesięciu tysięcy świec jupiterów, w niewentylowanej prawie hali, rozpoczyna się właściwa praca statysty, która jest łańcuchem męki i udręczeń – pot spływa po czole, brak powietrza, jupitery palą oczy, koszula przylega do grzbietu, sztywne kołnierzyki po godzinie robią się zupełnie wiotkie. A tu trzeba próbować scenę kilka, a nawet kilkanaście razy, zanim się ją zupełnie na „czysto” nakręci. Idą próby sytuacyjne, dźwiękowe ze statystami, aktorami! Statyści zrobili dobrze, aktorzy zepsuli, lub na odwrót – Robią zdjęcie, wszystko idzie, zdawałoby się tak, jak należy, raptownie… Stop… Kręcimy na nowo; statyści na miejsca… sygnał ciszy… uwaga.
Jak się okazało, bohater opuścił wyraz w refrenie.
Zawodowy statysta nigdy się nie „pcha” przed obiektyw, gdyż (o ile nie ma protekcji), traci możność zarobku w pozostałych dekoracjach (twarze nie powinny się powtarzać w jednym filmie, chyba, że to wymaga scenariusz).
Warto być przy „suchym”, obiedzie statysty: Wytworny pan we fraku, pałaszuje z iście wilczym apetytem trzymaną w jednej ręce kiełbasę, zagryzając trzymaną, w drugiej ręce, pajdą chleba; kawałek papieru służy za serwetkę, a „fetek” – niedopałek papierosa (nie zdążył wypalić papierosa, bo wezwano go na zdjęcia) zakończy ucztę Lukullusa.
Gaże statystów są bardzo nędzne w stosunku do pracy i wydatków, związanych ze statystowaniem. Statyści w smokingach, statystki w sukniach wieczorowych otrzymują obecnie od 8 do 10 zł, dawniej płacono daleko lepiej, od 10–15 zł. Stroje zwykle 6–8 zł (w latach 1926–1929 złotych 10). Plenery zależnie od miejsca mniej więcej do 6 zł. Typy charakterystyczne dostają więcej w zależności od stopnia, „charakterystyczności”, koloru skóry, lub linii oczu (dobrze być czasami murzynem albo chińczykiem.

Z postaci charakterystycznych wysuwa się na pierwszy plan, popularny Józiek z Pieśniarza Warszawy, p. A. Adamczyk, grywający jedynie w rolach charakterystycznych.
Jest jeszcze tak zwany „Mały Kazio”, którego wzrost przewyższa 2 metry – dodajmy jeszcze okropną twarz i ręce o nieludzkiej wielkości, a będziemy mieli typ prawdziwie niesamowity.
Do tzw. epizodów, reżyser bierze bardzo rzadko statystów (trzeba mieć znów znajomości). W epizodach przeważnie grywają drugorzędni zawodowi aktorzy. Gaża waha się między 15–50 zł i zależy niestety od „szerokich pleców” lub piękności, czy zalotności!…
Stawki powyższe nie są stałe, gdyż każda wytwórnia ma swój specyficzny pogląd na kwestie płacy np. jedna wytwórnia, niedawno powstała, nie określiła zasadniczej stawki dla statysty, lecz ryczałtem zgodziła się z koryfejem, który sam ustalał wysokość gaży pamiętając naturalnie, przede wszystkim o swojej kieszeni.
Przy wypłacaniu gaży statystom, koryfej może potrącać dla siebie jedynie 10% prowizji, która jest jakoby zwrotem kosztów, związanych z zawiadomieniem statysty (czasami ma ustaloną dniówkę w wysokości gaży statysty), jednak często ściąga ile się da, jeśli znajdzie odpowiedniego „frajera” lub „frajerkę” (jedna ze statystek, uczennica szkoły dramatycznej, nieobeznana z kulisami filmu, dostała za 5 dni statystowania 8 zł).
Film, w atelier nakręca się przeciętnie koło 3 tyg., więc statysta robiąc w nim, może maximum, w najbardziej korzystnych warunkach, zarobić koło 30 złotych.
W dobie ogólnego kryzysu ekonomicznego, który również daje się odczuć bardzo boleśnie w świecie teatralnym – statyści mają bardzo poważnych konkurentów w osobach bezrobotnych aktorów, którzy zmuszeni koniecznością idą na „statystowanie”. Konkurencją również, lecz już bardzo nieuczciwą są osoby, chcące robić w filmie, z miłości dla sztuki, zadawalające się jedynie podziwianiem siebie na ekranie. Nic też dziwnego, iż są bardzo pożądane przez koryfeja, gdyż cała ich stawka idzie do jego pugilaresu.
Jak pracują filmowi statyści w Warszawie
Jadwiga Migowa
„Światowid”
1934, nr 6

„Światowid” 1934, nr 6
Przed kilku laty w małej jadłodajni przy ul. Zielnej w Warszawie znajdowała się giełda statystów filmowych i teatralnych… Obecnie ten punkt koncentracyjny stracił swoje dawniejsze znaczenie, ale komendantem armii statystów pozostał nadal energiczny organizator Henryk Rzątkowski, zwany w kolach artystycznych popularnie Cyklopem.
Rzątkowski jest stale zaangażowany do Teatru Polskiego w charakterze „koryfeja statystów”… On dostarcza statystów zarówno do teatru, jak i do zdjęć filmowych… W Warszawie bowiem ci sami ludzie statystują i w filmach i na scenie…
– Z jakich sfer rekrutują się przeważnie statyści? – zapytuję p. Rzątkowskiego.
– Przede wszystkim bardzo wiele osób z emigracji rosyjskiej… Dawni oficerowie, arystokracja, byli wysocy urzędnicy. Np. pewien dawny dyrektor firmy Treugolnik – stwarza doskonały typ starszego pana… Na statystów zgłaszają się również zredukowani urzędnicy, zredukowani nauczyciele…
– A akademicy?
– Szczerze mówiąc, akademicy to nie najświetniejszy materiał… Fizjognomie niedostatecznie wyrzeźbione przez życie, przy tym mała karność w pracy…
– Kobiety?

– O dobry materiał wśród kobiet trudniej aniżeli wśród mężczyzn. Film wymaga choćby w tłumach typów zdecydowanych, wyrazistych, z charakterem, a kobiety jakby umyślnie zacierają charakterystyczne cechy swych aparycji i niepotrzebnie upodabniają się jedna do drugiej… Wśród statystek miewałem już maturzystki, nie mogące znaleźć innego zajęcia… Oczywiście każda z nich marzy o tym, aby zostać g w i a z d ą, ale to niełatwo… Trzeba specjalnego szczęścia, żeby się wywyższyć z tłumu statystów… Bywają jednak wypadki… Od statystowania zaczynało np. kilka młodych aktorek, które obecnie są na odpowiedzialnych stanowiskach w różnych teatrach polskich… Burbianka (teatr wołyński), Niczewska (Lwów), Suchecka (Wilno). W ostatnich latach w miarę wzmożenia się bezrobocia wśród aktorstwa – producenci filmowi posługują się bezrobotnymi aktorami, jako statystami… I o jest oczywiście materiał najprzedniejszego gatunku…
– A ileż zarabiają statyści?
– W filmie 10 zł za dzień zdjąć. Statysta, który otrzymuje jakiś maleńki epizodzik zarabia 15 do 20 zł. W teatrze stawki są znacznie mniejsze, bo wynoszą 2–3 zł za wieczór i połowę za próby. W ostatnich czasach popyt na statystów filmowych uległ znacznemu osłabieniu, ponieważ istnieje tendencja do robienia filmów kameralnych… Podaż natomiast wzrosła, ponieważ coraz więcej jest bezrobotnych, dla których statystowanie przedstawia się jako jedyny sposób zarobkowania.
[1] Chodzi o film Córka generała Pankratowa w reżyserii Mieczysława Znamierowskiego z 1934 roku.
Zdjęcie wprowadzające: Reżyserzy Mieczysław Krawicz i Ryszard Ordyński w otoczeniu statystów w przerwie zdjęć do filmu Pan Tadeusz z 1928 roku / Prawa do zdjęcia: „Światowid” 1934, nr 6.